- Co do chuja panna De Luca zrobiła?! - podniosła mi ciśnienie. Jeszcze ta wejdzie mi na głowę. Nie mam teraz czasu.- Ona już wróciła.
- To co w tym złego? - pytam się.
- Ona jest pod wpływem alkoholu. Ledwo co chodzi. Bełkocze coś pod nosem. Jest strasznie wesoła.
- Gdzie ona jest?! - syczę. Kurwa nie wybaczę tego Elenie. To ona musiała je nachlać tylko ona ma takie zdolności.
- Na dziś kończysz pracę. Jutro masz wolne, do widzenia! - pokazuję na drzwi. Dziewczyna wychodzi z wzrokiem wbitym w podłogę. Lekko zamyka drzwi
Dzwonie do Doriano on pewnie już wszystko wie. Pewnie spieprzył do siebie.
- Gdzie ona jest?! - syczę.
- Ale kto? - śmieje się. Nie umie kłamać. Nigdy mu to nie wychodziło. Zawsze ktoś go przewiercił i wtedy cała akcja poszła w plewy srać. Może i wzbudzał strach swoją posturą, ale z jego twarzy i tonu głosu można wyczytać wszystko. Gdyby nie był moim przyjacielem już dawno wyleciałby na bruk.
- Tommy zaprowadził ja do waszej sypialni, podał jakieś leki i wyszedł. Stoi i pilnuję pod drzwiami. Coś jeszcze? Bo mam tu fajny towar.
- Nic - powiedziałem prawdę, on też ma swoje życie. Położyłem komórkę na brązowy stolik kawowy i wyszedłem z gabinetu.
Jestem wkurwiony do granic swoich możliwości. Miałem iść do Olivii, ale słyszę głosy kobiet w salonie. Schodzę po schodach. Widzę moją matkę, która szarpie Elvirę za włosy. Trzyma ją przy samej podłodze. Staję na schodach i z podniesionymi brwiamy patrzę na interesujące wydarzenie przed mną.
Moja matka? Ona brzydzi się przemocą.
- Synu, jeżeli zrobisz coś naszej Olivii to od razu wypisuję cię z rodziny! - patrzy się na mnie. - A ten o to gatunek ździry niech spieprza mi z oczu!
Puściła ją tak gwałtownie, że Elvira poleciała na podłogę.
- Mamo przestań!
- Bo co?!
- Zabijesz dziecko! - mówię. Na jej twarzy widzę zdziwienie, a przede wszystkim obrzydzenie.
- Synu, mówiliśmy ci coś z ojcem. Powiedziałeś, że nigdy do tego nie dopuścisz. Ona nie nadaję się na matkę. - popatrzyła na jej brzuch.
- Zrobię test na ojcostwo bądź spokojna - wiem, że ją wkurzyłem. Co ja teraz zrobię? Nie cofnę zegara.
- Zawiedliśmy się na tobie - mówi - zawieź mnie do domu. Nie chcę tu dłużej być - mówi spokojnie. - Każdy w naszej rodzinie wie, że kobiety pokroju Elviry nie nadają się do niczego. Może jedynie do wyciągania kasy i wstrzykania botoksu. Ona nie nadaję się na żonę, a tym bardziej na matkę.
Patrzę się na starszą kobietę, która teraz wychodzi przez ogromne drzwi z moimi ochroniarzami. Dobrze wiem, że schrzaniłem sprawę. Nie musi mi tego mówić.
Kieruję się do windy. Mam ogromną ochotę wszystkich tu pozbawić życia. Zatrzymuję się i walę pięścią z ogromną siłą w ścianę.
- Kurwa! - klnę, gdy widzę w ścianie małe zagłębienie. Ciągnę się za końcówki czarnych jak smoła włosów. Walczę ze samym sobą.
Na moja szczęście ogarniam się, za nim ktoś zobaczy mnie w takim stanie. Nigdy przenigdy nie dałem wygrać emocjom. Teraz poddałem się. Nie jestem tchórzem przyznam się.
Staję przed windą wciskam guzik przywołujący. Chwilę odczekuję. Wsiadam do windy. Przyciskam guzik na najwyższe piętro. Tam mam swój azyl, swoje święty spokój. Winda zatrzymuję się od razu w korytarzu mojego apartamentu.
Wychodzę z windy. Najpierw widzę wielki salon z kuchnią i jadalnią. Przechodzę przez korytarz i idę wprost do sypialni. Olivia śpi. Przykryta po głowę kołdrą.
Następny dzień, Olivia
Po tym jak Elena po zakupach zaproponawała nam, żebyśmy poszły się rozluźnić nie odzywamy się do siebie z Riccardo. W cale mi to nie przeszkadza. Nawet nie poruszył tematu kajdanek i całej tej afery.
W łóżku każdy śpi jak najdalej od siebie. Jesteśmy odwróceni do plecami. Normalnie jak małżeństwo po kłótni.Nie darł mordy, że przyjechałam do domu najebana w trzy dupy.
Tylko patrzył na mnie z mordem w oczach. Wiem, że on szykuję jakąś karę, ale jakoś nie szczególnie mnie to interesuję.
Jesteśmy jak lód i woda. Dobro i zło. Dwa inne światy, które nie mają szansy się zjednoczyć.Widzę go tylko wieczorem jak kładzie się do łóżka. Zazwyczaj udaję, że śpię, ale on pewnie wie, że jest inaczej.
Siedzę w tej wielkiej willi jak jakiś więzień. Chociaż w pewnym sensie nim jestem.
Przynoszą mi tylko co jakiś czas posiłki. Dziś Elena chciała przyjść do mnie pogadać na różne babskie sprawy. Wiadomo jak to kobiety, ale dostała kategoryczny zakaz zbliżanie się do mnie. Skąd to wiem? Pisała do mnie.Zegarek wskazuję na godzinę jedenastą. Świetnie. Nie mam co robić. Nudzi mi się ciągłe leżenie, spanie, czytanie, oglądanie. Nawet nie mam do kogo buzi rozdziawić.
Słyszę, że winda się otwiera. Patrzę w tamtą stronę. Kto z niej wychodzi? Oczywiście on, odziany w garnitur od Dolce Gabbana. Tylko zagwizdać pozostaje.
- Zjedź do salonu windą, teraz! - rozkazuję idąc w stronę garderoby. I co jeszcze? Nie podoniose teraz swojej dupy z tej wygodnej kanapy. Nie chcę mi się.
Gdy wraca ja wciąż tkwię w tym samym miejscu i nie mam zamiaru nigdzie się ruszyć, bo on tak chce.
- Powiedziałem coś! - syczy i podchodzi do mnie.
- A ja mam w dupie te twoje "coś" - przy wyrazie coś robię cudzysłów w powietrzu. Podchodzi do mnie niebezpiecznie blisko.
- Ze mną się nie dyskutuje. Ile razy mam to powtarzać? Pamiętaj kobiety w mafii są tylko ozdobą - ał, zabolało.
Rzucam koc w drugi kąt kanapy i wstaję.
- Coś jeszcze może ma ci stopy wycałować, że raczyłeś się do mnie łaskawie odezwać.
- Masz fetysz? - uśmiecha się lubieżnie.
- Co?
- Fetysz stóp - mówi z triumfem tak jakby wygrał los na loterii. Patrzę się na niego z wyrazem twarzy serio?
Wchodzę do windy. Idzie za mną. Po jakimś czasie jesteśmy w piwnicy. Chociaż tak bardzo nie chcę tu być. Domyślam się do czego służy. Jest tu ciemno i zimno. Czyżby zdecydował się pozbawić mnie życia? Może jednak fajnie? Nie będę musiała oglądać jego fałszywego ryja.
- Po co mnie tu zabrałeś? - pytam się cicho. Lekko odskakuję w bok gdy przed moją twarzą przelatuję nietoperz.
- Zobaczysz - mówi pewnie, tajemniczo co powoduję mnie o ciarki i całą moją pewność siebie trafia szlak.
Otwiera drzwi i puszcza mnie pierwszą. Jesteśmy w jakimś pomieszczeniu. Jest tu tak ciemno, że nic nie widać. W oddali słyszę spadające krople wody. Nagle w pokoju robi się jasno. Przy ścianie stoją ludzie Riccardo. Na środku na krześle siedzi mężczyzna, którego niegdy w życiu się tu nie spodziewałam. Ma twarz we krwi. Nogi i ręce dobrze przyczepione i związane do krzeseł. Po moich policzkach ciekną łzy.
On znaczył dla mnie tak wiele, był dla mnie przez jakiś czas bliski, a okazał się tak daleki...
---------------------------------------------------
Jak myślicie kto siedzi tam na krześle? Będę z miłą chęcią czytała wasze domysły.
Wiem, rozdział pojawił się pod dość długim czasie. Obiecuje poprawę. 🙈😂
CZYTASZ
Pakt z Diabłem [Zakończone]
RomanceOlivia De Luca młoda kobieta ledwo wiążąca koniec z końcem. Małe mieszkanie i mało płatna praca kelnerki w klubie. To tylko najmniejsze zmartwienia. Młoda kobieta spiesząc się do pracy powoduje wypadek kołowy. Uderza swoim autem o tył drogiego Ferr...