Minęło już 5 lat od upadku Imperium. Od tamtego momentu mieszkańcy Galaktyki cieszą się upragnioną wolnością, która przez tak długi czas była tylko ich najskrytszym marzeniem, uwięzionym za kratami brutalnych realiów, zagwarantowanych przez Imperium.
Oczywiście nikt nawet nie śmiał zapomnieć o wojnie, która przez lata spędzała sen z powiek każdemu sprzymierzeńcowi Republiki. Każdy pamiętał czasy, kiedy to najgorsze koszmary, jakie mogła stworzyć ludzka podświadomość, bez skrupułów łamały wszelkie reguły i wdzierały się nieproszone do świata swych ofiar, kształtując rzeczywistość według własnych upodobań. Jednak po wielu wyrzeczeniach, poświęceniach i ofiarach, które musiały polec na drodze do wolności, Rebelianci wspólnymi siłami przeważyli szalę zwycięstwa na swoją stronę. Demony wyobraźni ludzkiej poległy, klątwa terroru wojny została zdjęta. Zwyciężyła sprawiedliwość.
Ku chwale Rebelii zatriumfowało, a każdy kto się do tego przyczynił niewątpliwie odczuwał nieograniczone pokłady dumy i satysfakcji. Niezależnie od wyniku jednak niezmiernie trudno powrócić do zwykłej codzienności po tak traumatycznych przeżyciach. Straty materialne również sięgały niewyobrażalnych rozmiarów, ale i one z dnia na dzień zdawały się zanikać. Niewątpliwie minęło sporo czasu aż wszystko wróciło do rutynowego porządku, jednak na obecną chwilę można było z czystym sumieniem potwierdzić, że Nowa Republika tętniła życiem, zostawiając szarą przeszłość daleko za sobą. Czy tak miało już być zawsze? Nikt nigdy nie mógł być pewien. Moc raczy wiedzieć, jaka przyszłość czeka galaktykę.
Wielkie zmiany nastąpiły również w życiu Hana Solo i Lei Organy. Ich odwaga i bohaterstwo, jakim wykazali się w czasach konfliktu z Imperium, zdawało się być docenione najlepszą nagrodą z możliwych. Taką, o jakiej nawet międzygalaktyczny przemytnik miary Hana Solo, początkowo słynący ze swojej pychy i materialności, nie śmiał nawet marzyć.
Na świat bowiem, już za chwilę miało przyjść ich pierwsze i długo wyczekiwane dziecko. Syn. Dopóki ta wiadomość nie zstąpiła na nich, jak grom z jasnego nieba, żadne ze współmałżonków nie zdawało sobie sprawy z tego, jak bardzo do szczęścia brakuje im właśnie tego jednego aspektu. Potomka. Początkowy szok i niedowierzanie zmieszane z nutką obawy, szybko ustąpił miejsca nieopisanej radości.
- Zaraz zwariuję.- mruknął Han, opadając bezsilnie na krzesło. Mężczyzna cały czas bił się z myślami. Czuł, że powinien być przy swojej żonie w tych trudnych chwilach, ale kiedy tylko zbliżał się do oszklonych drzwi, za którymi już 4 godziny temu zniknęła Leia, nogi mu miękły, zimny pot oblewał jego ciało od stóp do głów, a niechciane uczucie paniki ogarniało cały jego umysł, uniemożliwiając dalsze ruchy.
- Uspokój się.- powtórzył się chyba po raz setny Luke, siedzący tuż obok.- Wszystko będzie dobrze. Natura wie co robi.
- To dlaczego ona tak krzyczy?- zapytał Solo, którego bezradność wobec tego okrutnego zjawiska jakim było cierpienie jego żony, zdawała się go wykańczać.
- A co? Ma się śmiać, bo ją boli?- mruknął Skywalker przewracając oczami. W przeciwieństwie do swojego towarzysza ufał personelowi medycznemu i jednocześnie był przekonany o niezłomnej sile swojej siostry, która już nie raz udowodniła, że ze wszystkim sobie radzi.
Na kolejny krzyk, Han nerwowo zacisnął dłonie na kolanach. I już miał wstać, by ponownie podjąć próbę przedostania się do sali porodowej, gdy do jego uszu dobiegł rozległy płacz noworodka. Mężczyzna znieruchomiał i ze strachem spojrzał na Luka. No i zaczęło się. Właśnie zaczął odgrywać najważniejszą rolę swoim życiu. Ojcostwo.
- Też to słyszałeś?- Skywalker przytaknął z lekkim uśmiechem. Nie trzeba było długo czekać by drzwi od tego przeklętego pomieszczenia w oczach Solo, otworzyły się.
- Moje gratulacje, panie Solo. Ma pan..- lekarka nie zdążyła dokończyć, gdyż odbiorca jej komunikatu zniknął jej z pola widzenia.
- Tylko nie zemdlej.- usłyszał jeszcze za plecami wdzięczny śmiech Skywalkera, który stanął przy szybie. Ujrzał swoją siostrę, leżącą na kozetce. W rękach trzymała dziecko i starała się je ukołysać do snu. Niewątpliwie największy skarb, jaki wszedł w jej posiadanie kiedykolwiek. Była zmęczona, ale też niezmiernie szczęśliwa. Ostatnie chwile były dla niej bardzo ciężkie, jak dla każdej kobiety, wydającej na świat nowe życie, jednak czekająca za to nagroda, jest warta wszelkich katuszy. Moment w którym po raz pierwszy ujrzała i wzięła na ręce ukochanego syna, zdawał na zawsze już wyryć widoczny ślad w jej umyśle. Uśmiech nie był w stanie zejść jej z twarzy.
Po chwili do grona szczęśliwców doszedł ojciec dziecka. Po drodze o mało co nie zrównał się z ziemią, potykając się o własne nogi, lecz ostatecznie udało mu się tego uniknąć. Jak widać emocje nie zdążyły jeszcze opaść. No co? Poród to wielkie przeżycie dla obu stron, nie tylko dla kobiet. A pan Solo w gruncie rzeczy był bardzo wrażliwym mężczyzną, nie zapominajmy o tym. Jego trupo-blada cera zdawała się jedynie potwierdzać tą tezę.
- Jak się czujesz?- jedynie tyle zdołał z siebie wykrztusić, na widok swojej ukochanej. Wyraz jej twarzy zdawał się mówić sam za siebie. Była teraz najszczęśliwszą kobietą pod słońcem. Solo odetchnął z ulgą. Luke miał rację. Wszystko było w porządku.
- Mój mały Beniu.- szepnęła z czułością Organa, tuląc do siebie synka. Kwestię wyboru imienia mieli już dawno za sobą. Kiedy tylko poznali płeć dziecka od razu wybrali to imię. O dziwo bez żadnych sporów i kłótni, co w ich przypadku było dość nie typowe. Nie było tajemnicą, że ich temperamenty często lubią wchodzić sobie w drogę, w wyniku czego często wybuchała między nimi awantura. Jednak za każdym razem ich uczucie okazywało się silniejsze, więc po kilku cichych dniach zawsze szli na kompromis. W tym jednak przypadku od razu byli zgodni. Imię to zaproponował Han, kiedy przypomniał sobie, że Obi-Wan Kenobi, decydując się wieść życie pustelnika na Tattooine, posługiwał się właśnie tym określeniem. W gruncie rzeczy to dzięki niemu poznał Luka i Leię, więc czuł się zobowiązany, aby jakoś się odwdzięczyć. Dlatego postanowił nazwać swego syna na jego cześć. Leia od razu się zgodziła. Była zachwycona tym pomysłem. Stojący na korytarzu Luke również. Z dumą w oczach wpatrywał się w siostrzeńca, wierząc, że jego pierwotny mistrz będzie czuwał nad tym młodzieńcem.
- Ma twoje oczy.- zauważył dumny tata i otarł niepożądane łzy, napływające mu do oczu. Nawet w tej chwili uważał, że nie pasują one do niego, więc postanowił się ich pozbyć.
- I twoje usta.- dodała Leia, pogłębiając swój uśmiech, który wciąż czarował Hana w nieopisany nigdzie sposób.
- Nie chciałabym, żeby spotkało go cokolwiek złego, Han.- oświadczyła nagle kobieta, sprawiając, że jej mąż zmarszczył czoło.
- Co masz na myśli?
- Nie chcę, żeby musiał przechodzić przez to samo, co my.- wyżaliła się.- Chciałabym dać mu normalny dom, rodzinę. Z daleka od wszelkich niebezpieczeństw.
- Nie pozwolę, żeby stała mu się jakakolwiek krzywda.- zapewnił ją Solo.- Dopilnuję, żeby nasz mały brzdąc miał wszystko, czego zapragnie.
- Razem dopilnujemy.- dodała Leia. Mężczyzna przytaknął i pocałował ją w czoło. Wszystko będzie dobrze. Musi być.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A więc słowo się rzekło! Witam ponownie, wracam z nową opowieścią. Myśl o niej nawiedzała mnie już dość długo, a więc postanowiłam, że najwyższy czas ruszyć do przodu :).
Więc tak..mam opracowany początek i koniec, a co będzie pomiędzy...cóż..pozostaje to zagadką xD. Zatem będę pewnie lecieć na żywioł, jak to robię z większością rzeczy :D.
Nie wiem jeszcze w jakich odstępach czasu będą się pojawiać rozdziały, więc tej kwestii na razie nie poruszam. Wszystko zależy od moich studiów i tego czy moi wykładowcy postanowią zniszczyć mi życie, czy jednak nie :D.
Z góry przepraszam za ewentualne błędy, ale kiedy kończyłam to pisać, na zegarze wybiła 3 w nocy xD. Na dodatek dopadło mnie jakieś cholerstwo, przez co prawie nie mogę mówić, ech..xd.
A więc na razie to tyle ode mnie, trzymajcie się cieplutko i niech moc będzie z Wami :D.
CZYTASZ
I've Failed You / The Origin Of Kylo Ren / [+reylo] /ZAWIESZONE/
Fiksi PenggemarCześć, nazywam się Ben Solo. Chociaż w tej chwili to już nie ma znaczenia. Teraz jest tylko Kylo. Kylo Ren. Nazywają mnie potworem, którym być może faktycznie jestem. Ale kto powiedział, że potwór nie mógł doznać niczego złego w swoim życiu? Że je...