Nie uciekniesz?

1.3K 46 11
                                    

Bez słowa podążyliśmy do jego sypialni. Usiadłam na łóżku, myśląc, że okoliczności są wyjątkowo niesprzyjające. Powinniśmy umówić się w publicznym miejscu, najlepiej w starym barze mlecznym z kafelkami pokrytymi grubą warstwą brudu i miskami przykręcanymi do stołów śrubokrętem. Chyba tylko tam moje myśli nie uległyby urokowi tych wilczych tęczówek. Chociaż nawet tego nie byłam do końca pewna. Weź się w garść, dziewczyno– powiedziałam w duchu i pomasowałam się dłońmi po skroniach.

–Wszystko w porządku?–zapytał obezwładniająco czułym tonem.

To pytanie chyba padało z jego ust najczęściej. Za każdym razem sprawiało, że miałam ochotę przytulić się do niego, schować w tych szerokich ramionach przed całym światem, a najbardziej przed nim samym. Cóż za okrutny paradoks...

–Dlaczego tak to odwlekasz? –zapytałam bezwiednie.

Usiadł obok mnie, trochę za blisko. Odsunęłam się parę centymetrów do tyłu.

–Szczerze?

Skinęłam głową.

–Boję się–powiedział półszeptem.

Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia.

On tymczasem kontynuował.

–Pierwszy raz w życiu się boję.

Uśmiechnął się delikatnie, po czym wypuścił powietrze, tak jak człowiek, który wie, że stoi przed nim duże wyzwanie.

–Zatem, co chcesz wiedzieć, Leno?

–Wszystko–odpowiedziałam półszeptem.–Czym tak naprawdę zajmuje się twoja firma?

Przed oczami wciąż miałam białe ściany tajemniczego laboratorium.

–Produkujemy kosmetyki.

Uśmiechnęłam się ironicznie.

–Mówię poważnie –obruszył się.–Mamy z tego duże przychody i odbiorców na całym świecie.

–Ciekawe. Dlatego istnieją ludzie, którzy ci zagrażają, tak? Są zazdrośni o twoje kosmetyki.

–Spokojnie –Położył dłoń na moim kolanie.

Poczułam tam przyjemne uderzenie ciepła.

–To jest część naszej działalności.

–A pozostała część?

–Pozostała to... –zawahał się chwilę.–Produkcja broni –dodał ciszej.

–Proszę?

–Produkujemy broń.

Przed oczami zabłysły mi złote i srebrnenaboje.

–W tym podziemnym laboratorium? –zapytałam.

–Tak. Zapewne chciałaś dotknąć jednego z naszych wyrobów, przez co włączyłaś alarm. Pamiętasz?

Jego oczy patrzyły na mnie badawczo.

–Tak.

Pomasowałam się po skroniach.

–Te naboje, czekaj, czekaj E...–zawahałam się chwilę–LMA?

Odchrząknął.

–Tak, między innymi to.

–Co to za nazwa? Jakaś łacina?

Parsknął śmiechem.

–Skąd ci to przyszło do głowy? To nijak pasuje do tego starożytnego języka.

Oczy wilkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz