UnderFÅÎĻ I (Prolog)

201 5 26
                                    

   Hej, zanim zaczniesz czytać te moje  kilkudziesięciorozdziałowe wypociny, musisz wiedzieć te dwie rzeczy:

1. Po pierwsze, bardzo mi miło, że to czytasz... Ta książka pochłonęła mnóstwo mojego czasu i... Mam nadzieję, że się spodoba :3

2. Gdzieś w drugiej połowie książki Wattpad nie wiedzieć czemu pomieszał mi kolejność rozdziałów... Pamiętaj o tym, aby czytać je po kolei (np. XXXII, XXXIII, XXXIV, a nie tak jak pokazuje Wattpad. Może być to nieco irytujące, wiem... Ale niestety nic z tym nie mogę zrobić :<

Tą notkę piszę prawie dwa lata po rozpoczęciu ksiażki ._.

Anyway, miłej przygody z pierwszym sezonem UnderFÅÎĻ'a!

~ Asriel3000 (autor)
______________________
  
   Powierzchnia... Tu czuć świeże powietrze o wiele bardziej niż w podziemiach... Na arenie w centrum miasta nikt jednak nie zwracał na to uwagi... Wszyscy... No może nie wszyscy. WIĘKSZOŚĆ osób, czy ludzi czy też potworów wpatrywała się z ciekawością, może obawą czy zniecierpliwieniem w trzy osoby stojące w samym centrum. Asriel oraz Betty (Nie będę za każym razem pisał w nawiasie "Betè Noire" no weźcie :D)
W sumie to na arenie powietrze nie było zbyt świeże... Kurz unosił się w powierzu, a ciśnienie nie sprzyjało dobremu samopoczuciu. Można było powiedzieć, że było dla niego bardzo niekorzystne... Wracając do trzech postaci... Asriel oraz Betty naprzeciwko czerwonookiej, pewnej siebie, jasnobrązowowłosej, całkiem ładnej Chary. Betty miała na sobie sweter w różowo-fioletowe, poziome pasy, spódniczkę koloru purpurowego, brązowe spodnie i buty. Asriel miał na sobie również brązowe spodnie i buty oraz sweter w zielone i żółte poziome pasy. Chara miała na sobie to samo, co Asriel, tylko jej sweter miał odrobinę więcej pasów, choć były w tych samych kolorach, co te na swetrze Asriela.
Betty dzierżyła w dłoni Akumú, który akurat przybrał postać kosy. Asriel miał w dłoni swój Chaos Saber, a Chara trzymała w jednej ręce czerwony miecz, a w drugiej czerwoną tarczę. Stali naprzeciw siebie bez ruchu kilka chwil, aż Chara odezwała sie niepewnym głosem:
   - Asriel! Nie musisz być po jej stronie! To my jesteśmy ci dobrzy! - pojedyncza łza wypłynęła z oka Chary - wróć do nas Asriel... proszę...
   Asriel wystrzelił w Charę kilka gwiazdek, których uniknęła z niemałym trudem. Jedna z gwiazd skaleczyła jej ramię. Chara sykneła z bólu.
   - Nawet nie próbuj go przekonywać - zaczęła Betty - on jest pod moją kontrolą - Betty rozszerzyła swoje w całości zróżowiałe oczy - on jest pod moją opieką...
   - Asriel! - Charze poleciały kolejne łzy - Asriel proszę! - nagle wpadła na pomysł.
   Wciąż miała w kieszeni wisiorek Asriela. Cały czas nie mogła sobie zapomnieć tego, co zrobiła ze swoim około roku wcześniej gdy opanowała ją Nienawiść... Jednak Chara powróciła do teraźniejszości. Wyjęła wisiorek z kieszeni. Był to bardzo, bardzo szlachetny wisiorek. Zrobiony jak się domyślała ze szczerego złota. Miał kształt serca. Wyryte było na nim pięknym kaligraficznym pismem "Najlepsi Przyjaciele na Zawsze". Wyglądało jak pismo Toriel, jej przyszywanej matki, a matki Asriela.
Pewnie poprosił ją o pomoc, pomyślała
ależ on słodki...  Chara otrząsnęła się. Pomyślała, że nie czas teraz na romantyczne wspomnienia z dzieciństwa. Musiała sprawić, że Asriel złapie naszyjnik. Nic prostszego
pomyślała.
   - Asriel, łap! - krzyknęła.
   Asriel odruchowo złapał naszyjnik.
   Był w ogrodzie swojego ojca, Asgore'a. Złote Kwiaty mieniły się różnymi odcieniami. Od jasnożółtych po nawet ciemnobrązowe. Nik nigdy nie wiedział jaki to gatunek kwiatów. Wraz ze swoją przyszywaną siostrą ochrzcili je mianem właśnie Złotych Kwiatów. Jego siostra siedziała naprzeciw niego. Oboje się śmiali, chociaż nawet nie wiedzieli z czego. To właśnie było ich dzieciństwo? Śmianie się bez powodu z byle czego? Nie... to nie mogło tak być... On i Chara przeżyli razem tyle pięknych chwil... aż do jej śmierci. Nic nie mogło trwać wiecznie Chara zachorowała. Po jej śmierci Asriel miał wyrzuty sumienia, choć wiedział, że to nie jego wina, że Ona umarła. Chciał aby przy nim była. Odniósł ją na Powierzchnię, ale... Nie chciał wracać do tej części dzieciństwa. Nie. Nie teraz. Nie był na nią gotowy. Musi wrócić do teraźniejszości. Powierzchnia. Nie Podziemia, Powierzchnia. Arena, Chara. Betty. Beté Noiré... Ona nie jest zła... Jest w niej dobro. I Asriel to wie. Asriel powinien się obudzić. Ty jesteś Asrielem. Obudź się.

   Asriel wstał z ziemi. Leżał tak od jakiegoś czasu. Chyba. Chara walczyła z Betty kilkanaścir metrów dalej. Nie czuł już złości. Nie czuł gniewu. Nie czuł strachu. Nie czuł Nienawiści. Jego dusza była czysta. ON był czysty. Pozytywna energia wypełniała jego duszę. Jego CIAŁO. On był zdeterminowany. By wygrać. By pokonać zło. Nie chciał zabijać zła. Chciał je zmienić w dobro. Wstał. Betty to zauważyła. Zauważyła, że nie chce być po tej strone co ONA. Ona wie.
   - Akumú! - krzyknęła. Odepchnęła Charę na kilka metrów, a jej kosa zmieniła się w kupkę szlamu i skoczyła na Asriela. Skup się Asriel. Zniszcz to. Zniszcz to zło. Betty będzie wolna. Zamachnął się i przeciął stwora na pół. Różowe resztki kapały po ostrzu Chaos Sabera. Akumu był MARTWY. Asriel spojrzał na Betty. Znieruchomiała. Chara również spojrzała na Betty i podniosła się z ziemi. Oczt betty stały się normalne. Z różowymi tęczówkami. Jej włosy z różowych stały się takie jak Chary, tyle, że z różowymi końcówkami. Jej spódniczka z porwanej stała się schludna i czysta. Jej twarz dalej była brudna, lecz jej wyraz był spokojny. Poruszyła się. Wyprostowała się. Spojrzała na Asriela. Jego oczy lśniły a usta miał lekko rozwarte. Był w nią wpatrzony jakby była kosmitką.
   - Czy to ty mnie ocaliłeś - spytała Betty Asriela - ty jesteś moim bohaterem? - spojrzała na niego pięknymi różowymi oczyma.
   Asriel zarumienił się.
   - Tak... Tak to... to ja - podrapał się po głowie. Betty mu się spodobała. Tak, to prawda Chara była praktycznie całym jego życiem, ale Betty... W niej spostrzegł coś, czego nie miala Chara. Nie była ona taka... wulgarna... wybuchowa... była... spokojniejsza. Asriel poczuł, że serce wali mu jak młot. To musi być ona. Asriel spojrzał Betty w oczy i powtórzył:
   - Tak, to ja.
   Betty przypatrzyła mu się uważnie jakby nie wierzyła, że Asriel istnieje naprawdę... jakby był snem, duchem, zjawą... Ona też w nim widziała coś, czego nigdy nie widziała, czego nigdy nie spotkała... Nagle jakby miała to zaplanowane od samego początku, podbiegła do Asriela i go mocno przytuliła. Asriel zarumienił się jeszcze bardziej. Widział twarze swojej rodziny, przyjaciół, znajomych... Uśmiech na twarzy Toriel, zadowolenie Asgore'a, dumę Frisk, oszołomienie Alphys, uradowanie Undyne, Gastera, który tylko patrzył z lekkim uśmiechem na przytulających się Asriela i Betty, Grillbiego i Muffet śmiejących się razem, Papyrusa który skakał z radości i Sansa. Sans stał i wpatrywał się w Asriela. Jego przenikliwy wzrok wywoływał u Asriela dreszcze. Patrzył na niego jakby z zastanowieniem, pogardą, odrazą... Asriel nie wiedział co myśli Sans. Tak  naprawdę to nawet nie chciał wiedzieć. Nie był tym za bardzo zainteresowany. Sans był co prawda jego dobrym kumplem, który miewał swoje dziwactwa, ale i tak (1000 słów)
nie obchodziło Asriela w tym momencie co akurat sobie myśli Sans.
Był teraz wtulony w Betty i chciał tak pozostać na zawsze. Wiedział, że to się wkrótce skończy, ale cieszył się chwilą. Cieszył się Betty.

Ciąg dalszy nastąpi...

   Długie... a to Nie wiem kiedy next ale na pewno niedługo. Bardzo proszę o zostawienie komentarza z jakimś pytaniem. Z pewnością na nie odpowiem ( chyba, że chodzi o spoilery :p ). Miłego dnia, poranka, wieczora nocy, czy kiedy ty to tam czytasz. Narazie!
  

UnderFÅÎĻ (Sezon I)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz