Ben's POV:
Nie pytajcie, co się ze mną dzieje.
Nie mam pojęcia.
Ja zwariowałem?
Czy to cały świat oszalał?
A z resztą, jakie to ma znaczenie?
Mój świat przestał właśnie istnieć.
Nieodwołalnie i nieodwracalnie.
W jednej chwili rozpadł się na kawałki.
Obrócił się w pieprzony proch, który przemknął mi przez palce.
Wymknął się spod kontroli.
Tak po prostu rozpłynął się w powietrzu, nie dając mi szansy, aby poskładać rozczłonkowane kawałki i ponownie skleić je w całość.
Niepohamowana karuzela przed moimi oczami, bezwstydnie stanowiła symbol tego szaleństwa, którego doświadczałem już od jakiegoś czasu.
I mam dość.
Serdecznie dość.
Chrzanię to wszystko.
Też chcę umrzeć.
Wiem, że brzmię teraz jak kompletny zdesperowany mięczak, ale przynajmniej jestem szczery.
Bo naprawdę nie mam już siły.
Pamiętacie co postanowiłem sobie wcześniej?
Wygląda na to, że nic z tego nie jest już aktualne.
I tak oto z beznadziejnej rozpaczy nie pozostaje nic, a na jej miejsce, nie wiadomo skąd i na czyje zaproszenie, wkracza irracjonalna wściekłość. Furia w czystej postaci, nad którą nie sposób zapanować.
Mam ochotę zamordować każdego przedstawiciela medycyny znajdującego się w tym budynku.
Jak oni mogli pozwolić jej odejść?!
I to mają być lekarze?!
Którzy poddają się, gdy sytuacja wymaga tego, aby walczyć do końca, lub jeszcze dłużej?!
Nie daruję im tego! Nie ma mowy!
Muszę tylko znaleźć odpowiednie narzędzie i....
I czuję jak ktoś mnie gdzieś ciągnie. I nawet nie mam zamiaru protestować. A więc cały wcześniejszy misterny plan diabli wzięli.
A, w sumie i tak wszystko mi jedno.
Kurwa, w tym momencie moja huśtawka nastrojów przekracza jakiekolwiek racjonalne bądź i nieracjonalne granice.
Opadam na coś z hukiem, co po chwili z trudem rozpoznaję jako krzesło. A co się dzieje potem? Nie wiem. Ale to zdecydowanie nic dobrego. Tańczące mroczki przed oczami, trudności w oddychaniu oraz krew nienaturalnie mocno pulsująca w żyłach. To nie zwiastuje niczego dobrego.
Cokolwiek to jest, nie jestem w stanie nad tym zapanować, powoli tracę kontrolę.
Cholera.
*****
Third Person Narration:
Młoda matka przyłożyła z troską rękę do czoła swojego synka. Malec złapał wirusa, który dość mocno rozszalał się w okolicy w ostatnim czasie. Ben od zawsze miał słabą odporność, więc jego choroba nie była niczym nadzwyczajnym o tej porze roku.
CZYTASZ
I've Failed You / The Origin Of Kylo Ren / [+reylo] /ZAWIESZONE/
FanfictionCześć, nazywam się Ben Solo. Chociaż w tej chwili to już nie ma znaczenia. Teraz jest tylko Kylo. Kylo Ren. Nazywają mnie potworem, którym być może faktycznie jestem. Ale kto powiedział, że potwór nie mógł doznać niczego złego w swoim życiu? Że je...