Na dworze zdążyło zrobić się ciemno kiedy Express Hogwart wjechał na stację w Hogesmeade. Na peron wylali się wszyscy uczniowie, prefekci jak i prefekci naczelni kierowali młodszych uczniów we wskazane miejsca aby nie siali chaosu, a pierwszoroczni zostali poprowadzeni do ogromnego mężczyzny.
Nie przesadzając, był wielki. Florence od razu przeszło przez myśl, że ten człowiek jest przynajmniej pół-olbrzymem. Miał długie, ciemne i skołtunione włosy oraz długą brodę również w tym samym stanie. Z daleka wyglądał groźnie jednak kiedy podeszli do niego zobaczyli, że ten człowiek nie może być groźny. Uśmiechał się do nich szeroko i tylko nawoływał pozostałych nowych uczniów do siebie. W ręku trzymał potężną latarnię która oświetlała mu twarz.
- Pierwszoroczni do mnie! Pierwszoroczni do mnie! - krzyczał. Starsi uczniowie witali się z nim i szli w swoim kierunku, do powozów. Jednak jeden z nich, wysoki chłopak z długi, prawie, że białymi włosami, potrącił Hagrida niby przypadkiem ale wszyscy i tak widzieli krzywy uśmiech na jego twarzy. Nie znosił ludzi pokroju Hagrida.
Jednak gajowy udał, że tego nie widział bądź po prostu uznał, że chłopak tylko na niego wpadł.
- Dobrze, skoro już wszyscy jesteście. Za mną! - powiedział wesoło i zaczął prowadzić dzieciaki w sobie tylko znanym kierunku. Co chwilę oczywiście odwracał się do nich aby zobaczyć czy nadal idą za nim, czy nie idzie za szybko i czy nikt mu się nie zawieruszył. Pierwszoroczni rozglądali się na wszystkie strony, ciekawi miejsca w którym się znaleźli. Nie przeszkadzało im to, że było ciemno ani to, że potykali się co chwila. Oni chcieli widzieć wszystko co było wokół nich.
Gdzieś w oddali widzieli powozy ze starszymi uczniami jednak oni nadal szli przed siebie.
- chyba nie będziemy szli do szkoły pieszo? - Lily spytała cicho Severusa. Ten pokręcił głową jednak nie powiedział jej w jaki sposób się tam dostaną. Sam tego nie wiedział.
Jednak gdyby szli w ciągu dnia to już dawno zorientowaliby się, że idą nad jezioro nad którym to czekały na nich łódki, którymi mieli płynąć. Lily nieco zbladła na ten widok jednak Severus zaraz pociągnął ją za sobą do jednej z łódek i posadził obok siebie. Ruda odwróciła się aby zobaczyć gdzie jest Florence i aby wziąć ją do ich łódki jednak z żalem zobaczyła, że dziewczyna wylądowała wraz z chłopakami z ich przedziału. Honey jednak nie wydawała się być zadowolona z tego faktu i tylko wcisnęła dla Syriusza latarnię która miała oświetlać im drogę.
Kiedy wszyscy byli już na miejscach, ruszyli. Lily cicho pisnęła jednak zaraz patrzyła z fascynacją na łódki które płynęły same po tafli jeziora. Nikt nimi nie wiosłował. Widziała magię w czystej postaci. I to w końcu kontrolowaną a nie jak wtedy kiedy przez przypadek napuściła chmarę os na Severusa.
A co do samego Snapea. Nie cieszył się drogą tak jak powinien. W końcu kto chciał siedzieć z nauczycielem? W szkole zawsze tacy byli wyśmiewani a oni teraz płynęli łódką z tym całym Hagridem.
- Robi wrażenie, prawda? - odezwał się gajowy widząc jak Lily patrzyła z fascynacją na zamek w którym świeciły światła. Hogwart nawet na nim po tylu latach robił wrażenie. Był piękny a zarazem ogromnym. To był jego dom który kochał.
- Jest piękny proszę pana. - odparła Lily. Hagrid zaśmiał się słysząc dziewczynę.
- Mówcie mi Hagrid. - powiedział wesoło. Ruda niepewnie się zgodziła i spojrzała po innych łódkach. Każdy patrzył na zamek z fascynacją jednak niektórzy nie potrafili oderwać od niego wzroku.
- Jak to się dzieje,że nikt nie powołany nie widzi szkoły? - spytała Lily. Snape wywrócił oczami słysząc to. Sam również nadal nie wiedział wielu rzeczy ze świata magii jednak nie zamierzał o to pytać. Od tego były książki. Nie musiał wszystkim pokazywać, że nie należał zbytnio do świata czarodziejów.
CZYTASZ
Początek(Zakończone)
FanficTrzecia część 'Decyzji'. Jak to się wszystko zaczęło? W jaki sposób Severus Snape i Florence Honey w ogóle się poznali? Jak to się stało, że spędzili ze sobą całe życie? Poznaj początki wielkiej miłości która nie miała prawa istnieć, a jednak.