6.

268 9 4
                                    

Per. Blanka
W drzwiach stał groźnie wyglądający mężczyzna w garniturze oraz kobieta w średnim wieku z szalonym spojrzeniem.

-Emmm... Dzień dobry? Co państwa tu sporo-nie zdążyłam dokończyć bo dostałam z liścia w twarz. Zatoczyła się trochę do domu.

-Co ty sobie wyobrażasz? Powinieneś dostać solidną kare - powiedział mężczyzna

-Chyba mnie Pan z kimś pomylił

-Alan, nie denerwuj mnie... Dowiedzieliśmy się z matką że tu jesteś więc przyjechaliśmy

-Jaki Alan? - zapytałam czym wkurzyłam go jeszcze bardziej wkurzyłam

-Jedziemy do domu - warkną. Na szczęście przybył mój ratunek w postaci Pana Hillmana.

-Co tu się dzieje? - zapytał mój wybawca

-Przyjechaliśmy po syna

-Niestety nie wiem o kogo państwu chodzi

-O tego smarkacza - rzekł pokazując na mnie palcem

-Ale jakby państwo nie widzieli to jest dziewczynka

-Już ja wiem kim on jest - złapał mnie mocno za przed ramie i ciągną w stronę wyjścia z domu.

-Proszś ją zostawić

-Antoni, to jest jeśli się nie mylę Blanka, mam rację? - przynajmniej ten fagas mnie póścił

-Tak...

-Miło mi poznać, od dziś będę twoją mamą - "o k***a, o k***a, o k***a"

-Wolę zostać tu - odpowiedziałam ze spokojem

-Nie wygłupiaj się... Biegnij po rzeczy i jedziemy do domu - popatrzyłam na pana Hillmana błagalnym wzrokiem... Jednak... Nic nie powiedział a w jego oczach widziałam ogromny smutek... "chyba pan nie chce..." powstrzymywałam łzy

-NIGDZIE Z WAMI NIE JADĘ! - krzyknęłam i uciekłam na góre z płaczem. Zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam na ziemi. Popatrzyłam na żyletke leżącą na biurku.... Tak bardzo kusiła, że w końcu jej uległam i wzięłam ją do ręki... Pociągnęłam nią po skórze i poczułam ból, ale... Był przyjemny... Powtórzyłam tą czynność parę razy. Patrzyłam na spokojnie spływającą krew po mojej ręce...

- To taki uspokajający widok - szepnęłam pod nosem po czym wyciągnęłam gazę i bandaże. Opatrzyłam ranę po czym zeszłam cicho na dół. Na szczęście siedział tam tylko pan Hillman. Zeszłam pewnie na dół i usiadłam koło niego.

-Czy to byli naprawdę oni? - w odpowiedzi dostałam delikatne machnięcie głową na zgodność.- Ja z nimi nigdzie nie pojade

-Blanka... Wiem że to trudne ale ale jak nie pojedziesz z nimi to będziesz miała ogromne kłopoty... - powiedział smutno.

-Wiem... Ale słyszał Pan jak się do mnie zwrócił? Synu...

-Wiem... I to mnie niepokoi-i w tym momencie zaczęłam słyszeć kroki

-3...2...1-i usłyszeliśmy walenie do drzwi. Tym razem poszedł otworzyć pan Hillman.

Per. Pan Hillman

Po otwarciu drzwi dostrzegłem....


____________________________________

411 słów. Wiesz że krótki ale pisany na polskim... No to...

Do następnego. Bayo ❤️

CiszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz