Urodziny członków The Umbrella Academy nie dobiegły jeszcze końca. Wieczór dopiero się zaczynał. Grace naszykowała pełno przekąsek i napojów. Diego w kącie zajmował się swoją nową ostrzałką do noży, a Luther siedział w swoim pokoju razem z Allison, składając model rakiety.
- Jakie normalne dziecko prosi o TAKIE prezenty?- dziwił się Five.
- Jakie dziecko prosi o Zestaw Młodego Chemika?-pokręciła głową Szóstka zasiadając przy stole.
- Kochanie, dzisiaj są twoje urodziny, więc pozwolę ci na kubek czarnej kawy.-Grace podeszła do bruneta, podając mu parujący napój.
Five od razu zapomniał o swoim marudzeniu i zajął się kofeiną rozpromieniony.
- Co odrobina kawy robi z tym człowiekiem... - westchnęła rudowłosa i zabrała się za tort.
- Takiego sobie wybrałaś - wzruszył ramionami Klaus, zajmując miejsce obok siostry.
- Co? - Szóstka zakrztusiła się kawałkiem ciasta, a Five musiał odłożyć kawę na blat, aby jej przypadkiem nie wylać.
- Spokojnie, to będzie nasza mała tajemnica - uśmiechnął się i również zaczął jeść.
- Moi drodzy - powiedział Reginald. Tym razem to Klaus o mało się nie zabił, przez morderczy kawałek tortu.
- Moi kto? - Powiedział, ale ojciec zignorował chłopaka.
- Ze względu na to, że dzisiaj świętujemy wasze urodziny, chciałbym podarować wam listy, które przychodzą od wielbicieli naszej działalności. Leżą na stole, przy wejściu. Nastolatkowie wyszli z salonu, na okrągłym stoliku leżało kilka małych górek kopert oraz paczuszek.
Allison podeszła do jednej z nich, zdecydowanie najwyższej. Five, Klaus i Diego również dostali imponującą ilość listów. Mimo wszystko Luther również dostał ich sporo. Vanya nawet nie poszła z nimi, nie spodziewając się niczego dla niej. Szóstka podeszła do stolika uśmiechnięta, zobaczyła wtedy listy, zaadresowane właśnie do niej. Było ich bardzo niewiele, w porównaniu do liczby kopert, które niosła właśnie Allison. Pięć, może sześć listów.
- Zawsze coś... - pomyślała i zabrała koperty, po czym pobiegła do pokoju. Zamknęła drzwi i rzuciła się na łóżko. Rozłożyła swoje skarby na kocu i zaczęła otwierać jeden po drugim.
Serce jej zmiękło, gdy czytała wszystkie miłe słowa. Dostała nawet kilka rysunków, na wszystkich miała zasłonięte oczy maską.
- Może to i lepiej - mruknęła, gdy spojrzała w lustro, wpatrując się w granatową zębatkę, obracającą się w jej oku. Szybko jednak odwróciła wzrok i wróciła do lektury.
Wszyscy nadawcy bardzo się cieszyli z jej powrotu. Nawet jedna z fanek napisała: "uważam, że ty i Five super wyglądacie razem, to jest ship". Szóstka mimowolnie się uśmiechnęła i pomyślała o brunecie i jego ciemnozielonych oczach. Otrząsnęła się po chwili.
- Cholera - powiedziała na głos.
Czy on na serio jej się podobał? Przewróciła się na plecy i wbiła spojrzenie w sufit. Zamknęła oczy i przycisnęła list do siebie. Niechętnie uchyliła powiekę, aby sprawdzić, czy aby na pewno otworzyła wszystkie listy.
Nic więcej nie zostało. Podniosła się wzdychając i wyszła na korytarz. Rozejrzała się, z pokoju Luthera dobiegał chichot Allison. Pokój Klausa był zamknięty, a ze szpary pod drzwiami wydobywał się ledwie widoczna strużka dymu.
- Co za typ z niego - pomyślała i podeszła pod drzwi bruneta, zapukała, ale nie usłyszała odpowiedzi. Stała tak chwilę, nie wiedząc czy powinna wejść.
CZYTASZ
They're more than just a pair of numbers
FanfictionKontynuacja zawieszona, ale główna historia zakończona <3 5. Cyfra między 4 a 6, mimo to bliżej mu do szóstki. Numer. Osoba. Chłopak, z nadzwyczajnymi zdolnościami, który raczy wszystkich sarkazmem i można by rzec, że obraźliwymi żartami. Przyjemny...