10.

58 1 0
                                    

Per. Narrator

Blanka dalej żyła chodź i to mogłoby być kwestią sporną. Codziennie, oprócz treningów piłkarskich czekała na nią dwugodzinna jazda na łyżwach przygotowując się do zawodów mimo, że była dopiero raczkująca w tej dyscyplinie. Jakby tego było mało zbliżało się kilka ważnych testów. Nie miała siły tym bardziej, że co drugi dzień miała obowiązek ćwiczyć na prywatnej siłowni. Problemy z rówieśnikami oraz zachowanie rodziców tylko pogarszał jej stan psychiczny. Czując bezsilność co raz częściej sięgała po ostre narzędzia robiąc sobie kreski na rękach jak i nogach. Jedynym plusem był fakt, że jedne z kolejnych zajęć mogła wybrać sama. Dlatego właśnie zaczęła naukę łucznictwa. Pokochała je od razu. Mimo, iż nauka trafiania do celu szła dość opornie, ona cieszyła się z każdej chwili z łukiem. Z każdym tygodniem była co raz lepsza aż w końcu chyba jako jedyna z uczniów posiadała tą broń z naciągiem 80-ciu funtów. Strzelała szybko i precyzyjnie nawet z dalekich odległości. Wkrótce miały być zawody z łucznictwa a ona jako ta najlepsza miała wziąć w nich udział, jednak pojawił się problem. W tym samym czasie miały odbyć się zawody, które miały wyłonić reprezentanta Japonii w łyżwiarstwie figurowym. Oczywiście jej rodzice mieli w temacie gdzie ma być najwięcej do powiedzenia. Dla nich ważniejsze było by reprezentowała swój kraj na światowych mistrzostwach a nie jakiś nędznych rejonowych. Nie słuchali zdania dziewczyny w tym temacie- miała się słuchać i tyle!  Ból jaki czuła był nieznośny. Nie ma gorszego uczucia niż niezrozumienie przez najbliższych. Nie mogła się jednak sprzeciwić. Jakby nie patrzeć jest tylko dzieckiem a to są jej opiekunowie. Była wściekła, lecz nie mogła nic zdziałać. Chciała się komuś wygadać, ale nie było nikogo. David się od niej odwrócił, drużyna nigdy jej nie lubiła a koleżanek też nie miała, więc gromadziła w sobie co raz więcej złości, smutku i żalu. Stała się bardziej pyskata oraz oschła, w środku natomiast była zagubiona. Na boisku wyżywała się na piłce, podczas treningu w łyżwiarstwie denerwowała się jak cokolwiek jej nie wychodziło, na jazdach konnych nie była w stanie utrzymać się w siodle. To wszystko tylko pogłębiało ten stan. Zdrowie psychiczne spadało wraz z samooceną aż w końcu zostało niewiele człowieczeństwa. Można by rzec, iż stała się maszyną lub zombie. Najgorszy był jednak fakt, że nikt ni był w stanie pomóc, do czasu. W szkole pojawiła się nowa uczennica. Już na start wszyscy huczeli o jej orientacji seksualnej, co więcej, nie kryła faktu, iż to właśnie Blanka stała się obiektem westchnień. Aurora, bo tak nazywała się rudowłosa, próbowała wszelkich sposobów by zwrócić na siebie uwagę brunetki, lecz na marne. Próbowała radzić się innych, jednak nikt nie znał piłkarki na tyle dobrze by pomóc - oprócz Davida. Chłopak nie był skory do rozmów o jego "byłej przyjaciółce", ale powiedział parę interesujących rzeczy np. o miłości do kwiatów (oraz jego języku), a szczególnie niezapominajek, o wielkim talencie i zamiłowaniu do śpiewaniu, o piłce, łucznictwie i wielu innych. Dziewczyna już miała plan. Sprowokować  aby poszła z nią a wtedy wszystko pójdzie z górki. Jeszcze tego samego dnia podeszła do niej na drżących nogach.

- Hej- powiedziała czując jak ledwo to wypowiada.

- Hej- brunetka spojrzała na nią a ich oczy wpatrywały się w siebie. - Potrzebujesz coś ode mnie?

- Tak, znaczy nie, znaczy... Tak jakby - zagubiła się.

- Spokojnie, powiedz o co chodzi

- Chciałabym cię prosić o pomoc przy matematyce

- Czemu akurat mnie? - odparła brązowooka.

- Bo jesteś w niej dobra a ja akurat nie rozumiem paru rzeczy... Mogłabyś?

- Pomogłabym, ale mam masę zajęć po lekcjach i trochę wątpię, że uda mi się znaleźć chwilę...

- Oh, rozumiem...

- Postaram się jednak go trochę znaleźć. Gdzie i o której?

- Dam ci swój numer i zgadamy się, dobrze?

- Niech i tak będzie - rzekła spokojnie i wymieniły się numerami. Po chwili obie kierowały się do swoich sal. Blanka zastanawiała się nad całą sytuacją w przeciwieństwie do Aurory, która była zadowolona z zdobycia kontaktu do jej ukochanej. Do końca dnia nie mogła się skupić czując podekscytowanie. Szybko rozniosła się informacja o ich spotkaniu i wiele osób było naprawdę zazdrosne, lecz nikt nie potrafił się do tego przyznać. Na ich czele stał sam David Samford. Upierał się, że jej nie znosi, lecz... czy taka była prawda? Oczywiście, że nie. W głębi duszy podziwiał tą dziewczynę. Darzył ją ogromną sympatią i respektem, ale czy tylko tym? Bał się przyznać do tego nawet przed sobą, jednak czuł coś więcej! Jego serce biło szybciej na samą myśl o tych bystrych, brązowych oczach z jednoczesnym delikatnym wyrazem twarzy. Tak, zakochał się w niej, lecz nie dopuszczał tego do siebie, aż w końcu ktoś mu ją ukradł. Serce kuło niemiłosiernie, ale próbował nie zważać na to, chciał wyłączyć emocje. Pragnął by ból stał się chodź znośny, jednak nie dla wszystkich były takie przywileje. Teraz jeszcze bardziej żałował swojego zachowania. Teraz za to musiał mierzyć się z jego konsekwencjami. Miał teraz pewność, że karma zawsze wraca a go dopadła właśnie w tym momencie.

CiszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz