Na słońcu z parasolką

6 1 0
                                    




Nie za często odwiedzam swój kraj, choć mieszkam w tej krainie

Kiedy już rozpoczynam spacer trwa on długo.
Trwa więcej niż chwilę
I w tym przypadku podobnie być może
Sam nie wiem
Pobłogosław dobry Boże.


Choć rozmawiać chciałem jak z przyjacielem - przestałem, odszedłem, zerwałem więzi
przestałem być srebrem ku Twej pamięci.
A więź, ta która, zanosiła się na wiele.
Przykro myśleć. Przykro słyszeć.
Płytką była
Rozbita w łazience
Obumarła w ciele
Jak wskrzesić coś
Ba
Umarło tak wiele.
Chwil, 
które były same w sobie 
Dobre
Lecz spytasz - czemu? 
 - Ordon popełnił samobójstwo?

Bo uśmiercił go piękniej niż zrobiło to stado
Jam jest Ordon czy mnie poznajecie?

Lecz stado nie słuchało
Mało tego 
Precz wariacie!
Stadu wypadło
U stóp leży
A że już uśmiercon, klamkę nacisnąć zostało


Więc co do chwil 
Zrobię miejsce na nowe
Z którymi zwiąże się Dusza

Ups te stare wypadły mi z pękniętego arkusza




Widzę milion kropli na niebie
To Ordona Dusza
A czy oni ślepi czy jak owe monstra?
Nie dostrzegli,
A się zachwycają śmiercią,
Którą sami zadają
Śmierć magiczną
Wybitną - rzec się ośmielę
I cieszę się, iż nie jestem ludźmi, 
Którzy nie czytają - w niedziele.

Lare TceriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz