*** Biegnij, chłopcze, biegnij ***
Do motelu przyjechało dwoje dorosłych, czarnoskóra kobieta i rosły, brodaty mężczyzna. Weszli swojego pokoju, kobieta trzymała duży, zapakowany karton, a mężczyzna niósł czarną walizkę, ciągle narzekając.
- Nigdy nie ścigałam jednych z nas - powiedziała, wyciągając z paczki zdjęcie starszego mężczyzny - co się stało z pierwszymi?
- Zlikwidowano ich - odparł przeciągle, leżąc na łóżku, na którym wcześniej włączył funkcję masowania.
- Wynajęto tutejszych. Masz to, za co płacisz - stwierdziła - dobra, gdzie nasz facet i jego śliczna koleżanka? - wyciągnęła małe urządzenie, wnikliwie oglądając migoczący na zielono ekran.
W tym samym czasie, w cukierni rozpoczęło się śledztwo. Detektyw Patch podeszła do starszej, drobniutkiej kobiety, w różowym stroju.
- Proszę pani, śledcza Patch - usiadła obok niej powoli.
- Witam, Agnes. Agnes Rofa - przedstawiła się.
- Widziała pani, co tu się stało? - Spytała.
- Niezupełnie - pokręciła głową.
- Od początku - Patch uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- To była spokojna, cicha noc - opowiadała, a jej dłonie wciąż drżały - trzema ostatnimi klientami byli starszy facet i jego dwójka dzieci. Syn i córka. Facet zamówił eklera, a dzieciaki kawę. Poszłam na zaplecze, żeby wydać drobne, gdy usłyszałam dźwięk silnika. Odjechali. Usłyszałam strzały, a gdy wróciłam za ladę... - głos jej się załamał i niepewnie rozejrzała się po cukierni, omiatając wzrokiem wszystkie martwe ciała. Patch skinęła głową, nie zmuszając jej do dokończenia zdania.
- Pamięta może pani coś szczególnego? - Zapytała śledcza.
- Ta dziewczynka... - zaczęła - było ciemno, ale jej oczy wydawały się dziwne.
- Co ma pani na myśli mówiąc dziwne?
- Nie wiem... chyba coś mi się tylko wydawało - Agnes zmarszczyła brwi, po czym spojrzała na kobietę - nie chcę być niemiła, bo jest pani w porządku, ale mam to opowiadać jeszcze raz?
- Jak to?
- Powiedziałam już wszystko innemu śledczemu.
- Jakiemu śledczemu?
***
Szóstka i Five weszli powoli do bardzo nowoczesnego biura. Szóstka stała z rękami w kieszeniach płaszcza, a Five ściskał w dłoni szklaną protezę oka.
- Dobrze, że wczoraj je kupiłam - powiedziała, obracając paczkę chesterfieldów w dłoniach. Brunet pokręcił tylko głową, a do pomieszczenia wszedł mężczyzna.
- Pomóc w czymś? - Spytał, gdy zauważył dwójkę nastolatków.
- Do kogo to należy? - Five podszedł bliżej, pokazując mu oko.
- Skąd je masz? - Wyglądał na wyraźnie zmieszanego.
- A co cię to obchodzi? - Warknął brunet.
- Five... - mruknęła rudowłosa.
- Znalazłem na placu zabaw - uśmiechnął się, a Szóstka próbowała zdusić śmiech - musiał komuś... - kląsknął - wypaść.
- Chcemy zwrócić je właścicielowi - odezwała się nastolatka, też z uśmiechem na ustach.
- Jacy troskliwi - powiedziała kobieta, siedząca za ladą.
CZYTASZ
They're more than just a pair of numbers
FanfictionKontynuacja zawieszona, ale główna historia zakończona <3 5. Cyfra między 4 a 6, mimo to bliżej mu do szóstki. Numer. Osoba. Chłopak, z nadzwyczajnymi zdolnościami, który raczy wszystkich sarkazmem i można by rzec, że obraźliwymi żartami. Przyjemny...