Przeszliśmy do sypialni, a raczej on mnie tam niósł. Całując powoli i namiętnie każdy skrawek mojego ciała. Od tych pocałunków mój mózg powoli poddawała się jego dotykowi, jeśli tak dalej będzie to mój plan szlak jasny trafi!
Położył mnie na łóżko. Zawisł nad mną i zaczął powoli drażnić moje sutki przez koronkowy materiał. Jęknęłam.
Ocknij się, Olivia!
Do cholery jasnej, nie tak szybko!
Położyłam moje ręce za głowę. To źle się skończy. Gwałtownie obrócił mnie na brzuch. Dostałam mocnego klapsa. Tyłek zaczął mnie trochę piec.Kurwa, rozbiesz się i ty!
- Pozwól mi raz panować nad wszystkim. Chcę być na górze - jęknęłam przeciągle gdy rozerwał mój stanik. Mam tylko godzinę. Trudno, że mam mokro w majtkach, dam radę.
- Kochanie, nade mną nie da się zapanować - oznajmił po czym składał krótkie, czułe pocałunki ma moich plecach. Od samej góry po zaczęcie się majtek.
Wiedziałam, że jeżeli chcę utrzymać mój plan w celu "tworzy się" muszę przestać o nim zapominać. Czy zawszę tak będzie? Zatraca mnie w sobie, a to dobre nie jest. To jest cholernie złe.
Odkręcił mnie tak, że leżałam na plecach. Od razu złapałam za jego nadgarstki. Jego spojrzenie wylądowało na mojej twarzy. Usta wykrzywiły się w grymas.
Oj, dziecko nie dostało lizaka!
Miałam dziś wyjątkową energię do działania, w różnych tego słowa aspektach.
- Pozwól mi, proszę - błagałam. Chociaż miałam wielką ochotę, żeby to on był tym dominujących. Jakiś cudem obrócił nas tak, że to on leżał pode mną a ja siedziałam na nim. Wystarczy tylko poprosić.
Jaka to nowość. On się na coś zgodził. I to jeszcze w jakiej sprawie.
- Masz jakieś zabawki?- zapytałam się prosto z mostu, a w jego oczach ujrzałam zdziwienie i jakby podziw?
- Zadziwiasz mnie, mała - mruknął muskając mnie ustami w szyję. - W każdej sypialni mam małe co nieco, a teraz strasznie mnie kręcisz, gdy próbujesz być taka władcza i dominująca. To jest zajebiste.
Zaczął zdejmować mi ostatni skrawek materiału jaki został na moim ciele.
- Nie, nie, nie poczekaj! - chwyciłam jego ręce, gdy te były tak blisko moich majtek. Czyżby plan był tak blisko mety? Czyżbym w końcu dała mu nauczkę za to wszystko co mi zrobił?
- Powiedz mi, w której są szafce dwie pary kajdanek - nakazałam rysując po jego umięśnionej klatce piersiowej niewidoczne szlaczki.
- W pierwszej szafce od okna - pośpiesznie wstałam, lekko ocierając się o jego erekcję, to nie było zamierzone. Popchnęłam go lekko na łóżko, gdy chciał wstać.
Nie mam mowy, kotek! Cmoknij mnie w dupę!
Wstałam z łóżka. Idąc do szafki kołysałam biodrami. Mruknął. Nie wiedząc kiedy i czemu w pokoju panował półmrok.
Oj, to da jeszcze lepszy efekt.
Szafka była zamknięta na kod.Popatrzyłam się na niego.
- Wpisz swoją datę urodzenia - nakazał nieco ostrzejszym tonem. Chciałam go wyśmiać na serio myślał, że dam radę się na to nabrać. Jak tak chcę, to tak ma. Wpisałam datę mojego urodzenia. W szafce coś zapiszczało. Automatycznie ona się otworzyła. Gdybym stała bliżej teraz pewnie bym miała napuchnięte całe oko.
W jednej chwili złość ogarnęła moim ciałem. Czemu akurat ta data? Zacisnęłam ręce w pięści. Jeśli teraz zrobiłabym mu kłótnie mój plan uległ by wielkiej zmianie. Mianowicie w ogóle by go nie było.
Zajrzałam do wnętrza szafki. Jakoś nie chciało mi się oglądać tego wszystkiego. Nie dla mnie takie zabawy. Jak to się mówi nie dla psa kiełbasa. Nie kręcą mnie takie rzeczy, ale dla tego planu zrobię jeden, malutki wyjątek.
Wzięłam dwie pary kajdanek. Przełożyłam je do lewej ręki. Drugą zamknęłam odpowiednio szafkę. W jednej chwili straciłam na te całe przedstawienie jaką kolwiek ochotę, ale dobrze wiedziałam, że jego reakcja będzie bezcenna.
Znów weszłam w rolę, kusicielki, namiętnej laski znającej się na rzeczy. Tylko problem w tym, że ja jestem krucha, łamię się przy mocniejszej wymiane zdań. Oczywiście zależy od sytuacji. Czasami jest tak, że rozpiera mnie dziwna pewność siebie. Czasem...
Zazwyczaj jest tak gdy, jestem koło niego. Jakbym chciała mu udowodnić, że kobiety są pewne siebie, wyjątkowe i nie jest z nami łatwo. W końcu on ma wszystkie najwięcej klękających przed nim. Chcę dać mu popalić? Sam nie wiem.Zagryzając wargę podeszłam do niego, weszłam na łóżko.
Wsadziłam jego nogi w w kajdanki i przypięłam do łóżka to samo zrobiłam z rękoma. Oczywiście zamknęłam je na klucz, który wrzuciłam sobie w majtki.- Coraz bardziej mnie jarasz, kobieto. Jesteś cholernie seksowna, gdy próbujesz zapanować nade mną.
- Synku! Muszę poznać twoją wybrankę. - zachichotałam. Czyżby jego mamusia się niecierpliwiła?
- Kurwa - przeklną pod nosem - Olivia nie baw się tylko teraz mnie uwolnij. To nie są żarty!
- Pamiętaj, kochaniutki z dziewczynami się nie zadziera. A teraz grzecznie sobie poleżysz. Nikogo nie wołając, a ja pojadę z twoją mamusią i siostrą na zakupy. To ty mnie wciągnęłeś w takie bagno. - rozebrałam go. Teraz leżał przede mną tak jak go matka natura stworzyła.
- Synu, bo wypruję ci flaki! - słyszeliśmy głos kobiety, coraz wyraźniej. Była blisko.
Ściągnęłam jego bokserki.- Oj, długo sobie jeszcze posterczy - wskazałam na jego penisa.
- Dobranoc, dobrych snów. Pamiętaj z kotkami nie warto się kłócić, bo one mają ostre pazurki.
Wyszłam z sypialni. Weszłam go garderoby ubrałam się szybko w komplet ubrań, które przygotowałam wcześniej. Dokładniej czterdzieści minut temu. Zrobiłam sobie koka i szybki makijaż. Chwyciłam torebkę, spakowałam potrzebne rzeczy. Nie zapominając o najwyższych rzeczach pod czas zakupów. Weszłam po raz ostatni do sypialni. Rick wpatrywał się we mnie z mordem w oczach. Dobrze wiem, że jak wrócę będę miała przejebanę, ale teraz mam to gdzieś. Żyję się chwilą, tak mówią...
- Papa, skarbie. Ciekawa jest kto cię znajdzie. Jak myślisz? - popatrzyłam na niego zalotnie.
- Nie żyjesz! - warknął. Szybko wyszłam na korytarz. Przymknęłam drzwi, by ktoś miał szansę go zauważyć.
---------------------------------------------------
CZYTASZ
Pakt z Diabłem [Zakończone]
RomanceOlivia De Luca młoda kobieta ledwo wiążąca koniec z końcem. Małe mieszkanie i mało płatna praca kelnerki w klubie. To tylko najmniejsze zmartwienia. Młoda kobieta spiesząc się do pracy powoduje wypadek kołowy. Uderza swoim autem o tył drogiego Ferr...