Szóstka nie była w stanie się uspokoić. Jej ręce drżały, ciało się trzęsło. Wciąż rozglądała się dookoła.
- Five... - słone łzy spływały po jej policzkach. Nie potrafiła opanować płaczu.
- Sześć, spokojnie - powtarzał - wrócimy. Nie bój się, nie utkniemy tutaj - uśmiechał się delikatnie, ale w środku również był przerażony. Ogromne obiekty o najróżniejszych barwach, snopy białego światła oślepiające ich co kilka sekund.
Szóstka wzięła głęboki wdech i zamknęła oczy. Rana na jej skroni wciąż pulsowała, a krew lała się strumieniem. Chłopak złapał ją za ręce.
- Spróbujmy się stąd wydostać, co ty na to? - zaproponował, ściskając jej dłonie. Dziewczyna otworzyła oczy, wpatrując się w bruneta. Jej policzki były mokre, a oczy spuchnięte i zaczerwienione. Zacisnęła powieki i skupiła się mocno. Myślała o tym jak bardzo zdążyła już zatęsknić i o tym jak bardzo nienawidziła miejsca, które nawiedzało ją każdej nocy. Nic.
- Nie dam rady!- rozpłakała się jeszcze bardziej.
- Nic się nie stało..- Five uniósł kąciki ust, jednak oczy miał smutne i pełne żalu.
- Gdybyś tylko... - wyszeptała.
- Słucham? - nie dosłyszał.
- Gdybyś tylko nie złapał mnie wtedy za rękę. Nie mam tyle siły, żebyśmy wrócili oboje!- nagle jej smutek przemienił się w złość.
- Chciałem cię zatrzymać, Sześć! - oburzył się i spojrzał na rudowłosą z wyrzutem.
- Sama podejmuję dycyzje, mogliśmy wszyscy zginąć, a ja nas uratowałam!- podniosła głos, puszczając dłonie chłopaka.
- Nie zgrywaj takiej bohaterki, wykombinowalibyśmy coś.- pokręcił głową.
- Gdybym przynajmniej pomniejszyła się sama, byłabym już w domu.-odwrócili się od siebie, z gniewnymi wyrazami twarzy.
***
Tymczasem w Akademii wybuchła ogromna kłótnia. Reginald był nadzwyczajnie wściekły, krzyczał na podopiecznych, ale oni nie raczyli go wysłuchać.
- Nie ich wina, że są w tym strasznym miejscu- mówił Klaus - gdyby tylko jakiś pojeb z kryzysem wieku średniego nie kazał im biegać po bankach w szkolnych mundurkach, wszystko byłoby dobrze.
- Numerze Cztery, powtórzę ostatni raz: taka sytuacja nie miałaby miejsca, gdyby numery Piąty i Szósty trzymali się zasad. Numer Szósty miał wyraźny zakaz wkraczania pomiędzy atomy - Reginald groził mu palcem.
- Japierdole. Twój mózg zgnił ci przed setnymi urodzinami, nic nie rozumiesz!- krzyczał przez łzy niebieskooki.
- Klaus, uspokój się. Ojciec ma rację, nie powinni się zmniejszać.- pokręcił głową Luther, krzyżując ręce na piersi.
- Ty też? - Alli spojrzała na niego z wyrzutem - dzięki nim nadal żyjemy. Ta bomba zmiotłaby ci ten debilny uśmiech z gęby.
Klaus spojrzał się na siostrę, wyraźnie zaimponowany jej słowami. Pierwszy raz odezwała się do kogoś w taki sposób, a fakt, że powiedziała tak właśnie do Luthera bardzo go ucieszył.
- Do swoich pokojów, zniknąć mi z oczu! - Polecił Reginald i sam trzasnął drzwiami od gabinetu.
- Mam nadzieję, że wrócą..- dziewczyna przytuliła się do Klausa, wypłakując mu się w ramię. Przyglądał się temu Luther z widocznym zmieszaniem na twarzy, ale po chwili zostawił pogrążoną w żałobie dwójkę.
![](https://img.wattpad.com/cover/200093809-288-k612521.jpg)
CZYTASZ
They're more than just a pair of numbers
FanficKontynuacja zawieszona, ale główna historia zakończona <3 5. Cyfra między 4 a 6, mimo to bliżej mu do szóstki. Numer. Osoba. Chłopak, z nadzwyczajnymi zdolnościami, który raczy wszystkich sarkazmem i można by rzec, że obraźliwymi żartami. Przyjemny...