Epilog.

1K 39 39
                                    

(Dop.aut.)*Polecam piosenkę do czytania, ja pisałam przy niej i jakoś mnie uderzyło*

-Klara czy mogłabyś podać mi jakąś koszulkę? - Wykrzyknąłem z łazienki jednak nic mi nie odpowiedziało. Od razu pomyślałem, że przyszła już Arceli z Davidem i po prostu jest z nimi. Po kilku chwilach wyszedłem z pomieszczenia i od razu skierowałem się do naszej sypialni. Naszej jak to słowo śmiesznie brzmiało. Nigdy bym nie przypuszczał, że ta drobna i nieporadna Polka tak bardzo namiesza w moim życiu, a teraz czułem całym sobą, że kocham ją bardziej niż kogokolwiek i kiedykolwiek. Była moją motywacją i nigdy nie traciła wiary, nawet jak wszyscy wokół wątpili we mnie ona po prostu była. Może właśnie to spowodowało, że tak bardzo oszalałem na jej punkcie, a może to, że dla niej zawsze byłem Andreasem Wellingerem, ale nie wielkim skoczkiem, a dupkiem, który najpierw błagał ją o pomoc, a później zostawił na lodzie. Zaśmiałem się cicho, ubrałem moją zwykłą, bordową bluzę i wtedy z szafy wypadło małe, czerwone pudełeczko. Przyglądałem mu się przez moment, a później szeroko się uśmiechnąłem. Wiele osób uważało, że to szaleństwo, że tak szybko chciałem się jej oświadczyć, jednak prawda była taka, że nie wyobrażałem sobie bez niej ani jednego dnia dłużej. Chciałem żeby była moja chociaż i bez tego wiedziałem, że mnie kocha. W końcu odrzuciła wszystkich, aby być ze mną wliczając w to Stephana, który był gotowy dać jej gwiazdkę z nieba, gdyby go o to poprosiła. Szybko schowałem je do kieszeni spodenek po czym wyszedłem z pomieszczenia i zbiegłem na dół. Było stanowczo zbyt cicho i coś mi tu nie pasowało.

-Klara, gdzie jesteś?! - Wykrzyknąłem, a kiedy wszedłem do salonu i zobaczyłem uśmiechającą się nieśmiało Laurę poczułem jak grunt osuwa mi się spod nóg.

-Gdzie ona jest? - Spytałem zanim zdążyła się odezwać. Blondynka westchnęła cicho po czym pogłaskała się po zaokrąglonym brzuchu. Panika rosła we mnie z każdą cholerną sekundą.

-Gdzie jest Klara do cholery! - Wykrzyknąłem wściekle. Potarłem zdenerwowany twarz dłońmi po czym z kieszeni spodni wyjąłem telefon i wybrałem numer do dziewczyny. Dlaczego jej słuchawka milczy?

-Co jej powiedziałaś, Laura? - Spytałem próbując opanować złość, która ogarniała moje mięśnie. 

-Nic, ja przyszłam, żeby porozmawiać z wami, a kiedy ona mnie zobaczyła wzięła swoje rzeczy i wybiegła stąd, krzyczałam za nią, żeby poczekała i że to nie tak, ale ona mnie nie słuchała. - Po jej słowach bez zastanowienia wybiegłem z mieszkania. Musiałem jej wszystko wytłumaczyć, powiedzieć, że to nie tak. Tylko gdzie mam jej szukać do cholery.

***

Zalana łzami wpadłam do mojego mieszkania i od razu zaczęłam zbierać wszystkie moje rzeczy. Nie mogłam tu zostać, nie chciałam być w mieście, gdzie wszystko kojarzyło mi się z nim. Z szafy wyjęłam walizki, w które byłam spakowana, kiedy się tu przeprowadzałam. Położyłam je na łóżko i zaczęłam pakować wszystko co było pod rękami. W pewnym momencie położyłam się na ziemi i po prostu zaniosłam sie płaczem. Jak mogłam być tak głupia i tak naiwna? Jak mogłam uwierzyć mu po tym jak wykorzystał mnie poprzednim razem? Gdzie był mój mózg, kiedy serce zakochiwało się w nim z każdym dniem coraz bardziej. W kilka minut pozbierałam wszystko w walizki, a na laptopie zabukowałam najbliższy lot do Polski. Roztrzęsionymi dłońmi wyjęłam z kieszeni telefon i natychmiast wybrałam numer do Stephana. 

-Halo? - Spytał zdziwiony, a ja słysząc ton jego głosu zaczęłam płakać jeszcze bardziej.

-Klara? Coś się stało? - Brunet wydawał się być tak zmartwiony i zatroskany. Czułam cholerne wyrzuty sumienia, dlatego zanim powiedziałam cokolwiek wcisnęłam czerwoną słuchawkę. Jaka ty jesteś żałosna Klara! Najpierw odtrącasz go od siebie, a później jak Andreas daje ci po dupie biegniesz do niego z podkulonym ogonem. Po raz kolejny tego dnia upadłam na zimie i po prostu zaczęłam płakać. Słyszałam dźwięk przychodzących połączeń i wiadomości jednak nie obchodziło mnie to. On miał dziecko z inną kobietą, a ja łudziłam się, że coś dla niego znaczyłam. W pewnym momencie usłyszałam mocne trzaśnięcie drzwiami wejściowymi przez co zamarłam. Jak mogłam ich nie zamknąć? 

-Klara, gdzie jesteś? - Kiedy usłyszałam głos Leyhe odetchnęłam z ulgą. Przynajmniej to nie Andreas. Podkuliłam nogi i przetarłam twarz dłońmi. 

-Klara, co się stało? Jezu,mała jestem już. - Nagle poczułam mocne dłonie chłopaka na moim ciele. Na ciele, które jeszcze nie tak dawno dotykał Andreas. Na ciele, które należało tylko do niego. 

-On ma dziecko, Stephan. - Wychlipałam żałośnie na co on otworzył szeroko swoje usta. Nie musiałam mówić nic więcej. Doskonale mnie rozumiał. Bez słowa pomógł mi się podnieść, a później zaczął znosić moje walizki. Rozglądałam się po całym mieszkaniu czy mam wszystko, a w międzyczasie wybuchałam coraz głośniejszym płaczem. Tyle wspomnień. Tyle chwil związanych tylko z nim. W salonie na szafce stały nasze zdjęcia, a na oparciu jednej z kanap wisiała jego bluza. Poskładałam ją w kostkę i ułożyłam na stole, a potem postanowiłam zrobić jeszcze jedną rzecz zanim wyjadę stąd na zawsze. 

***

Stałam na lotnisku wtulona w rozpłakanego Stephana Leyhe. Niemiec mocno mnie obejmował, a ja wiedziałam, że za chwilę będziemy musieli się rozstać.

-Klara, to głupie, życie nie kończy się na Wellingerze, błagam nie zostawiaj mnie. - Wyszeptał do mojego ucha na co tylko cicho się zaśmiałam. Moje życie kończyło się i zaczynało tylko na nim, ale przecież mu tego nie powiem.

-Przeproś ode mnie wszystkich, zwłaszcza Davida i Celi, to nie tak miało wyglądać. - Westchnęłam odsuwając się od niego na co tylko kiwnął twierdząco głową. Nie chciałam wyjeżdżać, nie chciałam ich wystawiać, nie tak to wszystko miało się zakończyć. Czułam jak moje serce pęka, kiedy widziałam w jakim stanie jest Stephan.

-Czy mogę zrobić cokolwiek, abyś została? - Spytał z nadzieją przez co kiwnęłam przecząco głową. Nie mogłam zostać w Niemczech. Nie chciałam tego, nie po tym co przeżyłam z Andim. 

-Pisz do mnie i odzywaj się regularnie! Bo jak nie to tam przyjadę, wpakuje cię do auta i z powrotem przytargam do Niemiec. - Steph pogroził mi palcem, a ja po raz kolejny się popłakałam. Objęłam go mocno po raz ostatni, a później chwyciłam moje rzeczy i ruszyłam w kierunku bramek. Tylko się nie odwracaj! Tylko się nie odwracaj! Z moich policzków skapywały strumienie łez i w żaden sposób nie mogłam ich zatrzymać. Właśnie zostawiałam za sobą najlepszą przygodę mojego życia, wszystko co kochałam i w co wierzyłam. Moich przyjaciół i wymarzone studia przez osobę, dla której nigdy nic nie znaczyłam. I to chyba bolało mnie najbardziej. Nie fakt, że miałby dziecko z inną, a to, że ja poświęciłam dla niego wszystko, a on nigdy mnie nie kochał. Wszystkie puste słowa i obietnice odbijały się echem w mojej głowie. 

-Czemu nie mogłeś mnie kochać, Andreas? 


Dopłynęliśmy do końca i to już oficjalnie. Pojawi się jeszcze tylko jeden mały dodatek do epilogu i to będzie koniec tej historii. Jest mi przykro i czuje się jakby pękało mi serce razem z sercami głównych bohaterów, ale wiadomo, wszystko ma swój czas! Przez ten ponad rok było was tutaj naprawdę wiele i za to chce bardzo podziękować i powiedzieć, że bez was na pewno tej książki by nie było <3 Dziękuje wam bardzo i do zobaczenia już niedługo może w czymś nowym.


Something About You || Andreas WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz