Punished

773 29 6
                                    

Słów: 800
~~~~~~~~~~~~~~~~
Poszedł na górę swojej rezydencji, zostawiając małego chłopca samego sobie. Nie interesował się jego uczuciami, a nawet można powiedzieć że miał je kompletnie gdzieś. Słysząc płacz z dołu, który był doprawdy histeryczny, jedynie się uśmiechnął i kolejny raz tego dnia zaczesał dłonią włosy.

Skupił się na przeglądaniu papierów Tae. Odszukał tam informacje o jego częstych wizytach u psychologa. Jak można się domyślić, nie był tym wzruszony. Ani trochę.

Uśmiechnął się pod nosem i podarł je wszystkie, zostawiajac jedynie jego akt urodzenia. Po co reszta.
Kiedy płacz z dolnego piętra ucichł, postanowił wolnym krokiem tam pójść. Przemierzając jasne korytarze, myślał nad tym jak bardzo musiało to zaboleć małego chłopca. Oczywiście nie przejmował się tym.

Finalnie dotarł na miejsce, a chwilkę później zauważył skulonego na sofie chłopca.
Wszyscy o nim śnili. Taehyung był koszmarem.
Pełne usta, długie nogi, i to pożerające  spojrzenie.
Może nie był świadom tego ile był wart, ale doskonale wiedział ilu ma adoratorów.
Każdy znany mu mężczyzna chciał mieć w posiadaniu to smukłe, delikatne ciałko i mieć je tylko do swojej dyspozycji.

Taehyung czasami dawał się dotykać, jednak zawsze gdzieś w pobliżu była osoba, która pilnowała aby żaden jego rówieśnik nie zrobił o krok za dużo.
Może i młody chłopiec lubił czułości i chętnie się w takie oddawał, to doskonale wiedział czego chce, a tym czymś napewno nie był seks czy inne zbliżenie w to ukierunkowane.

  Nie można było powiedzieć że Taehyung był chłopcem do towarzystwa, nawet jeśli dostawał wiele takich propozycji. Po prostu lubił czułości i nie oczekiwał za to rzeczy materialnych. On po prostu chciał być naprawdę kochany i wiedzieć, że komuś na nim naprawdę zależy.

   Za to Jeon Jungkook, był największym skurwielem jakiego znała ludzkość. Szef mafii, handlarz żywym towarem, sutener i stręczyciel który przybierał maskę poukładanego ucznia w jednym z Seulskich Liceów. Przebiegły, inteligentny i cholernie przystojny. Można powiedzieć że posiadał zaburzenie osobowości, jakim jest socjopatia.
Czy mu to przeszkadzało? Nie za bardzo.
Czerpał z tego same korzyści. Grube pieniądze, dziwki i jeszcze więcej pieniędzy. Jeon miał bezwzględny szacunek od każdego kto go znał, kto chociażby o nim słyszał.
Używał swojego czaru osobistego i swojej inteligencji, aby to wszystko zdobyć. W ten sposób sobie na to zapracował.

   Jednak na trzecim roku, gdzie oczywiście znalazł się poprzez kłamstwo, zobaczył pewną perełkę.
Przechadzając się szkolnym korytarzem, gdzie aż roiło się od pierwszaków, którzy nie potrafili znaleźć dobrej sali, dostrzegł chłopca. Chłopca który z książkami biegł przed siebie, zapewne robiąc to co pozostali. Przecież było po dzwonku. Nie wypada się spóźnić. Wpadł na Gguka i w tym momencie starszy już wiedział że to będzie on. Chłopiec, którego sprzedali jego rodzice, wprost w okrutne sidła Jeon Jungkooka.

  Delikatnie mówiąc, mężczyzna był ustawiony.
Ustawiony do końca życia, co oczywiście mu schlebiało i w żaden sposób nie przeszkadzało. Kręciła się wokół niego jego ochrona, która mogła wyglądać jak zwykli studenci. Zawsze był bezpieczny i doskonale o tym wiedział. Jednak czy osoby które sobie upatrzył były bezpieczne? To oczywiste.

  Podszedł do chłopca i spojrzał na niego z góry. Musi wiedzieć kto tu rządzi, prawda? Młodszy jednak nie zwrócił na to uwagi, tylko wtulił się mocniej w poduszkę. Na takie traktowanie Jeon sobie nie pozwala.

  Pociągnął go do góry za blond loki, i zmusił go do spojrzenia mu w oczy. Młodszy się tego naprawdę nie spodziewał. Delikatnym ruchem przejechał po jego policzku, unosząc kąciki ust do góry. W pewnym momencie złapał mocniej jego włosy i uderzył z otwartej dłoni w policzek.

- Nie wiesz że mnie się należy bezwzględny szacunek? Nie nauczyli cię tego? - Zaśmiał się gorzko, bacznie obserwując reakcje małego chłopca. Doprawdy śmieszyły go jego łzy, które były teraz tak bezkarnie wylewane. Nad tym jeszcze popracujemy.

Uśmiechnął się do Tae. Młodszy był za to jeszcze bardziej rozdarty. Piekący policzek, pot i łzy.
Okropne.
Puścił go i mocno odepchnął na kanapę. Miał miękkie lądowanie więc nie było opcji aby sobie zrobił coś poważnego. Miał ochotę napluć mu wprost na tą śliczną buzię, aby mały poczuł się jeszcze gorzej. Najlepiej sam ze sobą. Jednak na plucie, mamy jeszcze sporo czasu.

- Masz pięć minut na ogarnięcie się. Inaczej spotka cię coś... Naprawdę nie przyjemnego.

  I po prostu kolejny raz odszedł, zostawiając dzieciaka samemu sobie. Niech sobie radzi sam.
Oczywiście miał zamiar jedynie wytłumaczyć mu pewne zasady i nic więcej, chociaż zobaczymy czy będzie go jeszcze denerwować. Jeśli tak się jednak stanie, skończy się to dla niego bardzo niekorzystnie.

Perfect  {Jjk-Kth}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz