UnderFÅÎĻ I (Rozdział IX)

42 3 1
                                    

   - Nie rozumiesz! - krzyczał Sans na brata kiedy wraz z Gasterem wrócili do domu - on wrócił i nie zawaha się przed niczym. TRZEBA powiadomić o tym Inka!
   - Ink będzie zły jeżeli to fałszywy alarm. Możliwe, że Wyrwa po prostu upadła i się rozbiła. ON nie wie, kiedy się rozbije, a kiedy nie - powiedział spokojnym tonem Papyrus
   - Jednak jeżeli spróbuje wyjść to mu się uda! I nie będziemy mogli go powstrzymać.
   - A ty myślisz, że co robi AntiVirus? Na nartach jeździ? On bez przerwy monitoruje AntyPróżnię i gdyby stało się coś dziwnego od razu by nas poinformował!
    - Jakimś cudem nie zauważył zniszczenia Wyrwy. Dlaczego mamy być ciągle utwierdzeni w przekonaniu, że AntiVirus nad wszystkim panuje i jest ok? Przecież - jak zdążyliśmy zauważyć - nie udało mu się pewnego wypadku zarejestrować. Mógłby też nie zarejestrować JEGO wyjścia z AntyPróżni! Trzeba ruszyć dupsko i coś z tym zrobić. I nie mam tu na myśli powiedzenia AntiVirusowi, że Wyrwa jest zniszczona. Musimy powiedzieć Inkowi i reszcie. Przyda się każdy. To pierwszy taki przypadek od kilku dobrych lat...
   - Trochę dramatyzujesz, ale rób jak chcesz. Jeżeli Ink będzie zły, to wszystko idzie na ciebie.
   - Dobra.

   - Czy miewałeś kiedyś wątpliwości, czy aby na pewno twoja egzystencja ma rację bytu? - powiedział czarny szkielet spacerując po komnacie Asriela
   - Wiesz... Trudno mi teraz cokolwiek powiedzieć, bo... Nie mam pojecia... Nie mam pojęcia komu ufać... Wszystko mi się wali na głowę! - powiedział Asriel
   - Rozumiem... Jednak spytałem czy masz wąpliwości związane ze swoją egzystencją?
   - Tak naprawdę to... Gdyby nie jedna osoba, to...
   - Nazywajmy innych po imienu... Widziałem wszystko... Jednak jak to było z twojej perspektywy? - wtrącił się szkielet
   - Gdyby nie Frisk... byłbym dalej martwy, ale gdyby nie Chara to... Nigdy bym nie umarł... Chociaż byłbym o wiele starszy.
   - Cóż... Czy Chara zrobiła coś aby ci to wynagrodzić?
   - Cóż... Ona i ja... Nigdy... O tym nie rozmawialiśmy... W ogóle rzadko razem rozmawiamy tak wiesz, w cztery oczy... - zwrócił się Asriel do szkieleta
   - Mhm... Wiem, że trochę to wyglada jak jakaś wizyta u psychologa, ale muszę cię lepiej poznać, bo niedługo będziemy musieli zrobić coś ważnego. Coś, co może na zawsze odmienić losy świata...
   - Co to takiego?
   - Jeszcze ci nie powiem, ale niedługo się dowiesz. Powiedz jak wyglądają twoje relacje z pozostałymi...
   - Cóż... Frisk jest życzliwa, miła, pomocna, ale... Jest tylko koleżanką.
Alphys... Jest trochę dziwaczna... Ma jednak głowę na karku i kiedy przychodzi co do czego... Wie co trzeba zrobić. Undyne... Jest bardzo wojownicza i pewna siebie. Ma ciekawą przeszłość, ale to nie o to mi teraz chodzi... Moi rodzice... Asgore i Toriel. Mama zawsze byla taka sama... Troskliwa... Pomocna... Jednak ostatnio wydaje się być zmartwiona... Nie wiem jednak czym. Tata ostatnio mówił, że zależy mu na tym, żeby nazwisko przetrwało i ród Dreemurrów nie wygasł. Prawdę mówiąc mało mnie to interesuje. Papyrus jest zawsze wyluzowany... Nie przejmuje się prawie niczym oprócz spaghetti. To jego słaby punkt - Asriel uśmiechnął się - robi je codziennie dla siebie i dla swojego brata Sansa. Sans. Ostatnio wydaje się być podejrzliwy. Nie rozmawiamy za wiele... Gaster jest spokojny i opanowany. Też nie rozmawiamy zbyt często. Betty... Ona jest... Można powiedzieć moją dobra znajomą... Można na niej polegać...
   - Rozumiem... Trochę się rozgadałeś. Tymczasem... Wyjdźmy gdzieś... Na świeże powietrze.

   Do drzwi domu Sansa i Papyrusa ktoś zapukał. Otworzył Sans.
   - Cześć. O co chodzi? - To był szkielet ubrany w... jakby tego brzydko nie ująć... łachmany. Miał na brzuchu pas na którym były przypięte probówki z różnymi, kolorowymi płynami. Za plecami miał zawieszony ogromny pędzel, a jego buty były po prostu czarne. Jedno jego oko było żółte. Drugie natomiast jaskrawoniebieskie.
Szkielet nazywał się Ink!Sans, ale większość jego znajomych w skrócie nazywa go "Inkiem".
   - Error wrócił. I już tu jest.
   - Niemożliwe! AntiVirus nic mi o tym nie mówił...
   - On tego nie zauważył. Musimy zwołać resztę. To nie są żarty.
   - Nie mamy jednak na to potwierdzenia...
   - Wyrwa została zniszczona przez Asriela!
   - Zaraz... To Asriel jest razem z Errorem? Od kiedy?!!
   - Możliwe, że Asriel nie wie kim Error jest naprawdę... Nie ma chyba nawet pojecia o Multiwersum.
   - Hmm... Jeżeli Error użył tych swoich sztuczek umysłowych to Asriel najprawdopodobniej nie cofnie się przed niczym aby wykonać jego rozkazy.
   - Jednak jeżeli uda nam się złapać Errora... Będziemy w stanie go przekonać, że to my jesteśmy ci dobrzy...
   - Trzeba jednak mieć plan...
   - My go już mamy. Wzięliśmy od Muffet sieć i planujemy złapać w nią Errora.
   - Super plan, wszystko spoko, ale... Jak chcesz to zrobić Sans?
   - Nie wiem. To jest najtrudniejsza cześć planu.
   - Tak czy owak... Trzeba wszystkich zwołać. Każda pomoc się przyda. Pójdę do wszystkich uniwersów
i zbiorę drużynę. Wy tym czasem nie dopuśćcie do zniszczenia świata - Ink uśmiechnął się po czym rozpłynął się w powietrzu.

   - Wiesz... Nigdy nie byłem tu, w Undertale... - powiedział do księcia potworów czarny szkielet zwany Errorem - Może mógłbyś mnie oprowadzić?
   - Cóż... - powiedział Asriel - Nie ma co pokazywać... Jesteśmy teraz w zamku.
   - Czy to TWÓJ zamek?
   - Nie... Na razie to zamek ojca... Wraz z objęciem władzy po jego śmierci odziedziczę też ten zamek... Jednak nie mam ochoty o tym myśleć... Gdy on umrze, zbyt wiele będzie spoczywało na moich barkach. Chyba bym sobie z tym nie poradził...
   - Tyle jest rzeczy do zrobienia... Na przykład trzeba naprawić ten świat. Zauważyłem w nim parę błędów.
   - Na przykład?
   - Skoro przez Charę zginąłeś, a ona sama zabijała potwory setki razy... Dlaczego nigdy jej nie zabiłeś?
   - To... skomplikowane. Chara była... W sumie to dalej jest, ale mniej... Moją przyszywaną siostrą. Nie ważył bym się jej nawet pacnąć... Teraz jesteśmy bardziej jak... starzy znajomi.
   - Rozumiem... Masz jakieś plany na życie?
   - Hmm... Niech pomyślę... Nie dać się zabić nikomu... W sumie to chyba tylko to.
   - Ambitne... Bardzo ambitne - zażartował Error - Ja też nie mam konretnych ambicji, ale... zależy mi na naprawianiu światów... Zawsze jednak kiedy próbowałem coś naprawić, Ink czyli mój wróg który niszczy światy... Wszystko psuł. Niszczył moją pracę i zamykał w AntyPróżni. Tam się nie da żyć... Czas ani Przestrzeń nie mają znaczenia... Możesz mrugnąć, a miną trzy dni. Możesz spać przez 3 minutyi wyspać się jak nigdy. Nie da się jednak określić w słowach jakim piekłem jest AntyPróżnia...
   - Jest jakiś sposób na pokonanie Inka? Wydaje się, że jest dość potężny...
   - Owszem... jest pewien sposób...
——————————————————
Kolejny rozdział za nami... Ale to szybko leci. 4 marca około 23.00 next!Narazie!
  

UnderFÅÎĻ (Sezon I)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz