Biblioteka

1.3K 45 7
                                        


Obudziłam się w przestronnym pokoju z białymi ścianami. Wisiały na nich obrazy przedstawiające węże. Promienie słońca wpadały do środka przez duże owalne okna. Było tak jasno, że w pierwszym momencie miałam ochotę nakryć się czarną, satynową kołdrą i spać dalej. Po chwili jednak zdałam sobie sprawę z tego, że jestem w zupełnie obcym miejscu, natychmiast wróciły retrospekcje z wczoraj i to pozwoliło mi przełamać napływający do oczu potok światła. Usiadłam. Byłam zupełnie sama, w ubraniu. Jedynie moje botki leżały obok wielkiego łóżka z purpurowym baldachimem, a torebka wisiała na drewnianym krześle nieopodal.

Zastanawiałam się, gdzie jest Artur. Wstałam, czując delikatne zawroty głowy. Podeszłam do okna. Zdaje się, że byłam na piętrze. Patrzyłam z góry na małą piaszczystą plażę, a za nią nieskazitelnie gładką taflę jeziora, na której połyskiwały pierwsze promienie słońca. Zapowiadał się ładny dzień. Drzewa i krzewy pokrywały kropelki rosy. Miałam ochotę otworzyć okno i poczuć przypływ świeżego powietrza, jednak i tu nie dostrzegłam żadnej klamki. Nagle poczułam napierające na pęcherz ciśnienie. Skrzyżowałam nogi i rozejrzałam się po pokoju, mając nadzieję, że znajdę gdzieś wejście do toalety. Niestety, nie było jej tutaj. Musiałam wyjść z pomieszczenia. Walcząc z ciężarem w podbrzuszu, podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Nagle do moich uszu napłynęła fala muzyki, rozmów i śmiechu. Rozpoznałam głos Artura, który najwyraźniej coś opowiadał. Dźwięki dochodziły z dołu. Przez bogato zdobione barierki naprzeciwko ujrzałam wielki, skąpany w złocie hol, którego podłogę pokrywał czerwony dywan. Prowadziły do niego błyszczące schody o bursztynowej barwie. Pomimo tego, że wiedziałam już, gdzie jest mój mroczny gospodarz, najważniejszym celem dla mnie w tym momencie było znalezienie toalety. Rozejrzałam się na boki. Przebywałam w prawym skrzydle domu. Nagle usłyszałam za sobą donośny kobiecy głos:

— Czego szukasz, kochanie?

Powoli odwróciłam głowę. Ujrzałam krępą starszą panią w czarnej sukience i białym fartuszku. Rozmowy na dole ustały. Do moich uszu doszedł tylko niski głos Artura mówiący „chyba wstała".

— Ubikacji — wybąkałam, słysząc dochodzące z dołu dźwięki kroków.

— Tutaj — odrzekła kobieta, wskazując ręką na drzwi obok mnie.

Dobrze, że tak blisko — pomyślałam, widząc już kątem oka męską sylwetkę przy schodach na dole. W ostatniej chwili wpadłam do toalety i zamknęłam za sobą drzwi. Gdy już opróżniłam pęcherz, podeszłam do ozdobionego kryształową ramą lustra. Wyglądałam dużo gorzej niż się spodziewałam. Zielone oczy miały ciemną, rozmazaną prawie do policzków obwódkę, a miodowe włosy stanowiły jeden wielki kołtun. Wymyłam szybko twarz, korzystając z pachnącego sosną mydła do rąk, i od razu poczułam się lepiej. Z włosami za dużo nie mogłam zrobić, ale na tyle, ile potrafiłam, wygładziłam je palcami.

Zamknęłam na chwilę oczy, żeby się uspokoić, po czym wyszłam z łazienki. Artur stał naprzeciwko mnie, oparty o barierkę. Wyglądał tak naturalnie... Miał na sobie ciemne spodnie od dresu i błękitną lekko obcisłą koszulkę, która idealnie podkreślała jego szeroką klatkę piersiową. Czarne, gęste włosy były mokre, jak zawsze pozostawione w nieładzie. Nie wiedziałam, czy już je układał, czy po prostu wyszedł spod prysznica i tak mu zostały. Na dobrą sprawę nie wyglądał na faceta, który przejmuje się wyglądem swoich włosów. Jego oczy były słodko zaspane. W świetle dziennym wręcz świeciły jasnym błękitem. Prawy kącik ust miał uniesiony, co dawało efekt zarazem delikatnego, jak i pewnego siebie uśmiechu.

— Jak spałaś? — zapytał bez słowa przywitania.

— Całkiem dobrze — odparłam, opierając się o drzwi od łazienki.

Oczy wilkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz