09, katastrofa

1.3K 161 66
                                    

  Minęło trochę czasu, nim Nanako wróciła do pomieszczenia. Wyglądała na mocno zaniepokojoną, w ręce trzymała telefon.

  — Nie odbiera — mruknęła. — Próbowałam dodzwonić się do jej przyjaciół, ale wiedzą tylko tyle, że ostatnio przebywała w Jokohamie, gdzieś w okolicy portu.

  — Można się było tego spodziewać — stwierdził Bakugo i z ponurą miną wstał z kanapy. — Jej numer telefonu? — zapytał, wyjmując smartfon z kieszeni spodni.

  Kobieta szybko mu go podyktowała, po czym zapadła głucha cisza.

  — Musimy już iść — powiedział w końcu Katsuki, a Nanako jedynie kiwnęła głową i uśmiechnęła się smutno.

  — Kocham cię, braciszku. Żegnaj — szepnęła, a z jej oczu, kolejny raz tego wieczoru, popłynęły łzy.

  Eijiro już nawet nie sięgnął po długopis, by coś napisać. Po prostu wpatrywał się w jej twarz, jakby chciał zapamiętać każdy jej szczegół.

  — Żegnaj, Nana — mruknął i wyszedł z pomieszczenia, nie mogąc znieść myśli, że jego siostra przecież i tak go nie słyszy.

  Bakugo natychmiast ruszył za nim, wcześniej wykonując jakiś nieokreślony gest w stronę Nanako, który równie dobrze mógłby być skinieniem głowy i wskazaniem nią na drzwi wyjściowe.

  Przez całą podróż autem żaden z nich nie odezwał się ani słowem. Bakugo z jakiegoś powodu niebywale męczyła ta cisza, którą kiedyś uznawał za zbawienną. Z przerażeniem odkrył, że zaczyna przyzwyczajać się do tego idioty, mimo że od poznania go nie minęły nawet dwa dni. Przez głowę przemknęło mu się nawet, że może to Przeznaczenie robi swoje, ale prędko odrzucił od siebie tę myśl. Był silny przez tyle lat, to i dalej będzie.

  Nie podda się tak łatwo.

°•°•°•°•°•°•°

  — Kiedy będzie kolacja? — zapytał Kirishima tego wieczoru, na co Katsuki odpowiedział mu jedynie wściekłym spojrzeniem.

  Od paru godzin bezustannie ślęczał na laptopie i zbywał Eijiro, który nieustępliwie zaglądał mu przez ramię, by zobaczyć, co robi.

  — Jeżeli ty nie zamierzasz jej zrobić, to zrobię ją sam! — zawołał w końcu zdenerwowany mężczyzna, podchodząc do lodówki i szybko ją otwierając, po czym równie szybko zatrzaskując. — Dlaczego nie ma nic do jedzenia?!

  — Bo nie kupiłem — mruknął Bakugo, nawet nie racząc na niego spojrzeć.

  Kirishima przez moment wpatrywał się w niego ze wściekłością.

  — I nie zamierzasz nic kupić, tak? — zapytał, starając się tłumić gniew.

  — Ta, i nie wiem, czym się tak bulwersujesz. Nie grozi ci przecież śmierć z głodu.

  Kirishima zmarszczył brwi i bez słowa ruszył do drzwi.

  — Co robisz? — zapytał w końcu Bakugo, zaniepokojony nagłą ciszą. Zaniepokoił się jeszcze bardziej, gdy zauważył, że po Kirishimie nie ma ani śladu, a jego portfel zniknął.

°•°•°•°•°•°•°

  Po pierwsze, należy zaznaczyć, że Kirishima wcale nie chciał nic kraść, rozwalać, a tym bardziej nie miał zamiaru przyprawić o zawał serca starszą panią, pracującą jako ekspedientka w pobliskim supermarkecie.

  Wszystko zdarzyło się przypadkiem, zaczynając od tego, że jakiś przypadkowy klient zaczął wrzeszczeć, gdy zauważył lewitujący koszyk na zakupy. To właśnie wtedy Eijiro stwierdził, że może powinien zacząć się jakoś maskować. Ruszył więc do działu z ubraniami i wybrał ogromny płaszcz, który sięgał mu do kostek, oraz wielki kapelusz przeciwsłoneczny. Pędem włożył je na siebie, uważając, by jak najlepiej zakryć każdy kawałek skóry i dotychczasowego ubrania, które (ku jego niezadowoleniu) pozostawało niewidzialne dla normalnych ludzi.

  Gdy już miał wracać do zakupów, zauważył, że jakaś kobieta uklęknęła nad jego zakupami i ze znudzoną miną zaczęła je przeglądać. Podszedł do niej szybko i z kamienną twarzą trzepnął ją po głowie. Ta podniosła wzrok i na widok dziwnego nieznajomego, odzianego w długi płaszcz, którego rękaw właśnie uderzył o jej włosy, zaczęła się cofać. Zaraz też wpadła na regał, z którego natychmiast posypały się ubrania. Eijiro w tym samym momencie podniósł koszyk z ziemi i uciekł.

  W drodze do kasy nie udało mu się uniknąć ciekawskich spojrzeń innych klientów. No cóż, może i wyglądał na osobę wzbudzającą podejrzenia, ale we współczesnym świecie dziwadeł nie brakowało, nie mógł więc zrozumieć, dlaczego uwzięto się akurat na niego.

  — Płaci pan kartą czy gotówką? — zapytała kasjerka, która wyglądała na wręcz przedwieczną, Eijiro zastanawiał się, jakim cudem jeszcze nie przeszła na emeryturę.

  — Gotówką — mruknął, otwierając portfel Katsukiego.

  — Kartą czy gotówką? — ponowiła pytanie kobieta, a Kirishima zrozumiał, że ta go nie słyszy.

  Demonstracyjne uniósł więc rękę z banknotem w dłoni, a wtedy rękaw mu się podwinął, odkrywając jego niewidzialne dla innych przedramię.

  Staruszka wrzasnęła i osunęła się na podłogę, na co ludzie w kolejce za nim zareagowali jeszcze głośniejszym  wrzaskiem. Ktoś mówił o wzywaniu policji, ktoś inny radził, by zachować spokój, jeszcze inna osoba pytała, czy w sklepie znajduje się może lekarz.

  Eijiro nie zwlekał dłużej. Zdarł z siebie płaszcz, odrzucił kapelusz, chwycił kosz z zakupami i, głośno przeklinając, zwiał.

Undertaker's word ||KiribakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz