- Wychodzimy! - Grace uraczaczyła córkę swoim perfekcyjnym uśmiechem.
- Nareszcie.- mruknęła Szóstka i wstała ze szpitalnego łóżka. Podeszła do drzwi, ale zanim zdążyła pociągnąć za klamkę, w wejściu stanął Klaus, rzucając się na siostrę. Przytulił ją z całej siły, uśmiechając się od ucha do ucha.Szóstka odpowiedziała mu jedynie klepiąc go po plecach, bez entuzjazmu. Dobrze wiedziała gdzie pójdzie. Wyminęła brata i skierowała kroki do wyjścia. Zignorowała Klausa, który potruchtał za nią, próbując z nią porozmawiać i zanim zdążył ją zatrzymać, trzasnęła drzwiami, wychodząc na zewnątrz.
Grudniowy wiatr musnął jej policzki i rozwiał rude loki. Przystanęła przed furtką, oddychając powoli. Od prawie dwóch miesięcy zbierała siły na ten dzień i obiecała, że nic jej nie powstrzyma. Nawet Klaus wybiegający za nią na chodnik.
Szła szybkim krokiem, nie rozglądając się na boki.Oczy ją szczypały od długiej bezsenności, dłonie trzęsły się z zimna, jednak mimo to maszerowała dalej. Ludzie obracali się za nią. Nic dziwnego: miała sztuczne oko, bliznę na skroni i ubrana była jedynie w szkolny mundurek, mimo ujemnej temperatury.
- Nie zatrzymujcie jej - pokręcił głową Klaus, wyglądając przez okno.
- Chodźmy za nią - zaproponowała Alli wpatrując się w idącą niezwykle szybkim krokiem siostrę.
- Tak - zgodzili się wszyscy i wyszli z budynku.- Oby tata nie zauważył.- Luther wyszedł jako ostatni, zamykając za sobą drzwi.
- Staruszek i tak ma nas gdzieś.- wzruszył ramionami Diego i ruszył za rodzeństwem.- Jakim cudem policja nadal się tu kręci? Napad był na początku października, jest kurna gwiazdka - zdziwił się Luther.
- Chodźcie do środka - zignorowała go Allison. Nadal była obrażona na blondyna, co sprawiało Klausowi ogromną satysfakcję.Weszli do środka i nawet nie zdziwiło ich to co zobaczyli. Na środku sali, siedziała Szóstka, tuż przy leżącym na ziemi brunecie. Chłopak miał takie same rany, co ona - wyglądało to jakby ktoś rozrywał im skórę. Z jedną różnicą: Szóstka była w pewnym sensie przyzwyczajona do zmieniania rozmiaru, Five miał tych ran o wiele więcej. Co prawda obydwoje wyglądali jak wyjęci z horroru.
- Nie było go tam.- powiedziała cicho, wpatrując się w chłopaka - gdy próbowaliśmy się powiększyć, wtedy dwa miesiące temu, coś poszło nie tak. Zmniejszył się jeszcze bardziej.
- Był jeszcze mniejszy od atomu? - Alli otworzyła szeroko oczy, a rudowłosa pokiwała głową, wciąż nie odrywając wzroku od leżącego.
- Weszłam do wymiaru kwantowego, nigdzie go nie było. Nie wiem co mi przyszło do głowy, żeby jeszcze się pomniejszyć. Ale znalazłam go - uśmiechnęła się i podniosła z podłogi.- Ale on żyje? - Spytał Klaus, gapiąc się na nieruchomego brata.
- Oczywiście, że tak - zaśmiała się dziewczyna. Luther podszedł do bruneta i wziął go na ręce.***
Five obudził się w tej samej sali, w której wcześniej leżała Szóstka. Powieki odmawiały mu posłuszeństwa, potrafił otworzyć oczy jedynie na parę sekund. Jasne światło tamtych lamp sprawiało, że pojawiały mu się kolorowe plamy przed oczami, które były jeszcze bardziej dezorientujące.
- Słonko, budzimy się - szturchnęła go Grace, ale w odpowiedzi otrzymała jedynie senne mruknięcie. Następnie skierowała się do Szóstki, leżącej po drugiej stronie pomieszczenia. Również wymagała leczenia, po tak ogromnych zmianach rozmiaru, ponownie pojawiły się poparzenia na ciele.
- Byłaś taka dzielna.- kobieta poprawiła jej włosy, zakładając jeden z kosmyków za ucho. Dziewczyna uniosła delikatnie kąciki ust, ale nie otworzyła oczu.
- Ważne, że z nim jest wszystko dobrze..- szepnęła i przewróciła się na drugi bok.
- Moje dzieciaki...- westchnęła Grace i wyszła.
![](https://img.wattpad.com/cover/200093809-288-k612521.jpg)
CZYTASZ
They're more than just a pair of numbers
FanfictionKontynuacja zawieszona, ale główna historia zakończona <3 5. Cyfra między 4 a 6, mimo to bliżej mu do szóstki. Numer. Osoba. Chłopak, z nadzwyczajnymi zdolnościami, który raczy wszystkich sarkazmem i można by rzec, że obraźliwymi żartami. Przyjemny...