Rozdział XXXVI

49 4 2
                                    

Nastał ranek. Wraz ze wstaniem słońca, zaczął się nowy o dziwo pozytywny dzień. Wszyscy już wiedzieli o dobrej nowinie, która rozniosła się błyskawicznie po pałacu.
Chris, kiedy tylko się ogarnął przeniósł się do szpitala, aby zobaczyć Scott'a.

Tymczasem ja właśnie kierowałem się do pałacowego laboratorium, aby odebrać wyniki badań dna z włosu włamywacza.

Wracając jednak do wczorajszego dnia. Po wyjściu Austriaka, przeniosłem Lukasa do łóżka, sam kładąc się obok niego i w ten sposób zasypiając. Gdy wstałem rano, posprzątałem cały pokój, bo niezły bałagan chłopaki zrobili i od razu po ogarnięciu siebie wyszedłem załatwić robotę.

Właśnie dotarłem do celu mojej wędrówki i po krótkiej pogawędce z Lisą miałem juz teczkę z dokumentami. Nie byłbym sobą gdybym do niej nie zajrzał.

Po przejściu paru kroków od drzwi laboratorium, otworzyłem papierowa teczkę i zajrzałem w dokumenty.
Lecz to co tam zobaczyłem sprawiło, że niemal upuściłem papiery.

Myślałem, że to będzie randomowa osoba, ktoś kto nas nie zna, jakiś zwykły człowiek Cieni. Nie spodziewałem się nawet, że będziemy mieli ta osobę w bazie danych, a tu proszę... Myliłem się.

Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy: Czy to jakiś żart?
Chciałem się wrócić do Lisy i nakazać jej ponowne przeprowadzenie badania, jednak ona nigdy się nie myliła, miała najpotężniejszy umysł w całej organizacji, Jack nie dorastał jej nawet do pięt, a w końcu sam był geniuszem.

Niechętnie spojrzałem na dokumenty kolejny raz mając nadzieję, że coś źle odczytałem. Jednak nic się nie zmieniło. Na samej górze kartki cały czas widniało to samo imię.
Imię najbliższej mi osoby, osoby której ufałem tak bardzo, że powierzyłbym jen własne życie i niekiedy tak też się działo. On nigdy mnie nie skrzywdził, nigdy mi źle nie życzył. Ale co ja mogę wiedzieć, nie mieliśmy kontaktu kilka lat, przecież wszystko mogło się zmienić. A teraz po jego powrocie...

Zmarszczylem brwi w skupieniu.
Nagle jakby wszystkie elementy zaczęły do siebie pasować. Wszystko zaczęło się razem z jego powrotem.
Zamachy Klanu, napady, grabieże.
To wszystko ma sens.

Ta myśl jeszcze bardziej mnie przybiła. Osunąłem się po ścianie w dół...

Ale ja mu ufałem...

Po mojej twarzy spłynęła pojedyncza łza. Łza, wraz z którą straciłem kolejny kawałek swojej duszy.
Jak tak dalej pójdzie, to niedługo już nie będę jej w ogóle posiadał.

Śmierć ojca, kłopoty w mafii, a teraz jeszcze zdrada przyjaciela.
Losie ile jeszcze nieszczęść na mnie ześlesz. Nie jestem bryłą z kamienia, weź mnie chociaż trochę oszczędź. Nie dość się już wycierpiałem?

Po dłuższej chwili patrzenia się pustym wzrokiem w ścianę przed sobą i układaniem sobie wszystkiego w głowie, w końcu powoli dźwignąłem się na nogi i ruszyłem w stronę pokoi dziadka. W końcu to on jako pierwszy powinien poznać prawdę.

*****

Siedziałem, wyprany z emocji, na fotelu naprzeciwko Gregor'a i czekałem, aż coś powie, aż jakkolwiek skomentuje jego zdradę. On jednak milczał ze spokojem przeglądając dokumenty.

-Tak jak myślałem...- powiedział  cicho do siebie, tak, że nie byłem pewien czy dobrze usłyszałem.

-Co masz na myśli?- zapytałem, marszcząc brwi i patrząc w jego oczy ze zmieszaniem, na co dziadek po prostu rzucił papiery na blat stołu, po czym spojrzał na mnie opierając się o oparcie fotelu i odpalając cygaro.

Chwilę trwało zanim przestał zaciągać się dymem i postanowił zabrać glos.

-Byłem pewny, że tak się stanie, można by powiedzieć, że zdziwiłoby mnie gdyby było inaczej.- stwierdził gasząc cygaro. A ja patrzyłem na niego i nie dowierzałem jego słowom.

Jakto wiedział? I dlaczego nic mi nie powiedział do cholery. Pewnie już wszyscy wiedzieli, a ja jak zawsze byłem tym ostatnim, który zostawał poinformowany. Nawet nie chce mi się pytać, dlaczego.. Pewnie zostałbym zbyty odpowiedzią, że to dla mojego dobra, albo czymkolwiek innym.

Westchnąłem wkurzony, wstałem gwałtownie z fotela i z zaciśniętymi dłońmi ruszyłem żwawym krokiem w stronę drzwi.

-Thomas'ie, pamiętaj, że z czasem dostajemy odpowiedzi na wszystkie pytania. Bądź cierpliwy i czekaj.- usłyszałem za sobą, co sprawiło, że jeszcze bardziej się zdenerwowałem i żuciłem się biegiem do swojego pokoju. Chcąc zostawić to wszystko za sobą i zapomnieć o wszystkim czego się dzisiaj dowiedziałem. 

Wpadłem do pokoju i trzasnąłem dzwiami, aby je zamknąć, po czym zjechałem po nich do siadu na ziemi.
Miałem ochotę pobyć sam, popłakać w samotności i miałem nadzieję, że będę mógł to uczynić w tym pokoju.
Jednak zapomniałem, że nie jestem tutaj sam.

Kiedy to sobie uświadomiłem, podniosłem gwałtownie głowę i spojrzałem, rozmywającym się od łez, wzrokiem na stojącego w drzwiach od łazienki Lukas'a.

Miał mokre włosy i ubrany był tylko w jeansy, a w ręku trzymał koszulę, którą zapewne planował założyć. Najwyraźniej właśnie skończył brać prysznic i zaalarmowany chałasem wyszedł sprawdzić co się dzieje.

Chwilę patrzeliśmy sobie w oczy, ale szybko przerwałem ten moment, spuszczając wzrok i uciekając nim w prawo. Po czym podniosłem się z ziemi.

Zaniepokojony Luk podszedł do mnie i mi się przyjrzał. Przeskaonawł mnie wzrokiem od stóp do głów, jakby czegoś szukając, kiedy nic nie znalazł stanął przedemna.

-Coś się stało? Jesteś ranny?- zapytał przestraszony jeszcze raz mnie oglądając z każdej strony. Kiedy potrząsnąłem przecząco głową on się zatrzymał i poraz kolejny spojrzał w moje oczy.

Już nic nie mówiąc, podszedł jeszcze bliżej i mnie objął. Nie zastanawiając się długo szybko mocniej się w niego wtuliłem, opierając brodę na jego ramieniu. Nie kontrolowałem już emocji. Pozwoliłem sobie na płacz.

Przy nim pozwalałem sobie na zbyt dużo i to mnie przerażało. Bo zawsze kiedy Luka był w pobliżu nie panowałem nad swoimi emocjami, to wcale nie tak, że nie próbowałem ich okiełznać, po prostu nic to nie dawało. To tak jakby on wyciągał ze mnie te wszystkie emocje na zewnątrz. On jakby jednym dotknięciem zburzył te wszystkie mury obojętności, które bodowałem tak długo.

Był jedną z dwóch osób, przy których pozwalałem sobie na płacz.
Lecz teraz został jedyną osobą.
Na tę myśl zapłakałem jesze bardziej, co nie uszło uwadze Luk'a, który mocniej mnie przytulił, tak, że teraz między nami nie było żadnej wolnej przestrzeni.

I tak jak normalnie unikałem jakiegokolwiek kontaktu fizycznego z innym człowiekiem. Tak teraz tego potrzebowałem.

Staliśmy w ciszy, przerywanej moim łkaniem. Płaczem po osobie, która była mi bliska. Po osobie będącej jedną z niewielu, które znały mnie prawdziwego. Po osobie, która mimo, że nie umarła, dla mnie stała się martwa. Po osobie, która mimo, że nie skrzywdził mnie fizycznie, to wyrządziła mi większy ból, wbijając mi nóż prosto w serce i zostawiając w nim ogromną krwawiącą dziurę. Dziurę która z pewnością szybko się nie zasklepi, być może nawet już nigdy.

Z każdą łzą czułem jakby uciekało ze mnie czucie. Stawałem się bardziej spokojny. Powoli godziłem się ze zdradą Zack'a.

*********
Pam Pam Pam...

Siemka
Powiedzcie szczerze czy spodziewaliście się tego, że to właśnie Zack jest kretem? czy mimo wszystko była to dla was niespodzianka?
A może ktoś miał innego kandydata na to stanowisko?

Piszcie śmiało w komentarzach.
Jestem ciekawa waszych wrażeń i teorii.

Do następnego
Bayo^^












Krew mafiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz