15, garaż

1.2K 161 97
                                    

  Pierwszym, co zarejestrował po przebudzeniu, był pulsujący ból z tyłu głowy. Później zaczął słyszeć przytłumione szepty, rozmowę między dwójką mężczyzn, z której nie rozumiał kompletnie nic. Dopiero po chwili odważył się otworzyć oczy.

  Przed nim, jak okiem sięgnąć, były pudła. Wielkie, kartonowe pudła, otwarte i zamknięte, stare i nowe, szerokie i wąskie. Przesłaniały mu widok na dalszą część ciemnego pomieszczenia, które mogło być jakimś magazynem albo najzwyklejszym garażem. Tylko skąd on się tu wziął?

  Pamięć wróciła mu dopiero gdy opuścił wzrok i zobaczył, że siedzi na brudnej podłodze, a jego nadgarstki są ze sobą związane grubym sznurem, którego nijak nie potrafił rozerwać. Wtedy to właśnie zrozumiał, że został porwany, a rozmawiający mężczyźni najpewniej są za to odpowiedzialni.

  — Tomura, obudził się. — Gdzieś zza sterty pudeł dobiegł go kobiecy głos, a chwilę później wyłoniła się stamtąd jego właścicielka, średniego wzrostu blondynka z małymi koczkami po obu stronach głowy.

  — Przyprowadź go tutaj — rozkazał jeden z wcześniej dyskutujących mężczyzn. — Tylko delikatnie, w końcu to nasz gość.

  Kobieta złapała Katsukiego za ramię i pozwoliła mu się o siebie oprzeć. Nie oponował, starając się sprawiać wrażenie wściekłego, choć tak naprawdę był szczerze przerażony.

  O kartony z drugiej strony opierał się czarnowłosy mężczyzna, którego praktycznie całe ciało było pokryte bliznami. Przypatrywał się Bakugo z politowaniem, na jego ustach wykwitł kpiący uśmieszek.

  — Panie Bakugo... a może mogę zwracać się do ciebie per ,,ty"? — Katsuki odwrócił głowę, a za sobą zauważył innego mężczyznę, którego twarzy nie był w stanie zobaczyć, ponieważ zasłaniał ją narzucony na głowę, wielki kaptur. To on wcześniej się odzywał.

  — Nie, nie możesz — warknął Bakugo, posyłając mu spojrzenie spode łba. — Dlaczego mnie tu trzymacie?

  Jego rozmówca pokiwał głową, jakby z aprobatą, po czym szybkim ruchem zrzucił kaptur, co niewiele pomogło, bo teraz twarz zakrywała mu błękitna grzywka.

  — Jesteś naszym gościem — wyjaśnił, po czym skinął na bliznowatego. — Dabi, rozwiąż go, gości się tak nie traktuje — rozkazał, a mężczyzna posłał mu wściekłe spojrzenie, ale, choć niechętnie, wykonał polecenie.

  Gdy sznur opadł na ziemię, Bakugo zaczął rozcierać bolące nadgarstki, wzrokiem prędko przeszukując pomieszczenie, oceniając swoje szanse.

  Wejście było wjazdem, więc jednak byli w garażu. Po kątach zauważył kilka dodatkowych pudeł i krzesło, na którym usiadła kobieta z wcześniej. Było praktycznie całkowicie ciemno, jedyne przesmyki światła przedostawały się przez szczelinę między bramą a ścianą i to tylko przez nie Katsuki był w stanie cokolwiek zobaczyć.

  — Przepraszam za brutalne środki, ale jakoś musieliśmy cię tu przetransportować. Jestem Tomura Shigaraki — przedstawił się ten z błękitnymi włosami i wyciągnął dłoń w jego stronę — i mam dla ciebie ofertę nie do odrzucenia.

  Bakugo zacisnął usta, wpatrując się w rękę Shigarakiego. Nie zamierzał jej uścisnąć, a jego rozmówca chyba zrozumiał przekaz, bo szybko schował ją do kieszeni i, niby smutnym tonem, powiedział:

  — Nie? Szkoda. W każdym razie, jak wcześniej mówiłem, mam dla ciebie ofertę. Już mówię, co i jak — dodał, gdy napotkał zniecierpliwione spojrzenie Bakugo.— Ogólnie rzecz biorąc chodzi o zawarcie umowy, na której, oczywiście, zyskają obie strony.

Undertaker's word ||KiribakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz