Rozdział 32.

920 48 8
                                    

Natłok myśli, które przebiegały przez moją głowę powodował, że przewracałam się z boku na bok i kompletnie nie mogłam spać. Czułam się tak cholernie dziwnie po tym co dziś usłyszałam w domku Niemców. Z każdym moim ruchem dało się słyszeć ciche skrzypnięcie desek przez co obawiałem się, że zaraz obudzę Alexandra, który spał na drugim końcu pokoju. W końcu po kilkunastu minutach bezowocnej próby pójścia spać podniosłam się z materaca i postanowiłam wyjść się przewietrzyć. Zarzuciłam na ramiona moją ulubioną, bordową bluzę, a na stopy wsunęłam czarne adidasy i jak najciszej umiałam wyszłam z pokoju. W hotelu, w którym byliśmy zakwaterowani panowała kompletna cisza co powodowało lekki uścisk w moim podbrzuszu. Jesteś popieprzona Klara ! Kto normalny idzie na spacer dziesięć minut po pierwszej w nocy?!

Zaraz przy głównym wyjściu z budynku nie zauważyłam stojaka na ubranie przez co mocno przywaliłam w niego głową. Od razu chwyciłam się za obolałe miejsce sycząc przy tym z bólu, kompletnie zapominając o rozchwianym przedmiocie, który kilka chwil później z hukiem opadł na ziemię. Dyskrecja na najwyższym poziomie proszę państwa!

Przez chwilę rozglądałam się po korytarzu, aby upewnić się, że nikogo nie obudził tak ogromny hałas. Kiedy jednak nikt się nie pojawił wyszłam na zewnątrz gdzie od razu uderzyła we mnie fala chłodnego powietrza. Opatuliłam się szczelniej cienką bluzą przeklinając przy tym w myślach moją głupotę. Jak można wyjść w listopadzie w samej bluzie?

Nie wiedziałam, gdzie idę jednak od razu poczułam się lepiej. Mimo ogromnego chłodu, który przenikał moje ciało oraz wiatru, który rozwiewał moje włosy w końcu czułam się dobrze. Dosłownie tak jakby mój mózg mógł w spokoju odetchnąć od natłoku myśli. Po kilku minutach spaceru zauważyłam, że znajduje się nad Wisłą, która była przepięknie oświetlona. Skręciłam z głównej drogi, która zaprowadziłaby mnie prosto pod hotel skoczków i udałam się wzdłuż pięknej i bardzo spokojnej alejki. Oddychałam głęboko ciesząc się każda sekundą spokoju, kiedy nagle zauważyłam przed sobą ciemną sylwetkę. Mimowolnie mój puls przyspieszył, a ciało zaczęło drżeć jeszcze bardziej niż wcześniej. Nie byłam jednak pewna, czy to z zimna, czy może jednak z przerażenia.

-Klara? Co ty tu robisz o tej godzinie?! - Głos Andreasa niespodziewanie dotarł do moich uszu przez co odetchnęłam z ulgą.

-Nie mogłam zasnąć i postanowiłam się przejść. - Odpowiedziałam po chwili niezręcznej ciszy, która zapadła pomiędzy nami zaraz po słowach blondyna. Spojrzałam na Niemca, który siedział na ławce i przyglądał mi się z niepewnością wymalowaną na twarzy. Po chwili jednak poklepał miejsce na ławce tuż obok siebie. Przez krótki moment biłam się z własnymi myślami po czym opadłam na drewnianą konstrukcję tuż obok skoczka.

-Nie powinnaś chodzić sama o tak późnej godzinie po obcym mieście to głupie i nieodpowiedzialne. - Dodał po chwili po czym wyjął coś ze swojej kieszeni. Już miałam mu odpowiedzieć, że gówno go to powinno obchodzić jednak zobaczyłam jak wsadza sobie do ust papierosa. Przetarłam oczy dłońmi myśląc, że mam zwidy jednak nic mi się  nie przewidziało.

-Ty palisz? - Spytałam ciut za głośno na co tylko usłyszałam jego śmiech. Czyli mi się nie wydawało, że wyczułam od niego kiedyś papierosy!

-To głupie i nieodpowiedzialne z twojej strony! - Wyszeptałam w jego kierunku, używając dokładnie tych samych słów, których on przed chwilą po czym wyjełam mu fajkę z dłoni.

-Fajka mnie raczej nie zaatakuje, Klara. - Kiedy z jego ust padło moje imię poczułam jak moim ciałem wstrząsa dreszcz. Boże dlaczego to wszystko było takie cholernie skomplikowane!

-Oddaj ją. - Wyszeptał pochylając się nade mną jednak odsunęłam się ostrożnie chowając papierosa za sobą. Blondyn cicho się zaśmiał na mój gest i jeszcze bardziej zawisnął nad moim ciałem. Do moich nozdrzy dotarł zapach jego cudownych perfum pomieszanych z mietową gumą do życia, co kompletnie tłumaniło moje zmysły. Był tak cholernie blisko, że gdybym tylko przesunęła się o milimetr mogłabym go pocałować. O czym ty myślisz kretynko!

-Nie baw się ze mną Klara! To nie jest dobry moment. - Wyszeptał do mojego ucha przejeżdżając nosem wzdłuż mojego ucha. Jego przydługawe blond włosy lekko łaskotały mnie po twarzy, a oddech drażnił moją szyję. Czułam się kompletnie zagubiona, jednak nie chciałam się od niego odsuwać. Mimo, że nie chciałam tego przyznać cholernie mi go brakowało.

-Fajki nie spowodują, że będzie lepszy. - Odpowiedziałam po chwili po czym z mocnym bólem w sercu odsunęłam się od niego, rzuciłam peta na ziemię i przydeptałam butem.

-Nie powinno cię obchodzić to czy palę. - Westchnął znużonym głosem spoglądając na mnie spod uchylonych powiek. On ma rację!

-Może nie powinno, ale obchodzi! To, że ty zachowujesz się jakbym nie istniała to nie oznacza, że ja potrafię zrobić to samo! - Warknełam wściekle zanim zdążyłam ugryźć się w język. Cisza. Kompletna cisza, którą przerywała tylko moje coraz gwałtowniejsze oddechy, doprowadzała mnie do szału.

-Nawet nie wiesz jak cholernie trudne jest dla mnie takie traktowanie ciebie, Klara! Nie masz bladego pojęcia jak cholernie boli mnie to, że mój przyjaciel jest z każdym dniem coraz bardziej zakochany w tobie, a ja nie mogę nic z tym zrobić, bo sam zjebałem wszystko co było między nami! Nie masz pojęcia jak wiele wyrzeczeń kosztuje mnie po prostu trzymanie się z daleka od ciebie oraz od moich przyjaciół, którzy na okrągło przypominają mi co miałem i jak łatwo to zniszczyłem! Nic nie wiesz Klara. - Niemiec poderwał się na równe nogi i zaczął chodzić przede mną w te i z powrotem, z każdym słowem robiąc się coraz bardziej złym.

-Nawet nie masz pojęcia jak bardzo chciałbym cofnąć czas, wszystko naprawić, ale nie mogę tego zrobić, nie mogę być z tobą, starać się o ciebie i zabiegać o twoje względy, a z drugiej strony nie potrafię się z tobą tylko przyjaźnić, nie mogę patrzeć na szczęście twoje i Stephana. - Blondyn ukucnął przede mną i chwycił moje dłonie w swoje, a ja po prostu spoglądałam na niego zaskoczona.

-Ale ja nie jestem z...

-Wiem, że nie jesteście razem, ale to nic nie zmienia Klara, Leyhe cię kocha i jest w stanie dać Ci wszystko czego ja nigdy nie będę mógł Ci ofiarować. - Wyszeptał przerywanąc mi wypowiedź w pół słowa, po czym zarzucił mi kurtkę na ramiona i potarł moj policzek kciukiem. Kilka sekund później podniósł się na równe nogi i chciał odejść, ale złapałam go w ostatnim momencie.

-Nie zostawiaj mnie teraz, nie rób tego znowu! Andreas błagam, nie odchodź tak po prostu po tym co mi powiedziałeś!

-Nie utrudniaj tego Klara jeszcze bardziej! Nie mogę zostać, nie chce znowu robić ci nadziei na coś co nie ma żadnej przyszłości.

Nocy rozdział po dzisiejszym okropnym konkursie! Mam nadzieje, że jeszcze nie spicie ❤️ Do zobaczenia za tydzień w rozdziałach 😘

Something About You || Andreas WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz