Rozdział XXXII

50 3 1
                                    

Wbiegłem do kuchni, rozglądając się za przeciwnikiem, jednak nikogo nie zauważyłem. Za to okno przykuło moją uwagę. Było otwarte na ościerz, a firana falowała przez podmuchy zimnego wiatru. Wyjrzałem przez okno, sprawdzając czy nie zastanę tam włamywacza, jednak nic takiego się nie stało. Przejrzalwm jeszcze kilka pobliskich pomieszczeń w poszukiwaniu śladów obecności, bez skutku. Nigdzie nikogo nie znalazłem.
Muszę usiąść. Zjechalem bezwładnie po ścianie na podłogę i zamknąłem powieki, oddychają przy tym głęboko.

To jak na razie wiem tylko tyle, że ktoś tutaj był i wkradł kasetę z nagraniem z dnia ataku. To nie ma sensu. Dlaczego akurat teraz? Przecież minęło już półtora miesiąca, mieli wystarczająco dużo czasu aby to zrobić.. Czyżby chodziło o moją obecność tutaj? Ale z kąd ta osoba mogłaby wiedzieć, że akurat dzisiaj tu będę. Nikt tego nie wiedział, nawet ja sam nie wiedziałem. Z drugiej strony, przecież to nie mógł być zbieg okoliczności. A może tak właśnie było? Może to tylko zbieżność czasu?

Wstałem z podłogi już ogarnięty emocjonalnie i wróciłem do kuchni.
Tym razem postanowiłem przyjrzeć się wszystkiemu uważniej. Na pewno zostały jakieś ślady, nie da się zachować stuprocentowej samokontroli podczas działania w stresie. Powierzchownie przeczesalem wzrokiem kuchnie, a moje spojrzenie zatrzymało się na wciąż otwartym oknie. Podszedłem do szyby, po drodze pospiesznie zakładając sylikonowe rękawiczki, wyciągnięte z szuflady obok.
Przyświecając sobie dodatkowo telefonem ukucnąłem centralnie poniżej szyby. Tak jak myślałem, znalazłem pewien ślad, a mianowicie włos, jasnej barwy. Podniosłem go i zamknąłem w woreczku foliowym.
Wstałem i spojrzałem na szybę, pełen nadziei na znalezienie odcisków palców zamknąłem okno. Jednak tym razem nic nie znalazłem. Trochę się rozczarowałem, co nie zmienia faktu z tego, że jestem zadowolony ze znalezienia tego włosa. Schowałem dowód rzeczowy do kieszeni i udałem się na górę zobaczyć co słychać u Luka. W między czasie wykonując parę telefonów. Jeden do dziadka aby go poinformować o wszystkim, kolejny do naszego laboratorium i ostatni do Zak'a jego też o wszystkim informując. Chciałem, żeby chłopak miał infirma je z pierwszej ręki.
Z rozmowy z dziadkiem dowiedziałem się, że zamierza zwołać spotkanie w willi i przy okazji wzmocnić ją, do tego zabierze że sobą wszystkie materiały z nocy podczas ataku. Na zebraniu będą tylko osoby najbardziej zaufane i rodzina. Gregory oznajmił, że sam wybierze ludzi, którzy pojawią się na jutrzejszym spotkaniu. Więc nie miałem prawa głosu w tej sprawie, co nawet mi nie przeszkadza, wręcz odwrotnie. Cieszę się, że raz nie będę odpowiedzialny za wszystko.

Powoli wszedłem do swojego pokoju.
Spojrzałem na śpiącego chłopaka i uśmiechnąłem się w duchu. Chociaż on nie sprawia problemów. Podszedłem do niego bliżej i przez chwilę przyglądał się jak śpi.
Po dłuższym czasie gapienia się na spokojne oblicze Luka, usiadłem przed biorkiem i odpaliłem laptopa, z zamiarem przejrzenia paru raportów.
Jednak jak się okazało, nie do wszystkiego miałem dostęp. Zostałem odcięty od najważniejszych informacji. Gregory... Uh.
Westchnąłem podirytowany.

Mimo to nakazalem sobie zachować spokój, bo wiem, że dziadek zrobił to aby uchronić nas od podobnych sytuacji.

W takim razie poczytam sobie to, do czego mam dostęp.

Po trzech godzinach przeglądania raportów, byłem już wykończony.
Więc przeniosłem się na wygodny fotel, na którym postanowiłem się zdrzemnąć. Nie zamierzałem kłaść się do łóżka że względu na Luka, który mógłby poczuć się nie komfortowo.
Eehh.. Będę musiał z nim pogadać, ale to dopiero jutro. Teraz czas na sen.
Jednak zanim zamknąłem powieki przez dobrych kilka minut przyglądałem się chłopakowi, śpiącemu spokojnie. Jakby nigdy nic się nie stało. Jego włosy były rozsypane na poduszce, a twarz przedstawiała spokój. Zasypiajac cały czas miałem go przed oczyma.

*****

Mój sen nie trwał długo. Obudziłem się z urywanym oddechem, znów koszmar. Westchnąłem wstając i próbowałem się uspokoić. Podszedłem do biurka i nalalem sobie wody z dzbanka, który pyniosłem wcześniej. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę szóstą.
Przynajmniej nie muszę się bać że zaśpię, na spotkanie "rodzinne" .

Rodzina miałazaczac się zjeżdżać już o siódmej, a samo spotkanie ma odbyć się o dziewiątej. Znając życie będzie ono trwało do późnego popołudnia jak nie wieczoru. Podszedłem do okna wyglądają za nie. Moim oczom ukazał się pięknie wypielegnowany ogród.
Dawno nie spacerowałem jego ścieżkami. Już prawie zapomniałem jęk pachną tutejsze róże.

Moje rozmyślania przerwał szelest spowodowany przewracającym się w pierzynach Luk'iem. Westchnąłem na ten widok i uśmiechnąłem się lekko. Chłopak wyglądał jakby miał zaraz spaść z łóżka. Jego prawe ramię jak i noga wystawały poza materac, podobnie zresztą jak głowa.
Ciekawe jak długo zamierza jeszcze spać.

Gdyby nie fakt, że muszę się przygotować do przyjazdu gości to nie wiem ile czasu minęłoby mi na opieraniu się o parapet i patrzeniu na śpiącego Luka. Westchnąłem i ruszyłem z zamiarem ogarnięcia siebie i jakiegoś jedzonka. Zanim opuściłem pokój na zagrałem na kartce wiadomość do Luk'a, że jest u mnie i wyciągnąłem z szafy czerwoną koszulę i czarne spodnie dla chłopaka, sam zabierając czarny komplet i czerwoną marynarkę.

Po wyjściu z pokoju udałem się do łazienki, gdzie doprowadziłem się do porządku. Następnym przystankiem była kuchnia, w której zastałem pustkę. Nie było tam nic zdatnego do jedzenia. W takim razie trzeba będzie udać się na zakupy.

*****

Wróciłem ze sporzywczaka z dwiema torbami wypełnionym po brzegi jedzeniem, szybko je wypakowałem i zabrałem się za przyżądzanie tostów i mojej specjalnej jajecznicy ze specjalną mieszanką przypraw, która jest znana tylko mnie, do tego zaparzyłem czarną kawę. Oczywiście pamiętałem też o Luk'u i dla niego także przygotowałem porcje tych pyszności. Swoje jedzonko opendzlowałem w mniej niż 15 minut, po czym zaniosłem tackę ze śniadaniem do sypialni. Gdy przekroczyłem jej próg chłopak siedział już na łóżku i właśnie kończył zapinać ostatnie guziki koszuli.

-Przyniosłem śniadanie.- powiedziałem na przywitanie kładąc tace z jedzeniem na blat biurka.
Chłopak nic mi nie odpowiedział tylko spojrzał się na mnie, a jego spojrzenie emanowało ciekawością i lekkim strachem.

-Zgaduje, że masz do mnie mnóstwo pytań, sam mam ich trochę do ciebie i napewno porozmawiamy o tym co się stało, ale najpierw zjedz śniadanie- powiedziałem, a Lukas uśmiechnął się w odpowiedzi i usiadł przy biurku zabierając się za pałaszowanie, jednak zanim to zrobił spojrzał się jeszcze na mnie.

-Mam nadzieję, że tym razem wszystko sobie wyjaśnimy.-dodał.

Też mam taką nadzieję.

*************
Siemson,
Oto kolejny rozdialik^^
Dziekuje za to, że cały czas jesteście tutaj i wytrwale czekacie na kolejne rozdzialiki. Dziękuję!

P. S.
Kolejny za tydzień 😉

Krew mafiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz