十十20十十

80 3 0
                                    

Patrzył mi głęboko w oczy, a ja jemu jeszcze głębiej. Panowała głupia cisza, przy której próbowałem się uspokoić i opanować.

Zabrałem powoli ręce, ale zapomniałem, że nie jest to ściana, a Jungoo, przez co przesunąłem rękami wzdłuż jego ciała.
- Zawsze chciałem, żebyś mnie tak dotykał - odezwał się, a ja obejrzałem się na niego.

W śnie też mnie kochał. Nie wiem, nie mam pojęcia dlaczego, ale nie zdziwiło mnie to, co powiedział.
- Żadnej reakcji? - zapytałem razem z nim, w tym samym czasie.

Cofnąłem się o krok.
- Powiedziałem, że Cię kocham, a ty zachowujesz się, jakbyś o tym zapomniał - powiedzialem.
- Nie wiem co robić, mózg mi się gotuje. Chciałeś, żebym wyszedł, kiedy postawiłem opór wymieniłeś kilka rzeczy, o których marzę i spełniłeś dwie z nich. Co mam o tym myśleć? Jak reagować?

Cofnąłem się o kolejne dwa kroki.
- Wszystko mi już obojętne, powiedz czy coś do mnie czujesz.
- Czy wyglądam jak męska dziwka? - wydusił, a ja odrzuciłem mu krótkie "Co?".

Obejrzał się na bok.
- Przecież nie chciałbym, żeby robił ze mną takie rzeczy ktoś, do kogo nic nie czuję... nie przejdzie mi to teraz przez gardło, jak tak na mnie patrzysz - zacisnął jedną rękę w pięść.

Nic do stracenia jak zawsze. Obojętnie, wszystko obojętne.
- Seksownym wzrokiem? - zapytałem.
- Przestań czytać mi w myślach - ułożył jedną rękę na swojej głowie.
- Właściwie, to wiem dokładnie czego teraz chcesz...

Podszedłem do niego, a on cofnął się w miarę możliwości.
- Być przybitym do ściany, przez chłopaka, którego kocham? - powiedział cicho.

Wsunęłem ręce pod jego uda i podniosłem. On instynktownie owinął ręce wokół mojego karku.
- Sądziłem, że będziesz lżejszy... - odezwałem się, niosąc go powoli na górę.
- A ja sądziłem, że chcesz mnie wyrzucić - powiedział spokojnie.

Ułożyłem go na łóżku.
- Siedź i się nie ruszaj - odetchnąłem, wciąż próbując się uspokoić.
- Chcesz zobaczyć czy bez koszulki wyglądam tak, jak w twoim śnie? - zapytał dziwnym tonem.

Pociągnął mnie mocno za rękę, przez co wylądowałem na łóżku plecami do dołu.

Usiadł na mnie.
- Dlaczego to robisz? - zapytałem cicho - Siedzisz mi na kroczu, Jungoo... - powtórzyłem to, co powiedziałem w śnie.
- Wiem - poruszył się lekko.
- Ty mała cholero... - mruknąłem - zejdź.
- Nie podniecam Cię? - zapytał dziwnym tonem.

Powtarzał się. To już miało miejsce.
- Myślisz, że gdybyś mnie nie podniecał, kazałbym Ci zejść?

Zdjął z siebie bluzę i rzucił ją na podłogę. Po tym pochylił się i pocałował mnie. Nie potrafiłem zaprotestować, a czułem, że popełniam jakiś błąd i to się źle skończy.

Nie chciałem się hamować, ale przypomniał mi się aparat. Chciałem po niego wstać.
- Nie ruszaj się... proszę - mruknął, ale ja wywaliłem go na plecy.

Sięgnąłem po aparat.
- Pokaż się ładnie - powiedziałem mu to cicho, ale nie wyglądał, jakby potrafił zareagować.

Zrobiłem mu kilka zdjęć.
- Nie sprzeciwiaj mi się - podwinąłem ręką jego koszulkę.
- W ogóle nie przypominasz siebie, to mnie podnieca... - rzucił szczerym tekstem, a mnie to tylko rozbawiło.

Historia może się czasem powtórzyć...

Złapałem za jego nogawki i zsunąłem spodnie z nóg.

On wyglądał, jakby się wystraszył, szczególnie, kiedy pozbawiłem go też koszulki.
- Nie powiesz, żebym przestał? - zapytałem z uśmiechem.

Pocałował mnie, ale chciałem, żeby z powrotem wylądował na plecach, więc oddałem mu pocałunek i docisnąłem ręką do dołu jego klatkę.
- Budzisz się? - zapytał.
- Co?

!

Czułem szturchanie.
- Budzisz się, Tae?
- Co? - podniosłem się szybko.

Zobaczyłem Jungkooka i jego uśmiech.
- Jak dzisiaj nie idziesz, to mogę wyjść - powiedział.

Nie.
- Nie, nie, nie - złapałem się za głowę, moment po tym popadając w silny płacz.
- T-Tae? Co się stało? - zapytał lekko wystraszony.

Znowu to samo, miałem rację.
- Jaki jest dzień? - zapytałem.
- Czwartek - wydusił ledwo.
- Nie wychodzę dzisiaj z domu - zakopałem się pod kołdrą, tłumiąc szloch.
- Powiedz mi co się stało - złapał rękami za kołdrę.

Zacisnąłem ją w rękach.
- Mam straszne sny - rzuciłem szybko.
- Koszmary?...
- Stają się koszmarem dopiero po przebudzeniu - wydusiłem.

Zapadła cisza. Na jego miejscu też bym się nie odezwał i nie potrafił zrozumieć.

Wyciągnął mi kołdrę z rąk i przytulił mnie do siebie.
- To był tylko sen. Jungoo przyszedł do Ciebie - powiedział cicho.
- Zapomnij o mnie, Jungkook. Odbija mi na twoim punkcie - ułożyłem rękę na jego ramieniu.
- Słucham? - wydusił.
- Już mówiłem to wiele razy, ale wyjdź... Kochanie, proszę... - słowa myliły mi się z ciałem.

Wtuliłem się w niego jeszcze mocniej.
- Trzymasz się przy mnie i chcesz, żebym wyszedł? To jakaś przenośnia, że mam wyjść razem z Tobą? Wyciągnąć Cię z łóżka? Jeśli bardzo chcesz, mogę Cię zanieść - zaśmiał się cicho i ułożył dłoń na mojej głowie.

Chociaż nie było to zbyt łatwe, to trochę mnie pocieszył.
- Nie, naprawdę zostanę dzisiaj w domu... Idź, bo przeze mnie się spóźnisz.
- Jeśli czujesz się dziś niepewnie lub bardzo źle, mogę zostać z Tobą. Ty się mną opiekowałeś - powiedział z lekkim i bardzo ciepłym uśmiechem.

Nadal go nie puszczałem. On nie puszczał mnie. Był kochany i buzowało od niego dobrą aurą.
- Nie wiem czy miałbyś coś do roboty... prześpię cały dzień...
- Dlaczego płakałeś? - oberwałem w twarz okropnym pytaniem - Tak naprawdę.
- Sny... mówiłem.
- Co Ci się śniło? - zapytał od razu.

Pokręciłem głową.
- Nie powiem Ci.

Zamilkł, po tym głaszcząc mnie po głowie.
- W porządku... nie muszę wiedzieć... ale w zamian odpowiesz mi na inne pytanie - rzucił pewnym tonem.
- Jakie?
- Bo nie wiem czy pamiętasz, ale kilka minut temu powiedziałeś do mnie "Kochanie". Dlaczego mnie tak nazwałeś? - zapytał, jakby był tego tylko ciekawy.

Wepchnąłem twarz w jego ramię.
- Tak mi się wymsknęło...
- Będziesz tak teraz mnie nazywał? - dorzucił kolejne pytanie.
- Nie... przepraszam, pewnie dziwnie to zabrzmiało z ust chłopaka - nagle do głowy wpadła mi wymówka - Moja mama często tak nazywa innych. Udzieliło mi się.
- Aa... to ma sens. Zdecydowanie większy, niż randomowe nazywanie mnie "Kochaniem".
- Coś dziwnie drążysz temat - rzuciłem, na co on dziwnie drgnął.

Po tym odetchnął bardzo ciężko.
- Pierwszy raz ktoś mnie tak nazwał.
- To moja ulubiona wersja Ciebie... kiedy jesteś taki spokojny i pogodny - w końcu się od niego oderwałem.

Wywaliłem się na plecy.
- Nie miałeś jeszcze okazji zobaczyć zbyt wielu moich wersji. W moim ciele siedzi kilka różnych osób - podniósł rękę na własne ramię.
- A właśnie. Rozgość się - pokazałem rękami na swój pokój.

Usłyszałem szurnięcie.
- Oficjalnie się rozgaszczam i rzucam plecakiem na bok - powiedział, a mnie wyjątkowo to rozbawiło.

JUNGOO!

Rather be there | vkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz