Ile jeszcze chcesz pisać?
Ile jeszcze czekać aż ktoś powie
Aż ktoś zechce pomóc?Ile jeszcze czekać na coś pięknego
Ile na chwilę chcesz liczyć
Która nie nadejdzie kiedy tego potrzebujesz
Ty nikniesz
W otchłani tego co ludzie Ci niosą
W otchłani życia tego gdzie nie ma Niebiosów pod rękąBez działania nie zdziałasz nic
Ciągle muszę być inicjatoremNiech i tak będzie
Prosiłeś, czekałeś, nic to nie dało
Pora wziąć kapelusz na głowę nałożyć
Alem ja zbyt zmęczony by nawet to uczynić
Gdzie jest on? Tak daleko.
Gdzie ona? Niknie, niknie i nie widać dnia dna
Czy moje, czy moje DNA jest tak zmęczone
Czy może to tylko pojemnik, w którym umieściłeś duszę moję?Czy kto kiedy sprawdzi, sprowadzi moją twórczość do tego
Gdzie uczono mnie kiedyś
I będą rozprawiać nad tym co stworzyłemI rozwijać myśli moje, które w nich
W nich wszystkich ukryłem?Chciałbym w spokoju tworzyć
Na łączce, w oddali
Na werandzie, pole kukurydzy
A widnokrąg zamyka się z drzewamiSłyszę deszcz uderzający o mój daszek
Który mnie chroni
Bujane krzesło, książka, kocyk
Także pełnią swoją rolę
Przyjaciółmi mi są kiedy moich nie mam
Przyjaciółmi, których potrzebujęOni gdzie indziej,
Czy znajdę swoją połówkęCzy znajdę ją, a o tamtej zapomnę?
Nie wiem czy chce, zanurzyć się w tej wodzie
Choć deszcz kocham, pływać nie umiem
W nim pięknie się poruszam
W nim moje nadzieje
I troski topię