43. Olivia

30.1K 850 84
                                    

Parkujemy na piaskowym parkingu z dala od cywilizacji. Zjechaliśmy z drogi na parking. Coraz bardziej boję się na jaki on szalony pomysł wpadł. Długa suknia, piasek i obcasy to naprawdę jest złe połączenie.

Riccardo gasi samochód i wysiada. Z dala widać plaże i zachód słońca, to na prawdę piękny widok. Oszałamiający powodujący gęsią skórkę. Niedaleko jest urwisko jak dobrze się postaram to może z niego nie spadnę.  Rick otwiera mi drzwi, wystawia rękę bym bezpiecznie wyszła. Podaję rękę, łapie za skrawek sukni by jej nie pobrudzić. Odchodzę kawałek i patrzę jak zaczarowana na znikające słońce za morzem. Nagle czuję jego rękę na swojej talii. Czuję się bezpiecznie jak nigdy. Moje plecy opierają się o jego klatkę piersiową. Całuję moją głowę.

– To dopiero początek – szepcze szelmowsko wprost do mojego ucha.

– To ma być jedna z atrakcji czy może czysty przypadek? – uśmiecham się. – Uznam to za część tego wieczoru – mówię cicho. Czuję, że kręci z robawieniem głową.

– Jesteś niezwykła – przekręca mnie tak, że nasze oczy spotykają się i trwają tak dobre parę minut. Nic nie mówimy. Każdy dobrze wie, że teraz jest to najmniej potrzebne. Wplątuje swoją dłoń w jego włosy.

– Każdy mężczyzna mówi tak kobiecie, widać nie jesteś wyjątkiem – przysuwam moją twarz do jego. Po mimo tego, że mam obcasy i tak jest odemnie wyższy.

– Nie chcę cię tej nocy zaciągnąć do łóżka. Wystarczy mi, że jesteś obok. Czuję ciebie, twój zapach, twoją bliskość to mi wystarcza i jest bezcenne. Wariuje, gdy ciebie nie ma obok.

– Jesteś jak najlepsza heroina, od której się uzależniłem i nie potrzebny mi odwyk. Wiem, że zaprzepaściłem wszystko. Zanim się obejrzę ciebie już nie będzie. Dam Ci odejść – jego ręka opuszcza moje włosy. Kładzie swoją rękę na moim policzku. Wtulam się. Stoimy tak przytuleni na środku parkingu. Może jestem głupia i naiwna, ale potrzebuję tej bliskości.

– Chodźmy już, dobrze? – pytam i odklejam się od jego ciała. Patrzę w jego czarne oczy, które wydają się smutne. Łapie mnie za rękę i ciągnie w stronę betonowych schodów. Ustaję przed nimi i stwierdzam, że dalej nie pójdę. Kuźwa chce żyć!

– Chyba cię pojebało nie zejdę po nich! – prycham. Są tak strome, że zwaliłabym się na pierwszym schodku.

– Nie ma bezpieczniejszej drogi? – wychylam się.

– Tylko droga na około – mówi i bierze mnie na ręcę. – Pozatym jest bajeczny widok. Nie ma po co robić z tego dramatu.

                         ~~~

Po kilku minutach stawia mnie na piasku. Zdejmuję obcasy i biorę je w jedną rękę. Piasek jeszcze jest gorący. Kładzie swoją rękę na moich plecach, a mnie przechodzi przyjemny dreszcz. Sukienka ma wycięcię na plecach przez co dobrze czuję ciepło bijące od jego szorstkiej dłoni.

– Gdzie mam iść? – patrzę w lewo, a potem w prawo, ale jedyne co widzę to dalej ciągniąca się plaża.

– Idź przy mnie, a trafisz – chwyta moją rękę i idzie w stronę morza. Woda, świetnie. Zachodzące słońce daje romantyczny nastrój. Gdy zatrzymujemy się przed wodą. Wpatruję się w dalekie, lekkie fale. Mimowolnie się uśmiechem. Jestem oczarowana, a czuję, że to dopiero początek.

Naglę Rick skręca i zaczyna iść w lewą stronę. Idę za nim chociaż nie rozumiem co on właściwie wyprawia. Gdy tak za nim idę widzę w oddali światełka.

– Rick, stój do cholery! – wołam by się zatrzymał, ale on nie zwraca uwagi na moje krzki i uparcie idzie dalej. – Cholera no!

Nie pozostaje mi nic tylko podążanie za nim. To ma być ten romantyczny wieczór?! Mam iść sama jak palec. Nagle wpada mi do głowy trochę powalony pomysł. Staję nie idę dalej, w końcu się zatrzyma. Jedyne co słyszę to szum fal.

Stoję już tak gdzieś z dziesięć minut. A jego sylwetka delej się oddala.

– Świetnie! Po prostu wystrzałowo! – śmieje się jak idiotka i idę w jego stronę. Światełka nasilają się. Jestem sama pod gołym niebem i to na plaży! Nagle widzę daleko coś kwadratowego.

Po jakimś czasie jego sylwetka zniknęła z mojego pola widzenia. Denerwuję się, bo nie mam dobrej orientacji w terenie.
Naglę widzę ścieżkę, którą układają zapalone świece, a po między nimi czerwone płatki róż. Zatyka mnie, bo tego się po nim nie spodziewałam. Idę dalej po płatkach róż, ścieżka długo się ciągnie. Noc jest coraz ciemniejsza, a ja zaczynam się bać. Cholernie, bać.

Nie wiem ile przeszłam, ale widzę na środku plaży białą altane, z której zwisa ładny biały materiał. Na środku jest duży stół i dwa krzesła, na jednym z nich siedzi Riccardo. Aha, to już wiadomo gdzie go porwało. Patrzy się na mnie, w tej odsłonie wygląda jak grecki bóg.
Cała złość do niego znika w jednej chwili. Czy on zawsze musi prezentować się tak idealnie?

Zakładam obcasy i wchodzę na drewnianą powierzchnię, która ma imitować podłogę. W ciszy siadam na przeciwko niego. Stół jest ogromny zapełniony różnymi daniami.

Przez chwilę milczymy. Jakbyśmy tego potrzebowali. Ta cisza wyraża zbyt dużo, za dużo.
Teraz ja i on myśli o jednym i tym samym. Zaraz koniec tej popapranej bajki, bo takie rzeczy nie dzieją się naprawdę...

– Jedz póki gorące – przerywa niszcząc tą niezręczną ciszę. Nie wiem czy to na pewno był taki dobry pomysł zakończyć to wszystko kolacją na plaży. To dla zakochanych, nie dla nas. W jednej chwili przeklinać dzień, w którym zobaczyłam go poraz pierwszy w szpitalu. Gdzie wszystkich powaliła bijąca od niego władza. Gdy wszyscy skulili się pod jego mocnym, zabijającym wzrokiem.

Jestem zmieszana, bo dobrze wiem, że pojutrze wracamy do Palermo i to będzie koniec szaleństwa w moim życiu. Chociaż za sprawą Evy wszystko jest możliwe.

W ciszy nakładam sobie na talerz jedne z dań. Po tych wszystkich myślach niszczących moją harmonię wiem, że nic nie przełknę.

– Wiem o czym myślisz – rozpoczyna. – Chcę być wiedziała, że jesteś dla mnie cholernie ważna, lecz wiem, że dla nas obojga lepiej będzie gdy zakończymy to na takim etapie jakim jest. Gdybyśmy jakimś cudem kiedyś jeszcze się spotkali to nie rozdrapuj starych ran. Gdybyś kiedyś nastknęła się na artykuł ze mną w roli głównej, nie czytaj.

– Proszę, zakończymy to przyzwoicie – tłumaczę.

– Dobrze, nie będę robić żadnych przemówień – śmieje się gorzkawo.

– Odkochałaś się już we mnie pyta z uśmiechem? Przewracam oczami. Powoli wraca mi humor.

– To było tylko zauroczenie. Przeszło mi już dawno – śmieje się i upijam łyk czerwonego słodkiego wina. Jest wyborne.

– To dobrze, bo nie jestem dla ciebie – nie powiem zabolało.

– Okej – teraz wymuszam śmiech. – Ten pocałunek w basenie to była tylko chwila słabości – tłumaczę choć nie jest to prawdą. Patrzy na mnie z uśmiechem.

– Cieszę się, że się rozumiemy.

Ta kolacja miała być wytłumaczenie pewnych faktów i ośmieszeniem mnie. Tylko po co? Nie mógł mi tego odpuścił. Nie musiał wcale spieprzyć mi dnia.

:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::

Pakt z Diabłem [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz