16, kawa

1.2K 159 127
                                    

  Pościg udało im się zgubić godzinę później, gdy obaj byli już zmęczeni ostrymi zakrętami, pędem wiatru, głuchym warkotem motoru i pyłem cisnącym im się w oczy. Wtedy też zaczęli szukać auta Bakugo, które okazało się być zaparkowane na drugim końcu miasta, więc oboje stwierdzili, że sobie odpuszczą. Eijiro zatrzymał się obok jakiejś ławeczki i razem na niej usiedli, spoceni i brudni, ale szczęśliwi.

  — Skąd wiedziałeś gdzie mnie...? — wypalił nagle Katsuki, obracając głowę w stronę drugiego mężczyzny.

  — No cóż, gdy zauważyłem, że cię nie ma, przeprosiłem Megumi i poszedłem za tobą — wyjaśnił, po czym, widząc pytające spojrzenie Bakugo, dodał: — No, nie patrz tak na mnie. Byłem pewien, że pójdziesz i mnie zostawisz, a wtedy będę zmuszony błąkać się po świecie do końca jego dni. Wiem, że jesteś do tego zdolny. — Posłał mu wymowne spojrzenie. — Nie chciałem ryzykować.

  Nieprawda, pomyślał Katsuki, ale dla świętego spokoju tylko kiwnął głową.

  — W każdym razie zdążyłem akurat zauważyć, jak ten koleś z bliznami zawlókł cię na swój motor i odjechał. Wybiegłem na główną ulicę i nastraszyłem kogoś z podobnym, po czym go... pożyczyłem — dokończył relacjonować Eijiro, ruchem głowy wskazując na pojazd stojący przy ławce.

  Zapadła cisza, ale nie była ona w żaden sposób niekomfortowa dla żadnego z nich. Spokojnie obserwowali budzącą się do życia Jokohamę. Ulice powoli się zaludniały, nie tylko rannymi ptaszkami. Ludzie mijali ich, nie zahaczywszy o nich wzrokiem, co Katsukiemu było bardzo na rękę, bo wolałby uniknąć kłopotliwych pytań. Przeniósł wzrok na Eijiro, uśmiechał się lekko, miał przymrużone oczy, promienie słoneczne łagodnie oświetlały jego twarz. Po chwili przeniósł spojrzenie na Bakugo i uśmiechnął się szerzej, żaden z nich się nie odzywał. Nie zauważali ludzi wokół siebie, nie słyszeli hałasu aut przejeżdżających obok nich, byli tylko oni i cudowna świadomość, że są bezpieczni.

  — Nie bałeś się? — zapytał nagle Katsuki, a Kirishima spojrzał na niego ze zdziwieniem. — No wiesz, motor. Tak zginąłeś, a teraz...

  — Żartujesz? Byłem śmiertelnie przerażony — przerwał mu mężczyzna, śmiejąc się niemrawo. — Ale musiałem coś zrobić.

  Właśnie wtedy, patrząc w oczy Eijiro, zaraz po zgubieniu pościgu, Katsuki zrozumiał, że po prostu, najzwyczajniej w świecie się zakochał.

°•°•°•°•°•°•°

  Noc po porwaniu, już w Tokio, Bakugo miał koszmary. Śniła mu się ta kobieta, Toga, z nożem w ręku. Zbliżała się do niego powoli, tak jak wtedy, w garażu. Była już bardzo blisko, uniosła ostrze nad głowę, to właśnie w tym momencie powinien wjechać Kirishima na motorze... tylko że tak się nie stało.

  Zerwał się z krzykiem, czując, jak zimny pot spływa mu po karku, powodując nieprzyjemne dreszcze. Wstał z łóżka, cały dygocząc, przed sobą widząc tylko ciemność. Może tak naprawdę nadal był w niewoli, a to ratunek okazał się zwykłym urojeniem zmęczonego umysłu?

  Nie, jego łóżko było na swoim miejscu, był u siebie w mieszkaniu, był... nie, nie był bezpieczny, a przynajmniej tutaj, sam, w środku nocy, nie potrafił się tak poczuć.

  Otworzył drzwi i na oślep skierował się w stronę ciepła, które poznał w tamtą noc w hotelu. W stronę Eijiro.

  Niepewnie spojrzał na jego twarz, spowitą w bladym świetle księżyca. Może sobie na to pozwolić? Skoro już i tak coś do niego czuł, nie miał nic do stracenia, prawda?

  Zachowuję się jak tchórz, skarcił się w myślach. Jak dziecko. Wracam do łóżka. Nie zrobił jednak nawet jednego kroku w stronę sypialni, zamiast tego ostrożnie uniósł rękę śpiącego Kirishimy i wsunął się pod nią, z ulgą odkrywając, że upragnione ciepło powróciło.

Undertaker's word ||KiribakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz