Nieprzyjemny zgrzyt laserowych ostrzy które trwały w trudnym do opisania tańcu wypełniał wszechobecną ciszę. Drzewa i krzewy zaczęły coraz bardziej kołysać się na chłodnym wietrze, który zwiastował wysoce prawdopodobną burzę.
- Zróbmy przerwę.- burknęła kobieta odpychając zieloną klingę przeciwnika swoim mieczem. Była już nieźle wyczerpana. Zaczęli trening w porze obiadowej, a już od dłuższego czasu wokół panowały egipskie ciemności. Tak więc musiało minąć już sporo czasu, odkąd tu przyszli, jednak zdawać by się mogło, że było to zaledwie kilka minut.
Szczególną wskazówką co do tego mógł być entuzjazm i niezbita energia pewnego młodzieńca, który z gracją i wdziękiem wymierzał perfekcyjne cięcia. Jego postawa z pewnością do pewnego stopnia przytłaczała jego towarzyszkę i była dla niej męcząca.
Gołym okiem było widać, że Luke był w swoim żywiole. Jego umysł co chwilę przetwarzał coraz to nowsze taktyki i sekwencje, które zadziwiająco łatwo łączyły się w całość i dawały imponujące rezultaty.
Lei szło delikatniej mówiąc trochę gorzej. Nie wiedziała, czy to brak talentu, czy raczej zaangażowania. Jej irytacja sięgała zenitu już od dłuższego czasu, kiedy to nie mogła podnieść za pomocą siły umysłu głupiego stosu kamieni, podczas gdy Luke dokonywał tego z dziecinną łatwością. Mężczyzna uparcie wierzył, że są sobie równi z uwagi na pochodzenie, a jego tymczasowa przewaga znajduje usprawiedliwienie w długotrwałych treningach u boku samego Mistrza Yody.
Leia jednak nie chciała w to wierzyć. Nie czuła się silna w mocy. Owszem, wiedziała, że jest na nią wrażliwa, ale nie na takim poziomie jak jej brat.
I nie czuła potrzeby by trudzić się i poznawać jej kolejne tajniki. Widziała jak bardzo Luke jest zaabsorbowany i zafascynowany mocą. Swoją drogą to, z jakim zaangażowaniem wszystko jej tłumaczył, było wręcz zadziwiające.
Dlatego też mimo własnej niechęci zgodziła się na te spotkania. Nie chciała podcinać bratu skrzydeł. Doskonale zdawała sobie sprawę jak świetnie spełnia się jako nauczyciel i jaką satysfakcję z tego czerpie. Nawet jeśli jego nauki nie dawały zadziwiająco wysokich efektów, mężczyzna nie tracił entuzjazmu i szybko rzucał pochwałą oraz ciepłym słowem.
Chyba nic nie było w stanie go zniechęcić. Leia czasem podstępem go testowała, celowo wykonując jego polecenia zupełnie odwrotnie, niż nakazywała teoria. Jednak za każdym razem jej starania szły na marne.
No po prostu mentor z powołania, można by rzec.
Początkowo ich treningi ograniczały się do godziny raz w tygodniu. Jednak za każdym kolejnym razem, Luke sprytnie przedłużał ich spotkania pozornie o parę minut, aż w końcu doszło do tego, że spędzali razem pół dnia.
Podstępny lis.
- Już się zmęczyłaś?- zaśmiał się młody Skywalker ukazując rządek nienagannie białych zębów.
Leia nie zdążyła odpowiedzieć, bo próbując uniknąć kolejnego ciosu ze strony swojego przeciwnika, zahaczyła o korzeń i zanurkowała głęboko w pobliskim błocie.
- Mam dość.- burknęła i nieudolnie wstała. Nie czekając na pozwolenie zaczęła pakować swoje rzeczy. Za sobą usłyszała głębokie westchnięcie, które z pewnością było oznaką niezadowolenia jej towarzysza.
- Dopiero co się rozkręcałem.- pożalił się z miną obrażonego dziecka, na co Leia szczerze się roześmiała. Jednak jej uśmiech szybko ustąpił miejsca krzywemu grymasowi. Spojrzała na wyświetlacz telefonu i zobaczyła dziesięć nieodebranych połączeń od Hana. Napisała mu krótką wiadomość, aby się nie martwił.

CZYTASZ
I've Failed You / The Origin Of Kylo Ren / [+reylo] /ZAWIESZONE/
Fiksi PenggemarCześć, nazywam się Ben Solo. Chociaż w tej chwili to już nie ma znaczenia. Teraz jest tylko Kylo. Kylo Ren. Nazywają mnie potworem, którym być może faktycznie jestem. Ale kto powiedział, że potwór nie mógł doznać niczego złego w swoim życiu? Że je...