六6六

104 5 1
                                    

Kiedy ta babka przestała go macać puścił moją rękę, przy tym otwierając oczy.
- Coś mi tam nie gra, na trzecim żebrze. Powinieneś wrócić do domu - stwierdziła.
- Nic mi nie jest, pewnie się Pani wydawało - wstał - Pójdziemy już. Chodź, Tae - machnął do mnie ręką, wychodząc na zewnątrz.

Wylazłem za nim.
- Chyba złamałem żebro... - powiedział do mnie cicho - Ufam, że nikomu nie powiesz. Nie chcę wracać do domu - obejrzał się na bok.
- To jasne, że nikomu nie powiem...

Nie odezwał się w ogóle. Trafiliśmy z powrotem na salę. Moja drużyna wygrała 4 do dwóch.

Jungkookowi zostało tylko siedzenie ma ławce i patrzenie na wszystkich, co nawet mnie smuciło.

Możnaby dużo opowiadać o treningach i turniejach, zawodach i "rozrywkach" typu ping-ponga i bilarda, ale po co strzępić język na coś, na czym wszyscy zasypiali?

Około 18 rozpalili naprawdę spore ognisko. Wszyscy rozsiedli się wokół. Na kocach, ławkach, fotelach, czymkolwiek.

Wiał przyjemny wiatr. Ten pobyt był dziwny. Możnaby powiedzieć, że Jungkook cały czas za mną chodził, ale w rzeczywistości to ja za nim chodziłem. Tym samym trafiliśmy tam, gdzie reszta.

Siedzieliśmy na drewnianej ławce, gapiąc się w ogień.
- Odechciało mi się tych... pianek - powiedział cicho.
- Mnie też...

Oparłem się na ręce.
- Wydaje mi się, że powinieneś trafić do łóżka na kilka dni... - odezwałem się.
- Nie chcę. Jest mi tutaj dobrze - powiedział to bardzo dziwnym tonem - Tylko jest tu trochę zimno - zaśmiał się lekko.

Wyjąłem z plecaka bluzę.
- Ale piździ - odezwała się koleżanka, która siedziała kilka metrów ode mnie.

Dać jej, czy Jungkookowi...
- Taehyung, to twoja bluza? Pożyczysz? - zapytała mnie sama.

Obejrzałem się na Jungkooka, a Jungkook na mnie.
- Masz moją - z opresji wyratował mnie inny chłopak.

Dałem bluzę Jungkookowi.
- Ale miękka... - odezwał się, ale w procesie zakładania zaciął się jak Windows XP.
- Aktualizacja w toku? - zapytałem, gapiąc się na jego zastygniętą pozę.

Założył powoli do końca.
-  Ktoś umarł? - zapytałem cicho.
- Mam być szczery, czy rzucić jakimś żartem? - zapytał.
- Może być szczerość - machnął ręką.
- Podoba mi się twój zapach - powiedział bardzo cicho.

NIE. NIE. NIE. NIE. NIE. NIE. NIE.

Zamilkłem na dłuższą chwilę.
- Możesz nosić tę bluzę, jeśli chcesz... - powiedziałem.
- Dziękuję - złapał jej przeciwne strony i wtulił w siebie z ciepłym uśmiechem, ponownie udowadniając, że nie jest typowym chłopakiem.

Ktoś przede mną stanął.
- Taehyung, potrzymaj mi pianki - dostałem do ręki patyk, a nauczycielka poszła w drugą stronę.
- Skąd mam wiedzieć kiedy będą gotowe... - mruknąłem.
- Zjedz, to się dowiesz - zaśmiał się Jungkook.
- Pf, w cholerę tego mają - wzruszyłem ramionami i spróbowałem - Hej, to nie jest takie złe...

Jungkook się pochylił.
- Pokaż - zdjął z patyka drugą.

Zjadł ją szybko.
- Ech - zmrużył oczy - Nie znoszę miękkiego jedzenia... niedobrze mi od tego.
- Spodziewałeś się kamienia? - zapytałem szybko.
- Nie wyśmiewaj się - szturchnął mnie.

Po długim wysiadywaniu przed ognisku przy otaczającej nas ciemności wpakowali nas z powrotem do autokaru, gdzie ZNOWU sprawdzili obecność.
- Jeon Jungkook? - usłyszałem jego imię, ale on już smacznie spał, używając mnie jako poduszki.
- Obecny - powiedziałem za niego.

Czytała dalej, ignorując mnie.
- Kim Taehyung - wyczytali mnie.
- Jestem - odetchnęłem, w końcu mogłem na chwilę zamknąć oczy.

Ten biedny Jungkook... jeśli naprawdę złamał żebro, to powinien wrócić do domu... iść do lekarza. Wiele rzeczy, byle nie siedzenie na obozie.

Włączyłem tę samą muzkę, którą on puścił na początku. Ostrożnie założyłem mu obie słuchawki, żeby nie musiał słuchać tych wrzasków.

Popatrzyłem na niego chwilę. Jungoo... te jego oczka...

Podniosłem powoli rękę. Mogę, prawda? Najwyżej zabierze... wtedy sam mnie złapał... ale...

Wsunąłem swoje palce między jego. Utwierdził uścisk naszych dłoni, a ja wciąż nie mogłem uwierzyć, że to robię.

Zasłoniłem nasze dłonie swoim plecakiem, żeby nikt nie zauważył. Żeby ten widok był tylko dla mnie... no i żeby potem o tym nie gadali.

Odetchnęłem i poprawiłem jego głowę na swoim ramieniu.
- Śpij, śpij... - nie mam pojęcia, czemu do niego gadałem.

Zamknąłem oczy i też udało mi się zasnąć.

Budząc się nie czułem ramienia, a drugim ktoś mi porząsał.
- Taehyung... Tae? - słyszałem Jungkooka.
- Już, już - chciałem wziąć plecak do rąk, ale Jungoo wciąż trzymał moją dłoń.

Obejrzałem się na niego.
- Ach, przepraszam - zabrał rękę, a ja nie miałem pojęcia co powiedzieć.

Wysiedliśmy, obaj otępieni jak zawsze. Znowu wyczytali obecność, jednak tym razem ktoś się zawieruszył. Opiekunowie zaczęli poszukiwania i marudzenie, a nas odesłali na kolację.

Jungkook grzebał pałeczkami w noodlach bez celu, a gdy ja ich spróbowałem okazały się być ohydne.
- Chodźmy już do pokoju - powiedziałem do niego - Wywalone na tych ludzi...

On jedynie obejrzał się na mnie z brakiem pewności.
- Będzie na mnie... chodź - złapałem za jego rękę.

To go przekonało. Nie szedł za mną. Obok mnie, a jednak wciąż chciał obecności mojej dłoni.

Otworzyłem pokój, a on rzucił plecakiem na bok.

Usiadł na swoim łóżku.
- Mogę spać z twoją bluzą? - odezwał się jego głos w ciemności.
- Dlaczego...?
- To tak samo jakbym miał kogoś obok siebie...
- Lubisz spać z kimś? - zapytałem spokojnie.
- To nie tak... znaczy... nie wiem. Kiedy to tam było, jak miałem 4, 5 lat, z mamą czy coś... nie mam z kim.

Nie wiedziałem co robić. Co mówić tym bardziej. Co mi wolno, a czego nie.

On jakby zapomniał o tym, że powinienem udzielić mu odpowiedzi, bo sięgnął do walizki.
- Wezmę lepiej prysznic... - pokazał na łazienkę.

Wlazł do środka, a ja zacząłem się zastanawiać jak mogę mu pomóc. Zapomnijmy o tym, że mógłbym mu zaproponować sen razem, bo zostałbym za to zabity.

Spojrzałem na łóżka.

A może jeśli przysunę je blisko siebie... on będzie spał na swoim, ja na swoim, a jednak nadal będziemy bliżej.

Odsunąłem fotel do drzwi i zacząłem wielkie przemeblowanie. Nie chciałem robić tam wywrotki, więc postanowiłem resztę jakoś przestawić... żeby wyglądało to normalnie.

Po dłuższej chwili udało mi się tego dokonać, a Jungkook albo tego nie usłyszał, albo nie chciał pytać.

Stanąłem na środku i spojrzałem na dzieło swojej pracy. Nie wygląda źle... znaczy wygląda źle, bo meble są tragiczne, ale to zawsze lepsze...

Usłyszałem drzwi.
- Świetna wiadomość! Prysznic działa! - rzucił ironicznie, powoli zwalniając ton.

Zauważył moją cudowną robotę.
- Może będzie Ci lepiej w taki sposób... TA DAAM!

Rather be there | vkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz