Był już piątek cały tydzień minął bardzo spokojnie. Często Mark z Lukiem przychodzili do nas i spędzaliśmy wszyscy razem, miło popołudnie. Nawet Tom znalazł wspólny język z Lukiem. Cieszyłam, się że wszystko jest dobrze.
ale wtedy zapomniałam, żeby nie chwalić dnia przed zachodem słońca...
Jest ranek więc szykuje się już do szkoły, ubrałam się dziś w szare luźne dresy i do tego biały przylegający top, bo jak na nieszczęście dostałam okres, a pierwsze dni zawsze byłam najbardziej marudna. Dziś wyjątkowo wszystko działało mi na nerwy trzy razy bardziej, niż normalnie. Oczywiście poinformowałam o tym od razu Rose i Luka, żeby wiedzieli jakie piekło czeka ich dziś w szkole, bo podczas okresu jestem jak tykająca bomba.
Wszystkie lekcje minęły całkiem spokojnie, bez zbędnych przeszkód ale jak już miałam wychodzić ze szkoły podszedł do mnie Nathan z tą całą śmieszną Amy. A już myślałam, że przeżyje ten dzień bez nerwów, ale niech ta mała mnie dzisiaj nie wkurwia bo nie ręcze za siebie.
no i musiała się odezwać.
-Skarbie po co przyszliśmy do tej lafiryndy?
ale to coś ma kurwa irytujący głos.
-uważaj na słowa słonko bo dziś wyjątkowo za siebie nie ręcze- no kurwa nie będzie sie tak do mnie odzywac mała szmata
-ojej a co takiego możesz mi zrobić?
-Amy, zamknij sie już- o patrzcie pan święty się wkońcu odezwał, na chuj on tu przychodził wogole- ładnie wyglądasz Van.
co kurwa
przyszedł tu z tym czymś obok niego powiedzieć mi, że ładnie wyglądam
co o ma w tej pustej głowie
-czyli jak zawsze-mówiłam już, że Luke i Rose podbijają mi pewność siebie?
-skromna
-otóż to
-Nathan co ty wyprawiasz przeciez to zwykła dziwka, ktoś prawie wyruchał ją na imprezie
o nie
lepiej spierdalaj dziewczyno
bo w tym momencie sobie przejebałaś ostro
Wkurwiła mnie. Zmniejszyłam odległość między nami, nie dam tak sobą pomiatać.
Zbliżyłam się do niej i poprostu z całej siły ją uderzyłam. W twarz. Przewróciła się, ale jeszcze żyje. Wsumie chyba złamałam jej nos, bo jak tak na nią patrze to jakiś dziwnie krzywy się zrobił i widzę dużo krwi. Oj.
-Ostrzegałam, że dzisiaj za siebie nie ręcze. Następnym razem szczekaj gdzie indziej złotko.
-Jestes psychopatką.
-Oj igrasz z ogniem- znowu się do niej przybliżyłam i już widzialam strach w jej oczach- jeszcze raz się do mnie zbliżysz, lub powiesz na mnie jakiekolwiek złe słowo, to nie skończy się to dla ciebie za dobrze zapamiętaj to sobie.
Miałam już dość patrzenia na jej szpetną mordę, chociaz we krwi i ze złamanym nosem wyglądała dużo lepiej. Kiedy już miałam wychodzić ze szkoły wezwali mnie do dyrektora. Ah tak jeszcze tego mi brakowało do szczęścia.
W drodze do dyrektora jeszcze szybko napisałam do mamy co się stało i dlaczego aż wkoncu dotarłam do tego pieprzonego gabinetu.
-Dzień dobry, chciał mnie Pan widzieć.
-Dzień dobry Vanessa, usiądź proszę. Domyślasz się o co chodzi?
-Hm zgaduje, że tak
-Więc, czy możesz mi wyjaśnić swoje zachowanie sprzed chwili? Dlaczego uderzyłaś Amy?
CZYTASZ
„please don't cry baby, life ain't fair"
Teen Fiction-Dlaczego to robisz...-szepnęła. - Przecież nic dla ciebie nie znacz...-nie dane bylo mi dokończyć bo zamknął moje usta swoimi... Oddałam pocałunek... Staliśmy blisko siebie opierając o siebie swoje czoła.. -Bo cie kurwa kocham Van...Kocham Cię ja...