十七17十七

80 4 0
                                    

Do końca dnia nic nie robiliśmy. Jungoo opanował się w porę, bo niedługo później pojawiła się moja rodzinka.

Mój świeżo upieczony chłopak spał u mnie drugą noc. W moim domu, moim pokoju, moim łóżku... i przy mnie. Bardzo polubił leżenie pod moją ręką, jakby czuł się wtedy broniony.

Rano zjedliśmy śniadanie (moja mama nie wypuściłaby nas bez tego) i ruszyliśmy do szkoły.
- Nie patrzymy na siebie dziwnie. Nie zmieniamy miejsc - Jungoo zaczął panikować, kiedy byliśmy blisko.
- Żadnego całowania, dotykania, wiem Jungoo... wiem - powiedziałem do niego.

Kiwnął głową.

Przyciągnął mnie do muru i rozejrzał się dziwnie.
- Ostatni raz przed tym cyrkiem - szepnął do mnie.

Ten ostatni przed szkołą pocałunek trwał tylko kilka sekund. Po nim poczułem się zostawiony.

Weszliśmy do szkoły blisko siebie, ale bez rąk.
- Dzień dobry - nasza dobra dusza wyleciała z impetem do klasy.
- Hej Jungkook - wszyscy odpowiedzieli mu jak zawsze.

Sprawdził godzinę w telefonie. TEN IDIOTA MA TO ZDJĘCIE NA BLOKADZIE.
- Jungkook, zmień to natychmiast - rzuciłem.
- Spokojnie... - szturchnął mnie lekko - Mam dziś dobry humor i twoje marudzenie mi go nie zepsuje.

Powiedział to, żeby brzmieć wiarygodnie. Żeby brzmieć jak ten Jeon Jungkook, którego znają oni. Nie jak mój Jungoo.

Rozsiedliśmy się spokojnie.

Trzy lekcje minęły bez zastrzeżeń. Ale w tamtym momencie, na początku czwartej lekcji, a mianowicie nieszczęsnej fizyki usłyszeliśmy słodki dzwoneczek.
- Kim Taehyung i Jeon Jungkook proszeni są do gabinetu dyrektora - usłyszeliśmy z głośnika.

No to koniec.
- Idźcie - rzuciła fizyczka, kontynuując swój wywód.

Wyszliśmy powoli.
- Pierwszego dnia daliśmy się wkopać? Pewnie ktoś zobaczył tą twoją tapetę - zacząłem się przejmować.
- W żadnej szkole mnie nie będą chcieli... ojciec mnie zabije jak się dowie...

Otworzyłem drzwi od gabinetu dyrektora i wpuściłem Jungoo przodem.

Zamykając za sobą drzwi zobaczyłem oziębłą minę ukochanego dyrcia.
- Siadajcie - powiedział, a ja zdążyłem zauważyć w kącie pokoju nauczycielkę od biologii.

Co za ironia...
- Co zrobiliśmy? - zapytałem, udając spokój.
- Nagrano was przed szkołą.
- Przed szkołą nie ma kamer - rzucił pewny siebie Jungkook.
- Ale są uczniowie i ich telefony - dyrektor go zripostował.

Odetchnęłem ciężko, zaciskając ręce na własnych kolanach.
- Czy ja naprawdę muszę dzwonić po waszych rodziców? - załamał się.
- Chce Pan dzwonić po nich, bo ktoś jest kapusiem? Nie zrobiliśmy nic złego - rzuciłem zdezorientowany.

Wyglądał, jakby go to obraziło.
- Chłopaki, jesteście młodzi, niepoważni... - odezwała się nauczycielka z boku.
- Czegoś nie rozumiem? Co jest złego w takim zachowaniu? W szkole były spotkania na ten temat, gadania o tolerancji - powiedział Jungkook.
- Tolerancji na wandalizm? - dyrektor uniósł brew.

Zdziwiłem się tak, jak Jungkook.
- Słucham? Jakiego wandalizmu?
- A czym innym jest graffiti na murze? - zaczął się irytować.

Ja i Jungkook rypnęliśmy śmiechem.
- Wandalizm? GRAFFITI? Nigdy w rękach sprayu nie trzymałem - próbowałem się uspokoić.
- Niech Pan pokaże to nagranie - rzucił Jungkook.

Nauczycielka pokazała nam dwóch kolesi bawiących się sprayami na szkolnym murze, w środku nocy.
- I skąd pomysł, że to ja i Jungoo? - uśmiechnąłem się niepoważnie.
- Ktoś nam tak powiedział... że to Jungkook i Taehyung...
- Kto?
- Nie musicie tego wiedzieć. Możecie wracać na lekcje - rzuciła zagubiona.

Wyszliśmy, a ja myślałem, że pęknę z zażenowania i śmiechu jednocześnie.
- O nie, ty zły Jungoo, malujesz szkolne cegły - zagroziłem palcem.
- Ciekawi mnie tylko kto miał na tyle odwagi, żeby na nas donieść - uspokoił śmiech.

Uśmiechnąłem się do siebie.
- Mam wywalone na ich opinie. Na wszystkich i wszystko. Jestem z moim chłopakiem i nie wstydzę się tego - rzucił, łapiąc za moją rękę.
- A jak jednak ktoś nas zobaczy to będzie płacz i zgrzyt zębów...

Kiedy to powiedziałem zza narożnika wyszła jakaś dziewczyna z pierwszej klasy.

Ominęła nas ze strachem w oczach.
- Plus jeden do pewności siebie - uśmiechnąłem się do Jungkooka.

Do końca lekcji nic się nie wydarzyło. Jungkook postanowił wrócić do domu, a ja uznałem, że powinienem go odprowadzić.

Jego dom był zwykły. Jak każdy inny.
- Trochę się martwię - powiedział cicho, stojąc przed furtką.
- Będzie okej - uśmiechnąłem się do niego - Możesz na mnie polegać, zadzwoń do mnie, jeśli będziesz mnie potrzebował, przyjdę.

Zrobił pewnego rodzaju smutny uśmiech.
- Będzie okej...

W tamtym momencie zza drzwi jego domu wyleciał facet naszego wzrostu. Całkiem... spory facet, że tak to ujmę. Źle mu z oczu patrzył.
- Jungkook, gdzieś ty był?! - rzucił od razu do niego.

Jungoo obejrzał się na mnie na sekundę. Oparł rękę o płot i cofnął się kawałek.
- To jest mój chłopak - wydusił od razu, pokazując na mnie ręką.

Takiego obrotu spraw nawet ja się nie spodziewałem. Chciałem wyjść na pewnego siebie i okazać Jungkookowi, że z nim nie pogrywam.

Uniosłem lekko głowę w geście przekonania.
- CHŁOPAK? MÓJ JEDYNY SYN - zatrząsł rękami w jego stronę - JUNGKOOK!

Odwrócił powoli głowę.
- Tacy jesteśmy i nie da się nic z tym zrobić - powiedziałem - Kocham go.
- Brzydzę się was - zagiął ostro brwi - Takie są z was panienki...

Jungkook nabrał powietrza.
- On nie jest żadną panienką. Ani ja - wydusił Jungoo.
- Nie pokazuj mi się na oczy - rzucił jego "tata" - Nie mam już syna.

Szybko wszedł do środka, a Jungkook szybko puścił swoją bluzę, którą ze stresu zaciskał w ręce.

Obejrzałem się na niego.
- Co zrobiłem nie tak... gdzie popełniłem błąd - położył rękę na swojej głowie - Dlaczego muszę taki być...

Przytuliłem go do siebie bardzo powoli, ale w tym samym momencie usłyszałem po raz kolejny otwierające się drzwi.
- Jungkook... - zobaczyłem jakąś kobietę.

Podeszła powoli do bramki.
- Jestem twoją matką. Zawsze będę Cię kochać - powiedziała z bardzo przykrą miną.
- Przepraszam, mamo... - odezwał się do niej.

Obejrzała się na mnie.
- Proszę. Bardzo Cię proszę, dbaj o mojego syna. Choć nie rozumiem, choć nie jestem wami i nigdy nie będę. Choć chciałabym czuć to, co czujecie wy... chcę, by mój syn... był moim synem - powiedziała do mnie z przekonaniem.
- Mój dom jest jego domem - rzuciłem - jest ze mną bezpieczny.

Kiwnęła głową bardzo lekko.
- Przepraszam, że nie jestem w stanie zrozumieć... - szepnęła, wycofując się do domu.

Jungoo odetchnął silnie.
- Nie mogę u Ciebie wiecznie siedzieć. To żerowanie - rzucił szybko.
- Wcale nie...

Rather be there | vkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz