Szóstka weszła niepewnie do cukierni. Widziała wcześniej przez okno, że w kawiarni świeci się światło. Żołądek skręcał jej się ze stresu przed rozmową z chłopakiem.
- Zmieniłaś zdanie? - Spytał Harry z nadzieją w głosie, gdy tylko ją zobaczył. Siedział na jednym ze stolików.
- Nie. Przyszłam ci powiedzieć, że nie powinniśmy się widzieć przez jakiś czas - powiedziała z żalem, starając się rozważnie dobierać wszystkie słowa.
- Twoim zdaniem nie możemy się widziesz, mówiłaś, że nie musimy się unikać i...
- Wiem co mówiłam - wtrąciła - jednak jakbyś kiedyś chciał pogadać o czymś ważnym, to zapal tą lamkę o północy, a ja wtedy przyjdę.
- Chcesz udawać, że nic się wczoraj nie wydarzyło? - Na jego twarzy pojawiła się złość, zeskoczył z blatu, podchodząc do dziewczyny.
- Jesteśmy przyjaciółmi, więc jak kiedyś będziesz mnie potrzebować. Jak będziesz chciał pogadać, wyżalić się, o czymś mi powiedzieć, to po prostu zapal tą głupią lampkę o północy - westchnęła niecierpliwie i podeszła do drzwi, łapiąc za klamkę, odwracając od niego głowę - nie skreślam przyjaźni.
- Sześć - chciał ją zatrzymać, ale ona zmniejszyła się. Zobaczyła łzy w jego niebieskich oczach i nie zatrzymując się na dłużej, wyszła.
***
- Co robisz? - Spytała Szóstka widząc jak Five siedzi na podłodze, pochylony nad stosem zapisanych kartek.
- Liczę... - odpowiedział przeciągle, nie podnosząc wzroku z nad obliczeń. Miał bardzo skupioną twarz i zawsze marszczył brwi gdy nad czymś intensywnie myślał.
- A co dokładniej? - Podeszła bliżej, ale brunet zamilkł i chwycił długopis, obtaczając kółkiem jakiś wzór - Five?
- Muszę być skupiony, Mrówa - pokręcił głową i przekreślił pół strony zdenerwowanym ruchem ręki.
- Trening jest - do pomieszczenia wszedł Luther, dziwnie sie patrząc na nastolatków.
- Już idziemy - Szóstka krótko się uśmiechnęła i spojrzała znów na chłopaka - powiesz mi dzisiaj wieczorem co takiego liczysz.
- Mhm - mruknął, wciąż się nie ruszając.
- A teraz chodź - powiedziała stanowczo i pociągnęła go za rękę, odrywając go gwałtownie od matematyki.
***
- Wasz ojciec zniknął gdzieś, zabrał ze sobą Vanyę - oznajmił tajemniczo Pogo - nie mam siły na kłótnie ani marudzenie, więc dobierzcie się sami w pary.
Szóstka spojrzała pytająco w stronę Alli. Stała sztywno, pusto wpatrując się w podłogę z założonymi rękami.
- Pewnie wie gdzie jest stary z Vanyą - szepnął Five, wskazując głową zamyśloną brunetkę. Szarowłosa wzruszyła ramionami, już myśląc o tym, jak zapyta nastolatkę o dziwne zniknięcie ojca.
- Czemu nie wziął mnie? - odezwał się cicho Luther, jakby był obrażony.
- Vanya jest pewnie bardziej przydatna od ciebie - zaśmiał się kpiąco Diego - ciekawe po ją zabrał, skoro jest najmniej z niej pożytku.
- Diego - pokręciła głową Szóstka. Nienawidziła gdy ktoś uważał Vanyę za gorszą. Znowu zerknęła na Allison, która zwykle zawzięcie broniła swojej siostry, a teraz nie podniosła nawet wzroku z ziemi. Stała nieruchomo w tej samej pozycji, ślepo gapiąc się na drewniane deski.
CZYTASZ
They're more than just a pair of numbers
FanficKontynuacja zawieszona, ale główna historia zakończona <3 5. Cyfra między 4 a 6, mimo to bliżej mu do szóstki. Numer. Osoba. Chłopak, z nadzwyczajnymi zdolnościami, który raczy wszystkich sarkazmem i można by rzec, że obraźliwymi żartami. Przyjemny...