7.

817 56 9
                                    

Następne dni w zamku minęły  spokojnie. Severus rzucał ukradkowe spojrzenia Florence z gracją rozjuszonego hipogryfa, Black był zły na wszystkich i na wszystko a zwłaszcza na swoją chyba-jeszcze-dziewczynę, a Honey z całego serca miała ochotę ubić Syriusza i mieć problem w jego postaci z głowy. Rookwood, który przestał nabijać się ze Snapea zaczął mu kibicować aby udało mu się z Florence i jakoś dziwnym trafem na lekcjach zajmował miejsca tak aby to Snape musiał siedzieć z dziewczyną. Zauważył również, że miał jakieś ciche porozumienie z Lupinem, który robił dokładnie to samo, czego w efekcie na większości lekcji siedzieli razem tylko po to aby tamta dwójka mogła w końcu przyznać się do tego co czuje.

Jednak Snape z Honey byli uparci i ignorowali się na całej linii. Zachowywali się tak jak zawsze, nawet nie zbliżali się co siebie na więcej niż to robili ze swoimi przyjaciółmi. Irytowali ich takim zachowaniem jednak co do samych zainteresowanych.

Oni po prostu nie mieli pojęcia jak powinni się zachowywać. Po ich incydencie, jak to mieli w zwyczaju nazywać w myślach, nie rozmawiali o tym więcej. Po fakcie, następnego dnia z rana Florence zaczęła warczeć na Severusa i już więcej nie wrócili do tego tematu.

- Idziesz ze mną na zajęcia? - spytał Black który nadal próbował wrócić do łask Florence. Ta jednak pokręciła głową.

- Nie. Muszę coś załatwić. - powiedziała i zaraz wstała od stołu. Syriusz był zły jednak zobaczył, że ta zamiast wyjść z wielkiej sali podchodzi do prefekta naczelnego z Ravenclaw, swojego brata. W tym momencie Black postanowił nie robić scen jako, że ten człowiek go nieco przerażał. Nie dość, że był nienaturalnie wielki to jeszcze w dodatku silny. To też zamiast tego, zabrał się z przyjaciółmi i poszedł na wróżbiarstwo.

- Coś się stało? - spytał Lawrence zdziwiony widokiem siostry przy swoim stole. Aż na moment nawet przestał wpychać w siebie piątą kiełbaskę na śniadanie.

- Nie wiem co mam robić. - mruknęła i zaczęła bawić się jabłkiem. Lawrence zmarszczył brwi przez co wyglądał jeszcze groźniej.  Zaraz też przełknął ostatni kawałek swojego śniadania i spojrzał na siostrę. Zauważył, że chodziła jakaś przybita ostatnio jednak nie wtykał nosa w nie swoje sprawy. Wiedział, że jak będzie źle to sama do niego przyjdzie. A chyba było źle skoro mieli tę rozmowę.

 - Mów. - powiedział jednak ta pokręciła głową. Było tu za dużo ludzi. Ktoś mógł ją usłyszeć. Lawrence widząc to wstał i wziął siostrę pod rękę. Wyszli w milczeniu z wielkiej sali i zaraz znaleźli się w jednej z małych komórek które służyły dla Filcha do przechowywania gratów. 

- Teraz możesz spokojnie mówić. - powiedział kiedy narzucił na drzwi zaklęcie przeciw podsłuchiwaniu. Florence westchnęła jednak widząc przyjazne i ciepłe oczy brata zaczęła mówić.

 - chodzi o Syriusza. Ja.. I on.. To znaczy.. - zaczęła się plątać nie wiedząc w sumie jak ubrać to w słowa. Lawrence, który jak zwykle był wielkim pesymistą, wziął i wypalił. 

- nie mów mi, że zrobił Ci dziecko?

W tym momencie Florence walnęła się w czoło z otwartej ręki tak mocno, że szurnięta wieszczka w swojej wieży musiała to słyszeć. Zawsze sądziła, że jej brat jest nad wyraz inteligentny jednak w tym momencie miała go za największego idiotę na ziemi a nawet i we wszechświecie. 

- Lawrencie Nicholasie Honey, czy tobą to matka po porodzie w ścianę walnęła? - podsumowała Florence inteligencje brata. 

Larry, który poczuł się nieco urażony, wzruszył ramionami. 

- To w takim razie co się stało? Jeżeli nie jesteś w ciąży to chyba nie może być tak źle. - spytał ponownie jednak teraz bez wysnuwania teorii. 

Początek(Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz