XLV

2.2K 103 31
                                    

-Ile jeszcze?- usłyszałam znajomym głos, ale nie byłam wstanie powiedzieć do kogo należy, wiedziałam jedynie, że jest to mężczyzna.

-Ciężko stwierdzić, jej stan jest codziennie tak sam.- odezwał się kolejny mężczyzna i teraz domyśliłam się, że to musi być lekarz, ale czemu jestem w szpitalu?

-Przecież leży tu już cholerny miesiąc. Za kilka dni są już święta nie może tutaj dalej spać, musi się obudzić.- chłopak mówił rozpaczonym głosem, a ja jak bardzo chciałam tak nie mogłam otworzyć oczu bo nie miałam jeszcze na tyle siły. Czułam się jakby każdy najmniejszy ruch mógł mnie zabić.

-Rozumiem Pana smutek, ale my nie jesteśmy w stanie przyśpieszyć tego procesu. Spadła z na prawdę wysoka więc teraz po prostu musi odpocząć.

-Kurwa ona tutaj leży i umiera, a aurorzy dalej nie znaleźli sprawcy. Mój ojciec rozgłosi to wszystko w media, że personel Munga nie spełnia należytych warunków.- usłyszałam kolejny głos należący do innego znajomego chłopaka.

-Próbuje panom wytłumaczyć, że nawet magia nie może jej na siłę obudzić. Proszę zrozumieć w jakiej sytuacji znalazła się ta dziewczyna, a nie obwiniać szpital.

-To niech kurwa zaczną działać, a nie psychol, który zepchnął moją dziewczynę z wieży chodzi teraz wolno po świecie.

-Z tym problemem już nie do mnie.- powiedział po raz ostatni uzdrowiciel i wyszedł.

-Cholera Zabini widziałeś się z nim?- odezwał się drugi głos, który powiedział, że  Blaise tu jest, w sumie dobrze, że on tu jest bo jest to jedyna osoba, która zna całą prawdę na mój temat.

-Chciałem, ale on wyparował, nie widziałem się z nim od tamtej imprezy kiedy Mads was rozdzieliła.

-Kuźwa jeśli to on ją wypchnął to nie wiem co skurwielowi zrobię. Jak tylko to zobaczę to obije mu ten piękny ryj.

-Nie możesz działać pochopnie jeszcze  nie wiem czy to napewno on.

-To może sama wyskoczyła?! Kurwa Blaise użyj czasem mózgu.

-A weź się odczep. Może to ty ją zepchnałeś?

-I co jeszcze?! Nie zepchnął bym jej przecież to moja dziewczyna!

-Dobra zamknij ryj bo jeszcze nas wywalą.

-A co z jej rodzicami? Byli tu w ogóle?

-Nie tylko jej siostra i Liam.

-Kurwa jak można tak postępować z własnym dzieckiem.

-Mimo iż moja matka jest śmierciożercą to napewno by przyszła do mnie gdybym to ja tu leżał.

-Lepiej żebyś to ty tu leżał.

-Może Ciebie zepchnąć z takiej wieży Astronomicznej?

-Chciałbyś.- słyszałam jak jeszcze coś ze sobą rozmawiają, ale poczułam, że mam już trochę więcej siły i mogę powoli otworzyć  oczy. Na początku szybko je zamknęłam bo światło prawie wypalało mi je, ale gdy już się przyzwyczaiłam zobaczyłam kim był drugi chłopak.

-Adrien?- zapytałam i nagle obydwaj odwrócili się w moją stronę z szkowanymi minami.

-Kurwa...- powiedział puchon.

-Doktora, prosze doktora!- darł się  na cały korytarz uradowany Zabini.

Uzdrowiciele sprawdzali mój stan kilka razy, dawali mi jakieś leki, a to wszystko ciągnęło się strasznie długo. Chciałam jak najszybciej porozmawiać z Zabinim, bo z tym dupkiem niekoniecznie. Głowa mnie strasznie bolała i czułam się jakby każdy mój mięśnień miał zaraz wybuchnąć.

-Dobrze zadam pani teraz kilka pytań kontrolnych.- spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, a ja pokiwałam głową na znak zrozumienia. - Jak się Pani nazywa?

-Madelenie Swan.

-Lat?

-16 w marcu 17.

-Świetnie, a co pani wie o Hogwardzie?

-No uczę się tam. Co to wogóle za pytanie?! Chce wiedzieć co mi się stało i chce porozmawiać z przyjacielem.

-Dobrze zaraz go zawołam tylko proszę się nie denerwować.- mężczyzna wyszedł, a zaraz po nim wbiegł Blaise szzerzący się od ucha do ucha.

-Co się tak szczerzysz?

-Mała nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłem.

-,,Mała"? O kiedy? To że mam 160 cm nie oznacza, że  jestem mała.

-Mads kurwa nie wierzę, że już można z Tobą normalnie pogadać.

-Uważaj bo zaraz cię ten ryj zaboli od ciągłego szczerzenia się. Co z Lingas'em?

-Wrócił do szkoły. Lekarze mówią, że Cię dziś wieczorem wypuszczał bo nie ma żadnych przeciw wskazań.

-To zjebiście. Ale co tak wogóle się stało ze mną wtedy?

-Ktoś Cię wypchnął z wieży astronomicznej. Potem Draco powiedział żeby poszedł do ciebie i pogadał, ale iż spotkałem na korytarzu Pottera, który powiedział mi, że jesteś na dziedzińcu to tam poszłem i Cię znalazłem.

-Widziałeś się z Harry?!

-No tak i miał jakąś mapę na której zobaczył gdzie jesteś i bum... znalazłem Cię.

-Ale przecież ich nie było...- nie było mi dane dokończyć bo pielęgniarka przyniosła moje rzeczy i kazała się przebrać, a potem opuścić budynek. Szłam powoli i do tego musiałam się trzymać Blaisa bo nie czułam się najlepiej. Oczywiście było lepiej bo dostałam leki, ale wciąż ciężko.

-Szybko Cię wypuścili. Chyba muszę wymyślić coś lepszego.

-Co Ty tu robisz i do cholery o czym ty mówisz dziewczyno?!- wściekły Zabini wydarł się na nią.

-Ty mnie zepchnałeś. Widziałam twoje włosy! Czemu?!

-Czemu? Bo nie mogę patrzeć na to jak wszystkich niszczysz.

-Ja niszcze wszystkich?!

-Tak, okłamujesz wszystkich i ranisz. Takie osoby jak Ty nie powinny chodzić po ziemi. Razem z tym swoim blondasem jesteście siebie warci. Weź chociaż przyjaciół nie okłamuj.

-Nie rozumiem o co ci chodzi?! Jesteś walnięta!

-Carlie uspokój się proszę dobrze wiesz, że tego nie chcesz.- mówił spokojnym tonem ślizgon powoli podchodząc do dziewczyny. Ona zaś szybko odychała i krzyczała trzymając się za głowę.- Mads ona jest chora psychicznie, pewnie przestała zażywać leki. Miała się pilnować. Obiecała to ciotce.

Kurwa moje życie nie mogło by być prostsze.

Idealna||Draco Malfoy [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz