Ben's POV:
Czasami mam wrażenie, że wszystko dzieje się przeciwko mnie. Że ktoś kto pociąga za sznurki mojego losu to bardzo zły człowiek.
Potwór bez serca.
Bestia, która z jakiegoś powodu, który nie jest nikomu znany, pała do mnie czystą nienawiścią. I ze wzajemnością, żeby nie było.
Ciągle mam wrażenie, jak brutalnie podkłada mi kolejne kłody pod nogi, a ten nieznośny maraton znany pod nazwą zwyczajnego istnienia powoli mnie wykańcza. Czegokolwiek nie dotknę, czegokolwiek się nie podejmę wciąż mam wrażenie, że nie wywiązuje się z niczego właściwie. A moje otocznie, stawiając przede mną kolejne wymagania z coraz to wyższej półki tylko potwierdza moje przypuszczenia.
Jak długo jeszcze wytrzymam zanim upadnę i nie będę miał siły się podnieść?
Nie wiem ile trwa już ten mój wyścig tortur. Ale chyba wystarczająco długo, by moje ciało zaczęło protestować i domagać się przerwy. Każdy mięsień dawał boleśnie znać o swoim istnieniu. Płuca jak na złość zdawały się zmniejszyć swoją objętość, przez co przyjmowały o wiele za mało tlenu, niż powinny, przez co wymuszały na mnie dyszenie, jakbym był starym parowozem, czy innym śmieciem, który już dawno wyszedł z wprawy i nadawał się tylko na złom.
Czułem jak powoli kończyny mi miękną, ale starałem się to ignorować.
Wytrzymam, nie mam wyjścia.
Ależ się przeliczyłem.
Jak na zwołanie poczułem gwałtowne spotkanie z zimnym podłożem. Musiałem poślizgnąć się na cholernej kałuży błota, w której nawiasem mówiąc umorusałem się teraz od stóp do głów.
Zajebiście.
Woda litrami spływająca pierwotnie z nieba, a następnie bezwstydnie goszcząca na moim ciele zmieszała się z brązowawą mazią, rozrzedzając ją, przez co jej smugi przybierały na objętości.
Z daleka pewnie wyglądałem jak zmoczony do suchej nitki kundel, który zgubił swojego właściciela podczas spaceru. Chociaż, jakby się głębiej zastanowić ta metafora może nie jest tak do końca pozbawiona sensu. Z jękiem bezradności próbowałem zdmuchnąć z czoła opadające w nieskończoność kosmyki włosów, które powodowały, że moja widoczność ograniczała się do minimum.
A miałem je ściąć. Oczywiście nie całkiem, tylko trochę. Ale jak zwykle stwierdziłem, że mam na to czas i że mi się nie spieszy. Jestem mistrzem w odkładaniu z pozoru nieistotnych rzeczy w czasie. Jak widać nawet takie pierdoły potrafią rzutować w jakimś stopniu na przyszłość.
Z perspektywy trzecioosobowej musiałem wyglądać jak siedem nieszczęść. A może i osiem, biorąc pod uwagę fakt, że kiedy ponowiłem próbę powstania na nogi, wróciłem niemalże od razu do punktu wyjścia, jeszcze bardziej nurkując w błocie.
Przyszły żołnierz, prawie na polu bitwy, proszę państwa!
Czy może być gorzej?
Jeżeli tak, to nie chcę tego doświadczać, nie w tej chwili.
Nie teraz, kiedy moja matka wylądowała w szpitalu, nie wiadomo kiedy, jak i dlaczego.
I co do cholery miały znaczyć te butelki i pudełko po tabletkach w kuchni?
Co jeszcze przede mną ukrywasz, ty parszywa gnido, która zapewne teraz nie posiada się ze śmiechu, ciągnąć za sznurki mojego żywota?
Od jak dawna to trwało?
CZYTASZ
I've Failed You / The Origin Of Kylo Ren / [+reylo] /ZAWIESZONE/
Hayran KurguCześć, nazywam się Ben Solo. Chociaż w tej chwili to już nie ma znaczenia. Teraz jest tylko Kylo. Kylo Ren. Nazywają mnie potworem, którym być może faktycznie jestem. Ale kto powiedział, że potwór nie mógł doznać niczego złego w swoim życiu? Że je...