四4四

119 5 0
                                    

...
- Taehyung - czułem szturchanie.
- Niech ktoś go obudzi - usłyszałem bezradny głos wuefisty.

Poczułem jak ktoś podnosi moją rękę, ale nadal nie miałem siły otworzyć oczu.
- Aua, do kurwy nędzy! - zerwałem się, czując jak zatapiają moją rękę w czymś gorącym.

Podniosłem się i zobaczyłem sporo osób przed moim łóżkiem, razem z miską gorącej wody.
- W końcu - wszyscy westchnęli.

Nie widziałem Jungkooka.
- To teraz ten... - obejrzeli się w drugą stronę.

Zobaczyłem półmartwego Jungkooka rozrzuconego po łóżku, zupełnie jakby pływał w basenie.
- Ja go obudzę - podniosłem się szybko - A państwu mówię: DO WIDZENIA - wypchałem ich wszystkich za drzwi, czując się niezręcznie.

Spojrzałem jeszcze raz na Jeona. Matko, jaki on jest uroczy, gdy śpi... ja naprawdę mam... dlaczego to powiedziałem?

Podszedłem powoli.
- Jungoo... - odezwałam się cicho.

Położyłem rękę na jego ramieniu już drugi raz w karierze. Potrząsnąłem nim delikatnie.
- Jungkook...

Spojrzałem na jego bezwładnie leżącą rękę. Podniosłem swoją dłoń.
- Jungoo - odezwałem się jeszcze raz.

Dotknąłem jego ręki. O matko, jaka delikatna...

On jedynie odetchnął i pełen chęci do życia odwrócił się do mnie plecami.
- Aha... - wywróciłam oczami.
- Jungkook - postanowiłem przestać z tą delikatnością - Wstawaj, pensjonat się pali.
- Nie boję się ognia... - zaszeptał, co wyrwało mnie z równowagi.

Wciąż trzymałem dłoń na jego ręce.
- Wstawaj, musimy iść na śniadanie.
- Już, daj mi jeszcze chwilę... - znowu się obrócił.

Nie mogłem powstrzymać śmiechu, widząc jak jego włosy poleciały na górną część poduszki.
- Mama ma Ci przyszykować ubranka? - zacząłem się wygłupiać.
- Tam stoi walizka, mamo. Nie mam nic do ukrycia - stwierdził szybko.

Nie takiej odpowiedzi się spodziewałem.

Zabrałem rękę i podszedłem do jego walizki.
- Myślałem, że żartujesz... mam Cię też ubrać, synku? Chcesz, żebym Cię karmił? Poczekaj, może mają plastikową łyżeczkę z księżniczką Disney'a...
- Rzuć mi jakieś spodnie i bluzę... najlepiej też koszulkę.

Rozejrzałem się po idealnie poskładanych ubrankach. Prawie wszystko było czarne.
- Widzę, że jesteś gotowy na czyjś pogrzeb...

Nie odezwał się.

Rzuciłem mu spodniami w twarz. Po chwili oberwał też obiecaną koszulką i bluzą.

Nie wyglądał, jakby miał w planach wstać.
- Pospiesz się, noo - zabrałem mu obie kołdry.
- Już, już... - podniósł się do pozycji siedzącej.

Stałem jak głupi, nie wiedząc co ze sobą zrobić.
- A Ty nie masz zamiaru się przebrać? - zapytał z ciekawością w głosie.

Zdjął sobie koszulkę, a ja obróciłem się z zastygnięciem.

God bless moje oczy, on ma sześciopak.
- Dobrze się czujesz? - dopytał.
- Taaa - wyjąłem szybko ubrania ze swojej walizki.

Skoro on się nie wstydzi, to czemu ja miałbym?

Usiadłem na łóżku i zdjąłem koszulkę. Nie patrz na niego, nie patrz.

Chwila, chwila. Ze stresu zapominam o własnej formie.

Usłyszałem dziwne mruczenie i Jungkooka trzaskającego swoją twarzą o łóżko.

Ubrałem się najszybciej jak potrafiłem.
- Chłopaki, już? - usłyszałem pukanie.
- Jungkook nadal w stanie wegetatywnym, ale jesteśmy na dobrej drodze.
- Zejdźcie potem na stołówkę. Szybciej - rzucił wuefista po raz ostatni, po tym najwyraźniej odchodząc.

Jak już spojrzałem na Jungoo był ubrany. Szybki chłopak.
- Nie sądziłem, że w naszej klasie ktoś poza mną dba o swoje ciało - wstając szturchnął mnie - długo rzeźbiłeś brzuch? Wyglądasz, jakby rzeźbił Cię renesansowy artysta.

Matko, dlaczego on mówi do mnie takie rzeczy.
- Trentuję jakoś od dwóch lat - szurnąłem szybko.
- Robi wrażenie... - powiedział, w końcu idąc za mną na dół.

Kiedy weszliśmy do stołówki kilka osób zaklaskało ironicznie.
- Więc jednak żyją - rzuciła nauczycielka od fizyki.

Jungkook usiadł i zaczął się zajadać. W końcu zgłodniał, już zaczynałem się mar... twić...

Usiadłem obok niego i też wziąłem się za jedzenie. Przy stole panował straszny gwar. Jak na targu.

Nie słyszałem ani słowa o dziwactwach z nocy, nikt nawet dziwnie się na nas nie patrzył.
- Zapakujcie w plecaki co tam chcecie, za pół godziny zbiórka przed wyjściem. Jedziemy nad jezioro, będzie turnieje i kilka innych rozrywek. Wiczorem ognisko, pianki i tak dalej - rzuciła podekscytowana chemiczna.

Obłędnie...

Ja i Jungkook wróciliśmy do pokoju. On zaczął pakować coś do plecaka.
- Co mam ze sobą wziąć... - położyłem rękę na własnym karku z zakłopotaniem.
- Najważniejsze, żebyś wziął siebie i m...
Obejrzałem się na niego.
- ... małą torbę. Chyba nie chcesz bawić się w dragaża... - rzucił szybko.

Wziąłem swój plecak, wrzuciłem do niego wodę, słuchawki na czarną godzinę i cieplejszą bluzę w razie apokalipsy.
- Turnieje... ciekawe jakie - Jungkook się przeciągnął - Chciałbym rozprostować jakoś kości.
- Ja tam chcę już ognisko - zaśmiałem się lekko.
- Szlag, nie naładowałem telefonu... - odezwał się z zmieszaniem.

Podniosłem swój, który z zadowoleniem pokazywał 70%, mimo, że zapomniałem go wczoraj podłączyć.
- Mamy mój. Mam dwójkę rodzeństwa, potrafię się dzielić - uśmiechnąłem się do niego.
- Mam małe słuchawki - wyciągnął z plecaka - jakiej muzyki słuchasz?

Jakiej muzyki słucham...
- Obojętnie, byle nie wiało ciszą - wzruszyłem ramionami.

Jungkook uśmiechnął się naprawdę uroczo.

Po naprawdę dłuższym czasie, głównie zapełnionym szukaniu zgub, liczeniu nas 100 razy i uciszaniu nadpobudliwych wylądowaliśmy na swoich miejscach.
- Mogę przy oknie? - zapytał ponownie Jungkook.
- Jasne - odpowiedziałem to samo.

Usiadł spokojnie, uśmiechając się z zadowoleniem.

Wsadził mi do ucha słuchawkę, a drugą sobie.
- Ty coś puść - podałem mu swój telefon.

Włączył jakąś słodką balladę i odchylił głowę.

Zagapiłem się na niego. Ten chłopak... jest naprawdę wyjątkowy.
- Wciąż chce mi się spać... próbowałem sobie tłumaczyć to uczucie wzroku na mnie Tobą, ale czułem go na plecach - rzucił - późno zasnąłem.
- Prześpij się teraz. To też obce miejsce, ale teraz możesz być pewien, że Cię pilnuję.
- Taehyung... - obejrzał się na mnie.

Czy ja znowu walnąłem coś głupiego...?

Postanowiłem się nie odzywać. Odchylił głowę, ciężko wzdychając. Zamknął oczy.

Siedziałem chwilę w zakłopotaniu, oglądając resztę ludzi. Nauczycielka stała i gapiła się na mnie dziwnie.
- Coś nie tak?... - wydusiłem.
- Zawsze tak trudno Cię obudzić? - zapytała.
- Ach, to... można powiedzieć, że to wyjątek... zwykle wstaję od razu na sam dźwięk budzika.
- A Jungkook tak na każdej wycieczce - wywróciła oczami - Zwykle musieliśmy go zrzucać z łóżka.
- Pewnie jest inny sposób... bardziej bezpieczny.

Ona pokiwała głową.
- Mam nadzieję. Nie chcemy pewnego dnia złamać mu kręgosłupa - przybiła rękę do uda, śmiejąc się silnie.

Nieszczególnie mnie to rozśmieszyło, o czym się przekonała. Uciekła na swoje miejsce.

Głowa widocznie śpiącego już Jungkooka powoli przechylała się na szybę.
- Chodź do mnie, Jungoo... - szepnęłem, przekierowując go na swoją stronę.

Jego głowa ułożyła się na moim ramieniu jak na poduszce. Miło było go trzymać... blisko siebie.

Od razu poczułem jego zapach. Te perfumy tyle trzymają...?

Westchnęłem i wyprostowałem się.

Jungoo...

Rather be there | vkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz