Szybkim krokiem szłam przez pięknie oświetlone ulice Monachium, co jakiś czas nerwowo spoglądając na ekran telefonu. Dwadzieścia minut temu miałam być pod ratuszem, ale jak zwykle przeceniłam swoje zdolności poruszania się po wczorajszym upadku. Czułam się źle z myślą o tym, że Andreas stoi tam i czeka na mnie tracąc swój czas, chociaż to ja chciałam odzyskać portfel. Wzięłam kilka głębokich wdechów i o ile było to możliwe zaczęłam iść jeszcze szybciej przez co już chwilę później znalazłam się na głównym placu. Czułam pulsujący ból w kostce jednak postanowiłam to zignorować. Rozejrzałam się po okolicy, ale nigdzie nie widziałam sylwetki chłopaka w zasadzie nikogo tutaj nie było oprócz pary nastolatków, którzy całowali się na jednej z ławek. Zdenerwowana potarłam twarz dłońmi i jeszcze raz omiotłam spojrzeniem plac. Jasna cholera!
- Czemu ja muszę mieć takiego pecha! - warknęłam do siebie używając ojczystego języka, a później nie zwracając uwagi na młodych ludzi wpatrujących się we mnie ze zdziwieniem, opadłam na pobliską ławkę. Miałam ochotę zacząć krzyczeć albo po prostu się rozpłakać chociaż chodziło tylko o głupi portfel. A może jednak o coś innego?
- Nie mam pojęcia co powiedziałaś, ale mam nadzieję, że nie było to nic złego. - Ciepły głos tuż przy moim uchu spowodował, że zaskoczona otworzyłam oczy i spojrzałam za siebie od razu napotykając błękitne oczy skoczka. Poczekał na mnie! Naprawdę na mnie poczekał!
- Andreas! - pisnęłam z ulgą, a później zanim zdążyłam pomyśleć co robię, poderwałam się z ławeczki i rzuciłam się na szyję zaskoczonego blondyna. Niemalże natychmiast poczułam jego silne dłonie oplatające mnie w pasie, abym nie upadła na ziemię. W momencie, w którym dotarło do mnie co robię, chciałam się od niego odsunąć jednak mi na to nie pozwolił, a jego dłonie odrobinę mocniej zacisnęły się na mojej skórze. Zapach jego perfum powodował, że moje nogi robiły się jak z waty.
- Przepraszam za to! Po prostu bardzo się ucieszyłam, że cię widzę, przez moment myślałam, że wróciłeś do siebie. - Dodałam cicho odsuwając się odrobinę od skoczka, który na ułamek sekundy wyglądał jakby nie chciał mnie puścić. Moje serce biło jak oszalałe, a w głowie zaczęły rodzić się głupie myśli takie jak ponowne wtulenie się w niego. Gdyby to był David zrobiłabym to bez zastanowienia, z Andreasem jednak czułam, że to nie odpowiednie. Mimowolnie zaczęłam zastanawiać się nad propozycją, którą dostałam od mojej uczelni, gdybym się zgodziła przez kilka miesięcy robiłabym to co kocham, ale przede wszystkim mogłabym poznać osoby, które podziwiałam i z którymi się zaprzyjaźniłam.
- Wszystko w porządku? - Wellinger przyglądał mi się nieodgadnionym spojrzeniem, przez co poczułam jak na mojej twarzy zaczyna pojawiać się ogromny rumieniec. Kiwnęłam w twierdzący sposób głową spuszczając jednocześnie wzrok na czubki moich adidasów.
- Zamyśliłam się po prostu. - Wyjaśniłam szeptem po chwili ciszy, która zapadła pomiędzy nami. Nagle poczułam jego chłodne palce na moim podbródku, który uniósł tak, abym musiała spojrzeć w jego oczy, a później szeroko się uśmiechnął co nieśmiało odwzajemniłam. Ten chłopak powodował, że czułam się tak wyjątkowo! Tak cholernie wyjątkowo!
- Przepraszamy, ale czy moglibyśmy zrobić sobie z tobą zdjęcie? - W tym samym momencie spojrzeliśmy w bok i moim oczom ukazała się ta sama para, która kilka chwil temu wymieniała się drobnoustrojami. Spojrzałam na nich zaskoczona, a dopiero później uświadomiłam sobie, że musi im chodzić o Andreasa.
- Jeżeli to nie jest problem dla twojej dziewczyny oczywiście. - Młody chłopak puścił do mnie oczko i szeroko się uśmiechnął przez co cicho się zaśmiałam i odwzajemniłam jego drobny gest, narażając się tym samym na nieprzychylne spojrzenie szatynki.
CZYTASZ
Something About You || Andreas Wellinger
FanficMiłość, która nie miała prawa istnieć, sport, który oboje kochali i przypadkowe spotkanie, od którego wszystko się zaczęło.