~•1.11•~

354 28 13
                                    

Jeśli nie liczyć dosłownie indywidualnego podejścia do ucznia, możliwości uczęszczania na przedmioty dodatkowe spoza podstawy programowej i niewielkiej ilości uczniów to Shibasuni nie różniłoby się spośród innych szkół z internatami .

Gimnazjum to było elitarne, właśnie ze względu na te trzy czynniki

Indywidualne podejście do ucznia było naprawdę widoczne w przeciwieństwie do mojej poprzedniej szkoły. Nauczyciele z Shibasuni potrafili skupić się na ucznia żeby jak najlepiej wszystko mu wyjaśnić i pomóc w zrozumieniu materiału. Było to możliwe dzięki naprawdę niewielkiej ilości uczniów w klasie.

W każdym z trzech roczników nie było więcej niż dwadzieścia pięcioro gimnazjalistów, a na lekcje z jednym nauczycielem tylko piątką. Nauczycieli i pracowników szkoły też nie było wielu. W budynku składającym się z części mieszkalnej i lekcyjnej w ciągu roku szkolnego przebywało około stu osób.

Kadra pedagogiczna także była świetnie dobrana. Pedagodzy mieli podejście do swoich podopiecznych, a także spore wykształcenie, dzięki czemu niektórzy uczyli więcej niż jednego przedmiotu, a poza podstawą można było uczęszczać na przedmioty dodatkowe, których uczono dopiero w liceum.

Od razu po przyjeździe dyrektor szkoły oprowadził mnie po terenie placówki dwa trzykondygnacyjne budynki połączone przejściem. W jednej części znajdowały się sale lekcyjne biblioteka z czytelną i coś na kształt podstawówkowej świetlicy, gdzie można było spędzać wolny czas. Druga, większa część natomiast stanowiła właściwy internet. Na parterze mieściła się stołówka, kuchnia, pokoje większości pracowników. Pierwsze piętro przeznaczono dla dziewcząt, a drugie dla chłopców. Na obu piętrach było kilka wspólnych łazienek, ale też prywatne w pokojach jednoosobowych.

Dyrektor - mężczyzna w średnim wieku z zagranicy, o dziwnym imieniu, które czytało się zupełnie inaczej niż pisało, chyba z południa Europy - oprócz pokazania mi szkoły wprowadził mnie też zajęcia wyrównawcze, na które miałam uczęszczać, żeby nadrobić zaległości z półtora semestru.

Po skończeniu odchodu zostałam zaprowadzona do swojego pokoju i poinstruowana o kilku najważniejszych zasadach choćby o zakazie opuszczenie terenu w godzinach ciszy nocnej lub samemu.

Pokój na szczęście dostałam bez współlokatorki, bo prawdę mówiąc nie wiem czy wytrzymałabym psychicznie, dzieląc z kimś pokój.

Pożegnałam się z wujkiem i obiecałam co dwa tygodnie dzwonić doktora Raikatujiego.

Może było to dziwne, ale cieszyłam się z powrotu do szkoły. Żywiłam nadzieję, że codzienna rutyna pomoże mi nie myśleć o o przeżytym koszmarze.



Nasz mini maratonik dobiegł końca

Może za jakiś czas znowu go powtórzę

D. A

Pokój i Nadzieja (BNHA FF) Tom Pierwszy: PogodzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz