Before party w parku

1.2K 39 3
                                    

Gdy chwilę przed ósmą wyszliśmy z klatki, na parking przed blokiem zajechał wiekowy kabriolet z zaciągniętym dachem. Wysiadł z niego średniego wzrostu szatyn z krótkimi włosami zaczesanymi na bok i idealnie przystrzyżoną brodą. Gdy go zobaczyłam, kąciki ust od razu powędrowały mi do góry. Wyglądał przekomicznie. Miał na sobie zielony garnitur w białe paski i fioletową koszulę z efektowym żabotem. Całości dopełniały czerwone lakierki w szpic na lekkim obcasie.

— Lena, jak mniemam — rozłożył ręce zupełnie tak, jakby chciał mnie wyściskać na powitanie. — Czy my się skądś nie znamy?

Puścił mi oko.

— Nie sądzę — odpowiedziałam spokojnie. — Niezła kreacja.

Przez chwilę patrzył na mnie, po czym zamaszyście okręcił się na błyszczącym trzewiku.

— Podoba ci się?

— Bardzo — odpowiedziałam, wybuchając śmiechem.

Poczułam, że puściły hamulce, które do tej pory trzymały moje spontaniczne reakcje na wodzy. Wzięłam głęboki wdech. Może przyjaciółka miała rację? Może ten Kornel wcale nie jest taki zły?

Krzysiek objął Jolkę w pasie i poszli przed nami. Nowy kolega tymczasem nachylił się do mnie tak, jakby chciał, żebym złapała go za ramię. Bez przesady — pomyślałam i zaczęłam „szukać szminki" w torebce, licząc na to, że zrozumie aluzję. Wolałam zachować dystans.

— Rozumiem, rozumiem — skwitował, nie spuszczając ze mnie wzroku.

Spodobało mi się to, że bez żadnego skrępowania szedł w tym śmiesznym stroju przez miasto, kompletnie nie zwracając uwagi na zaskoczone miny przechodniów. Gdzieniegdzie widziałam też przebrane osoby, które pewnie tak jak my zmierzały do „Carlosa".

— Może zaczniemy imprezę w parku? — zaproponował Kornel podniesionym głosem tak, żeby Jolka i Krzysiek też go słyszeli.

Ten ostatni się obrócił.

— To znaczy?

— Wiesz, co to znaczy — odpowiedział, kiwając głową w kierunku sklepu monopolowego po drugiej stronie ulicy.

— Ja jestem za — przytaknął Krzysiek

— OK, to idę — powiedział, nie pytając już mnie i Jolki o zdanie.

Przyjaciółka skwitowała to słowem:

— Normalka.

Po chwili wyszedł z przezroczystą torebką, przez którą przebijała butelka Wyborowej, jakiś sok w kartonie i chyba plastikowe kubeczki. To ładnie — pomyślałam— niezły początek.

Weszliśmy na drogę prowadzącą do parku. Pomimo tego, że na dworze było ciemno, latarnie dobrze go oświetlały. Już z daleka widziałam, że przebywaw nim sporoludzi. Prawie każda ławka była zajęta. Po chwili znaleźliśmy jedną wolną, ale niestety w dość uczęszczanym miejscu.

— Trochę głupio tak tu pić — stwierdziłam, rozglądając się na boki

— Daj spokój, Lenka — odparł Krzysiek. — Piliśmy tu z klasą przez cały ogólniak, a zresztą zobacz, tu wszyscy to robią.

Mówiąc to, wskazał ręką na ludzi zajmujących sąsiednie ławki. Większość z nich, oprócz tego, że głośno rozmawiała i paliła papierosy, to takżedyskretnie popijała piwo, wódkę i inne trunki w dużych ciemnych butelkach.

— To co? — zapytał Kornel, uderzając łokciem w spód flaszki. — Za bezpieczny weekend.

Mnie i Jolce zrobił po drinku, a sobie i Krzyśkowi nalał sporo czystej wódki. Wypili na raz i chwilę później uzupełnili kubeczki.

Oczy wilkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz