十四14十四

128 5 0
                                    

Jungkook dostał moje ubrania, żeby nie musiał egzystować w wiadomo jakich. Zmusiłem go do golfu, żeby nie było widać tych krwistych śladów.

Nie wiedziałem, że będę dla niego taki nielitościwy. Że zmuszę go do czegoś takiego. Martwię się. Co teraz o mnie myśli? Zmienił zdanie? Przesadziłem, to na pewno.

Siedział w kompletnej ciszy, od kiedy wyszedł z łazienki, czyli jakieś 30 sekund.
- Przepraszam... po prostu...
- To było świetne - znowu zasłonił swoją twarz rękami - Ale nie wiem jak mogłem na to pozwolić... chcę tego jeszcze raz - mówił, podczas gdy ja oglądałem czerwone ślady na jego szyi.

Obejrzał się powoli na mnie.
- Bardzo to widać?...
- Niezaprzeczalnie - kiwnąłem głową.
- Jak mogłeś mnie tak dotykać... przez Ciebie cały czas będę o tym myśleć i będę chciał więcej...

Przesunąłem się do niego kawałek.
- Mógłbym całe dnie słuchać twoich słodkich jęków, ale na moje nieszczęście nie mieszkam sam. Do czasu. Pewnego dnia zacznę Cię dręczyć i nie wypuszczę przez całą noc - szepnąłem mu szybko do ucha.

Zadrżał ostro.
- Przestań mnie znowu pobudzać... strasznie łatwo Ci to przychodzi. Jesteś za bardzo... p-pociągający - wydusił.

Pociągający? To ciekawe...

Pogłaskałem jego głowę. Nie sądziłem, że kiedy pozwoli mi na tyle zachowam się w ten sposób. Nie mogłem przewidzieć, że będę chciał zafundować mu... "rozkosz", przy tym w ogóle się nie wstydząc. Bawiło mnie to.

W końcu obiło mi się o uszy to, czego w tym momencie nie chciałem. Weszli do domu.

Ach, czyli to był ostatni raz, kiedy się całowaliśmy...

Rzucił się na mnie. Jungkook się na mnie rzucił.

Zaczął mnie całować jak opętany, a ja jakby zapomniałem o wszystkich zagrożeniach.

Puścił mnie po około dziesięciu sekundach.

Wyrównaj oddech, Jungkook. WYRÓWNAJ ODDECH TAE, SZYBKO.

Jungkook siedział na łóżku, a ja chcąc oszczędzić mu wstydu szybko rozsiadłem się na fotelu.

W tamtym momencie wpadła mama.
- Co wy robiliście przez tyle czasu... - zapytała z uśmiechem.

A TAM MAMO, ZMUSIŁEM JUNGKOOKA DO EREKCJI. NIC SPECJALNEGO.
- Spaliśmy trochę dłużej i gadaliśmy o bzdurach - wzruszyłem ramionami.

Ona uśmiechnęła się jeszcze silniej, bez żadnej ironii.
- Zostajesz na dłużej, Jungkook? - zwróciła się do niego.
- J-Ja... Nie chcę nadużywać Pani gościnności... - rzucił zestresowany.

Sam nie spodziewałem się takiego posunięcia z jej strony.
- To żaden problem. Możesz zostać ile chcesz, jesteście wyjątkowo grzeczni - uśmiechnęła się.
- Pokłóciłem się z ojcem - nie spodziewałem się, że Jungkook postanowi się otworzyć - Nie chcę na razie wracać do domu, bo czekam aż emocje opadną. Przechodzę pewnego rodzaju ciężki okres i nie mogę dogadać się z rodzicami - powiedział powoli.
- Ach, rozumiem Cię, Kochanie - odezwała się do niego tak, jak do wszystkich, kiedy chciała być miła - Czuj się jak u siebie w domu... mam nadzieję, że wszystko się ułoży..

Jungkook na chwilę obejrzał się na mnie.
- Tae, dbaj o niego... - zwróciła się do mnie.
- Będę dbał - kiwnąłem głową.

Uśmiechnęła się lekko.
- Jesteście głodni? Mama może wam coś przynieść - zaśmiała się cicho.

Przed chwilą się ostro całowaliśmy. To by było nieco dziwne.
- Ja nie jestem głodny, dziękuję - odezwał się za mnie Jungkook.

Moja mama widocznie stwierdziła, że ja nie mam nic do gadania, bo kiwając głową poszła sobie.
- Witaj w swoim domu - wzruszyłem ramionami i pokazałem na mój pokój - w swoim pokoju.

Uśmiechnął się do mnie lekko.
- W pakiecie ze mną. To taki gratis - powiedziałem spokojnie.
- Ty i twoja rodzina jesteście naprawdę dziwni... no i kocham Cię - mruknął nieco zawstydzony - Bardzo.

On jest taki cudowny... miły, wyjątkowy.
- Kocham też twój zapach - powiedział cicho, przytulając samego siebie (miał mój golf, że tak przypomnę).
- Wiem, że wszystko się kiedyś kończy... - właściwie to chciałem powiedzieć to do siebie, ale skoro już przeszło mi przez gardło musiałem dokończyć - w naszym wieku tym bardziej... tylko chciałem Cię prosić, że kiedy uznasz, że mam sie odczepić to powiedz to tak szybko jak się da...

Obejrzał się na bok, jakby czegoś tam szukał.
- Nie powieneś się we mnie... do mnie czegoś czuć - dorzuciłem - Pewnie nie jestem tym, za kogo mnie uważasz... to znaczy chciałbym... żeby tak zostało. Żebyś czuł do mnie to wszystko, co ja czuję do Ciebie... ale martwię się zmianą.
- Nie chcę, żebyś mnie zostawiał - powiedział cicho - uwielbiam kiedy na mnie patrzysz tak, jak teraz... tym swoim... seksownym wzrokiem... - te słowa wyrzucił z siebie z zawstydzeniem - To sprawia, że od razu robi mi się ciepło... było tylko kilka momentów, kiedy na mnie nie patrzyłeś przez te miesiące... wtedy to ja obserwowałem Ciebie...

Jak mogłem tego nie zauważyć... już dawno bym się do niego zbliżył... już dawno temu bym go miał przy sobie.
- Nie chcę taki być... i jestem taki szczęśliwy, że Ty też to wszystko do mnie czujesz, ale martwię się o konsekwencje - mruknął.
- Pieprzyć konsekwencje - podszedłem do niego - Ty jesteś mój, ja jestem twój. Póki tak jest nic innego nie ma znaczenia - rzuciłem, trzymając jego twarz w rękach.

Chciałem nauczyć się nad sobą panować... uspokoić się, oglądając jego twarz. Choć czasem był zaniepokojony, szczęśliwy lub smutny, miałem ochotę dotykać jego ciała.

Czekałem na moment, w którym powie "zostaw mnie", ale jeszcze się to nie zdarzyło.

Mój ojciec był w pracy. Mama miała zaraz wyjechać z braćmi, bo o tej porze zawsze jadą na plac zabaw.
- Tae, my idziemy! Zostawiłam wam ciastka na blacie - rzuciła z domu moja rodzicielka.
- Dobra - powiedziałem na tyle głośno, żeby mnie usłyszała.

Wciąż patrzyłem w ukochane, lśniące migdałki mojego aniołka, trzymając jego twarz w rękach.

Słysząc zamykające się na dole drzwi nie potrafiłem nad sobą panować.
- Znowu jesteśmy sami - powiedziałem powoli, kładąc jego plecy na łóżku.
- Nie czekaj na moje przyzwolenie - mruknął do mnie.

Zniżyłem się lekko i przybijając jego ręce do pościeli pocałowałem go. Tak dobrze, znowu jest dobrze.

Nie czekaliśmy na zbawienie. Nasze języki od razu zaczęły ze sobą walczyć. Chciałem, żeby to trwało wiecznie.

Krew we mnie buzowała, kiedy z każdą sekundą zbliżenia uświadamiałem sobie swoją dominację.

Puściłem jego ręce, żeby nie zatrzymać mu krążenia.

Podniósł je od razu i wsunął pod moją koszulkę. Nie czekał na cokolwiek. Na moment przerwał pocałunek, tylko po to, żeby zdjąć moją górną warstwę i rzucić ją na podłogę.

Jego zachowanie mnie pobudzało. Na początku nie czułem się wyspany, ale on sprawiał, że nie mogłem zatrzymać swojego pożądania.

Rather be there | vkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz