Severus do samego końca sądził, że Florence sobie z niego żartowała jednak przeszło mu w momencie kiedy znalazł się z nią w pociągu, a potem teleportowali się z dworca. Nawet cieszył się z tego powodu bo było przeraźliwie zimno a śnieg w którym zakopywali się po kolana oraz ten który ciągle padał, nie ułatwiał sprawy. Po chwili znaleźli się przed wysoką bramą za którą był szeroki podjazd otoczony masą drzew. W oddali widać było kilka świateł z domu jednak nic po za tym. Severus wiedział, że widział to miejsce tylko dlatego, że Florence powiedziała mu gdzie ono się znajduje. Inaczej przez Fideliusa widziałby by tylko jakąś ruderę od której uciekły jak najszybciej. Zaraz również przeszli przez bramę a Severus poczuł się nieswojo. Zawsze wiedział, że dziewczyna nie należała do biednych, nigdy nie chwaliła się jednak, że mieszka w takim domu. Już sam teren był ogromny. Ogród otoczony drzewami, znalazło się tu również miejsce na stawek który teraz był zamarznięty. Jednak największy szok przeżył kiedy zobaczył dom. Był to ogromny budynek w stylu wiktoriańskim z szerokim tarasem naokoło niego. Widział również, że dom miał kilka jakby wieżyczek przez co od razu przeszło mu przez myśl, że patrzy na mały Hogwart. Jednak pomimo tego, że dom był utrzymany z zewnątrz w ciemnych kolorach, wydawał się być przytulny. Jednak w momencie kiedy zaczęli wspinać się po schodach, Severus miał wrażenie, że nie powinno go tu być. Nie pasował do tego miejsca.
- Nie wydaje mi się, że jest to dobry pomysł. - odezwał się cicho. Flo zatrzymała się przed drzwiami i spojrzała na chłopaka który wydawał się być wręcz przerażony.
- Sev, wszystko będzie dobrze. Moi rodzice nie są aż tak straszni. Mama na pewno od razu Cię polubi jeżeli tylko nie będziesz warczał na wszystkich jak to masz w zwyczaju. A zresztą, Larry wraz z Tonym będzie na święta. Jeżeli z kimś będą mieli problem to z nimi a nie z nami. - powiedziała pewnie i wzięła chłopaka za rękę. Severus miał nadzieję, że to było prawdą, że jej rodzice nie wywalą go po pięciu minutach bo wtedy nie wiedział już co miałby ze sobą zrobić. Zaraz ścisnął lekko jej dłoń w puchatej rękawiczce i zgodził się z nią wejść do środka. Florence, jako, że jak zwykle nie mogła nic znaleźć w swojej torebce, zadzwoniła do drzwi które zaraz otworzyła im skrzatka.
- Pani Florence!- krzyknęła na jej widok i zaraz rzuciła się w ramiona swojej Pani. Dziewczyna przytuliła do siebie stworzenie śmiejąc się cicho.
- Też się stęskniłam, Yen. - Severus patrzył na nie dziwnie. Nigdy nie miał styczności ze skrzatami, nie licząc tych z zamku jednak ta zachowywała się nad wyraz dziwnie.
- nawet Pani nie wie jak się stęskniłam. Nudno tu bez Pani. - powiedziała zaraz skrzatka która oderwała się od swojej Pani i wciągnęła parę do domu. Elfka rozmawiała z Flo a Severus w tym czasie rozglądał się po miejscu w którym się znalazł. Nie uszedł mu uwadze fakt, że sam przedpokój miał chyba powierzchnie jego starego domu. Wszystko było utrzymane w czystości, meble jak i ozdoby wyglądały na drogie jednak wszystko sprawiało wrażenie przytulnego domu. Nie tak jak to był przyzwyczajony do posiadłości Lucjusza której unikał jak tylko mógł.
- A Pan to kto?- spytała skrzatka patrząc na chłopaka który stał obok jej Pani. Nie podobał jej się zbytnio, był brzydki jak noc. Jednak zanim Severus zdążył odpowiedzieć, skrzatka znowu się odezwała.
- Dizzy! Chodź tu!- krzyknęła a zaraz obok niej pojawił się drugi skrzat który właśnie wpychał do buzi ciastko. Severus w tym momencie już wiedział, że nie ma do czynienia z normalnymi skrzatami. Oczywiście Flo wspominała mu kiedyś, że jej rodzina nie traktowała tych stworzeń jak robaki jednak i tak przeżył mały szok.
- To jak?- spytała znowu patrząc na chłopaka.
- Jestem Severus. - odparł niepewnie. Skrzatka od razu uśmiechnęła się do niego szeroko.
CZYTASZ
Początek(Zakończone)
FanfictionTrzecia część 'Decyzji'. Jak to się wszystko zaczęło? W jaki sposób Severus Snape i Florence Honey w ogóle się poznali? Jak to się stało, że spędzili ze sobą całe życie? Poznaj początki wielkiej miłości która nie miała prawa istnieć, a jednak.