Z rozmyślań wyrwało mnie szczekanie psa, który próbował zagłuszyć dźwięk domofonu. Schowałam się pod kołdrę, starając się ukryć przed światem. Nie miałam ochoty nikogo widzieć, chciałam leżeć w łóżku dalej się dołując.
- Nastka, wstawaj, już przyszli - powiedziała mama, wpuszczając zapach szarlotki do pokoju.
Wystawiłam czubek głowy spod kołdry robiąc błagalną minę. Rodzicielka pokiwała przecząco głową i wyszła z pokoju, wpuszczając husky'ego. Pogłaskałam psiaka za uchem i wróciłam do wydarzeń z imprezy. Jak gdybym dzisiejszej nocy mało o niej myślała.
- Jesteś moją przyjaciółką! - powiedziałam zbyt głośno słowa Laury, na co Chester przekręcił głowę na bok, tak jakby próbował mnie zrozumieć.
Uśmiechnęłam się do niego i kolejny raz wróciłam do obrazu zmysłowo tańczącej Laury. Obcisła sukienka podkreślała jej kształty, czyniąc ją atrakcyjniejszą niż zwykle. Jej chude nogi, sukienka, która ledwo zakrywała to co powinna oraz kocie ruchy wywołały we mnie zawstydzenie. Docisnęłam poduszkę do twarzy, zakrywając policzki, które przybrały kolor jej sukienki. Zakłopotanie nagle zmieniło się w smutek, gdy przypomniałam sobie kto koło niej tańczył.
- Chciałabym być na miejscu tego chłopaka - powiedziałam cicho, czując kłujący ból w klatce piersiowej.
Po rozpalonym policzku poleciała łza, którą zlizał Chester. Wyciągnęłam za głowy poduszkę i zakryłam nią twarz. Chciałam być sama, ale pies nie dawał za wygraną. Drapał w jaśka i trącał nosem moje ramię, prosząc o pieszczoty.
- Chester proszę, daj mi spokój - powiedziałam odwracając się do ściany. Zdziwiłam się, ponieważ zwierzak posłuchał i ułożył się w moich nogach.
Drzwi zazgrzytały zdradzając, że ktoś się zbliża. Podniosłam poduszkę i rzuciłam ją przed siebie, idealnie trafiając w przybysza. Usłyszałam syknięcie i szybko przykryłam się kołdrą, aby ukryć bliską płaczu twarz. Nieproszony gość wskoczył na łóżko, które zaskrzypiało od jego ciężaru. Zwinne dłonie bokiem prześlizgnęły się pod pierzynę i zaczęły gilgotać mój brzuch. Pomimo podłego nastroju nie mogłam opanować śmiechu. Chłopak nie reagował na moje prośby i uderzenia w tors, a powoli zaczynało brakować mi tlenu. Przez myśl przeszedł mi pewien pomysł, który bez namysłu zrealizowałam. Wyciągnęłam rękę i głowę z nad kołdry łapiąc jego sutek, który następnie przekręciłem. Brunet odskoczył, a ja wróciłam do starego ułożenia. Pogłaskałam czubek głowy psa i schowałam nas pod pierzyną. Łukasz jednym zamaszystym ruchem ręki ściągnął z nas pierzynę i zrzucił ją na podłogę. Popatrzyłam na kołdrę, a następnie na zdeterminowanego Łukasza. Przez ułamek sekundy nasze spojrzenia się spotkały, przez co przygryzłam wargę. Próbowałam szybko się odwrócić ale chłopak był szybszy. Złapał mój podbródek i wnikliwie przyjrzał się mojej twarzy, wskutek czego jego kąciki ust trochę opadły.
- Widzę, że nie spałaś zbyt dobrze. - westchnął i przytulił mnie - Jest aż tak źle?
Nagle wszystko co w sobie dusiłam przez ostatnie kilka miesięcy pękło. Nie powstrzymywałam się i dawałam upust swoim emocjom na ramieniu przyjaciela. Chłopak o nic nie pytał, siedział i delikatnie gładził moje plecy, tak jakby mówił "ze mną jesteś bezpieczna". Jego kojący dotyk dodawał mi otuchy, ale pomimo tego łzy płynęły jak szalone. Dzięki niemu już nie płakałam z powodu głupiego serca, tylko z tęsknoty. Od dawna brakowało mi kogoś kto mnie wysłucha, przytuli, tak jak on teraz. Niby mam przyjaciół, ale kto wie jak by zareagowali na wiadomość, że wolę dziewczyny. Chciałabym mieć kogoś takiego jak on na co dzień. Wszystkie problemy w jego ramionach wydają się nieistotne. Niestety dzielą nas kilometry, a poza przyjaźnią łączy, ta sama krew.
- Wstawaj, dzień się sam nie spierdoli. - powiedział mierzwiąc moje włosy.
Kuzyn podszedł do szafy i wybrał komplet ubrań, a następnie siłą zaprowadził mnie do łazienki. Wchodząc do toalety popatrzyłam na swoją twarz w lustrze. Podkrążone oczy od płakania przez całą noc, czerwony nos, a na dodatek każdy włos w inną stronę. Jednym słowem wyglądałam dwa razy gorzej niż się czułam. Rozebrałam się i rzuciłam ubrania w kąt. Puściłam na telefonie "You mean the world to me - Freya Ridings" i weszłam do kabiny.
- Im zimniej, tym człowiek mniej myśli - przypomniałam sobie słowa nauczyciela, przekręcając gałkę od zimnej wody. Czułam jak wraz z cieczą znikają moje smutki, aby po wyjściu z prysznica wróciły na nowo. Dzięki makijażowi zakryłam najgorszą noc w moim życiu i wróciłam do pokoju.
- Idziemy do parku. No chyba, że chcesz mówić o wszystkim przy mojej mamie. - powiedział Łukasz zapinając Chesterowi kaganiec.
***
Słońce świeciło, odbierając mi chęci do życia. Nie byłoby tego spaceru i niezręcznej ciszy, gdyby nie moje wczorajsze zapewnienia, że wszystko mu opowiem. Żadne z nas nie miało odwagi aby zacząć temat. Dopiero po upływie dwudziestu minut, gdy usiedliśmy na ławce Łukasz zabrał głos.
- Zacznij od początku. - powiedział gładząc moje ramię, dodając mi odwagi.
- Nie mam pojęcia, gdzie był początek. Może od sylwestra albo osiemnastki Michała, a może od kiedy ją poznałam, nie mam pojęcia. - schowałam twarz w dłoniach, starając się nie rozpłakać. - ...może po prostu chcę jej jako przyjaciółki, która będzie blisko mnie i zawsze wysłucha?
Łukasz oplótł mnie ramieniem, a ja ułożyłam głowę na jego jeszcze wilgotnym barku. Zacisnęłam mocno powieki, starając się nie uronić kolejnych łez.
- Cały czas siedzi w mojej głowie to jest nienormalne, przecież nikt nie myśli tyle o swojej przyjaciółce!
- Kiedy kogoś kochasz myślenie o nim jest jak oddychanie, robisz to bez kontroli i przez cały czas.
Westchnęłam i pogrążyłam się w myślach. Przypomniałam sobie wydarzenia, które miały miejsce przez ostatnie trzy miesiące i doszłam do wniosku, że zawsze o niej myślałam. Można powiedzieć, że pomyślałam o niej tylko raz... ponieważ pojawiła się w mojej głowie i już jej nie opuściła. Oczywiście bywały dni w których nie krzątała się po mojej głowie, ale niestety nie było ich za dużo.
- Kocham to za dużo powiedziane... po prostu zależy mi na niej... nie chcę jej stracić. - powiedziałam starając się zachować naturalny głos.
- Idiotko, jeśli boisz się, że ją stracisz to już jej nie lubisz... - pocałował mnie w czubek głowy i dodał stanowczym głosem - tylko kochasz.
- Dlaczego nie mogę - zacisnęłam pięści, dalej walcząc z napływającymi do oczu łzami - przestać o niej myśleć?
- Miłość nie przemija od tak. - pstryknął palcami.
CZYTASZ
Alone with you
RomanceDasz radę żyć, mając przy sobie kogoś codziennie, tak blisko a zarazem tak daleko?