Rozdział 16

2.9K 216 29
                                    

Czuję przeszywający ból za każdym razem, jak ktoś mnie dotyka. Ktoś łapię za moją dłoń i coś do mnie szepczę, ale głos jest niewyraźny i nie mam pojęcia kto to.
Dziwię się, że właśnie to na mnie zadziałało, ale teraz chociaż już wiem, że muszę na to bardzo uważać.
Nagle czuję mocny ucisk w klatce piersiowej i nie mogę już normalnie oddychać, jednak dalej nie umiem się ruszać ani mówić, więc nikt nie wie, że jestem przytomna. Ból jest wielki, ale nagle czuję wielką ulgę i cicho jęczę. Zaczynam delikatnie ruszać głową i próbuję otworzyć oczy, ale jeszcze nie jestem w stanie. Głosy są coraz bardziej wyraźne, a ból w całym ciele zaczyna znikać.
Otwieram lekko oczy, ale zasłaniam je ręką przez mocne światło, które mnie oślepia.

— Jak się czujesz? — słyszę głos Deaton'a.

— Jakby ktoś wbił mi bardzo rzadki tojad w brzuch, przez który prawie umarłam — mamroczę.

Otwieram lekko oczy i czuję, jak ktoś mnie mocno przytulia. Otwieram szerzej oczy czując perfum od Stiles'a. Chcę go odepchnąć, ale nie jestem w stanie. Słyszę szybkie bicie jego serca i czuję ciepło jego ciała, przez co jest mi od razu lepiej.
Zamykam oczy i wsłuchuję się w rytm serca od Stiles'a, ale słysząc jęk bólu od razu się od niego odsuwam. Na stoliku obok widzę Brett'a, który na twarzy ma grymas bólu. Chcę do niego podejść, ale znowu ktoś mnie obejmuje, a tą osobą jest Derek, w niego wtulam się od razu, ale chwilę później odsuwam i podchodzę do Brett'a, który ma lekko otwarte oczy.

— Hej — uśmiecham się delikatnie — Dalej czekam na ten numer.

Brett nie odpowiada tylko uśmiecha się do mnie delikatnie i zamyka oczy. Widać, że jest dalej słaby, ale jego klatka piersiowa dalej niespokojnie szybko się unosi. Łapię go za rękę i przyglądam się jego mięśniom na brzuchu, przygryzam wargę widząc, jak napina brzuch i próbuje wstać. Kątem oka widzę, jak Stiles przygryza kciuk i patrzy się na ścianę, a jego twarz jest lekko czerwona.
Jestem zaskoczona, że mnie przytulił, a zła, że go nie odepchnęłam i szczęśliwa, że to zrobił. Tyle emocji jest teraz we mnie, że już nie wiem czy mam płakać,czy się śmiać. Myśleć teraz o tym nie mam zamiar, muszę zająć się Brett'em.

— Lily — Derek odwraca mnie w swoją stronę — Jest już dobrze?

— Tak — uśmiecham się — Nie musisz się martwić.

— Będziemy już wracać, chcę jeszcze z tobą porozmawiać — Derek zaczyna powoli wychodzić — Przyjdź za chwilę do samochodu.

— Bardzo wam dziękuję za uratowanie — patrzę na Deaton'a i Stiles'a lekko się uśmiechając.

— Teraz już wiemy, że masz uczulenie na tojad — odzywa się weterynarz — Musisz uważać, większa dawka może być dla ciebie śmiertelna.

— Będę uważać — kiwałam głową — Brett, odwieść cię?

— Jeśli to nie będzie problem — ubiera bluzkę, którą dał mu Deaton.

— To my już będziemy się zbierać — idę w stronę wyjścia.

— Do zobaczenia, Lil — mówi cicho Stiles, a ja staję sparaliżowana w miejscu.

Nie odwracam się w jego stronę tylko patrzę jak głupia na ścianę przede mną. Lil, tak mówił do mnie Stiles w związku, a kiedy zerwał ani razu. Mam to uważać za jakiś znak? Czy może dalej chce mnie niszczyć?
Nie mogę teraz o tym myśleć, na ten moment chcę zapomnieć o Stiles'ie i myśleć o Panu Talbot, który swoją drogą bez bluzki jest jeszcze przystojniejszy.
Ruszam znowu do przodu i wychodzę z budynku, gdzie stoi przed nim Scott i Derek, rozmawiając ze sobą zawzięcie. Alfa widząc mnie, podbiega szybko i przytulia, a ja go mocno obejmuję.

— Cieszę się, że nic ci nie jest — puszcza mnie.

— Co tu robisz? — pytam uśmiechnięta.

— Przyjechałem po Brett'a, odwiozę go — wskazuje na swój motor.

— Mieliśmy my go odwieść, ale okej — odwracam się w stronę niebieskookiego — To... Już się żegnamy — przygryzam wargę.

— Jeszcze się zobaczymy — podaje mi jakąś kartkę — Nie zapomnij napisać — szepcze mi do ucha i podchodzi do Scott'a.

Cała czerwona wchodzę do samochodu Derek'a, który już w nim siedzi. Bez słowa wyjeżdża z parkingu i kieruje się w stronę loftu. Jestem tak zmęczona, że jedyne o czym teraz marzę to sen.

— O czym chciałeś rozmawiać? — patrzę na niego.

— O tej sytuacji — przyciska mocniej kierownicę.

— Mówiłam ci, że już jest okej — przewracam oczami.

— Nie chodzi o to — przycisza radio — Stiles.

— Co z nim? - unoszę pytająco brew.

— Uratował ci życie — mówi cicho.

— Podziękowałam mu — krzyżuję ręce — Nie mam zamiaru całować go po butach.

— Lily, w szatni przestałaś oddychać — patrzę na niego wystraszona — On bez zastanowienia robił wszystko, żebyś znowu oddychała, ale przez kilka minut to nie dawało skutków — w moich oczach pojawiają się łzy widząc twarz Derek'a. Pierwszy raz widzę go ze łzami w oczach — Myśleliśmy, że cię straciliśmy, ale Stiles nawet nie próbował przestać — po policzkach zaczynają spływać mi łzy — Błagał, żebyś żyła i udało się to po paru razach — wytarł łzy — Dalej nienawidzę tego chudego patyka, ale jestem mu wdzięczny. Nawet w drodze do Deaton'a cię reanimował.

— Nie wiedziałam... — odwracam wzrok patrząc na kartkę z numerem — Dlaczego to zrobił?

— Podziękuj mu jeszcze raz i tyle. Nie chcę, żebyś znów przez niego cierpiała — łapie mnie za rękę — Za dużo razy to zrobił.

Nie odzywam się tylko odwracam w stronę okna. W tym momencie bardzo ciekawe są te drzewa i wielkie budynki za ciemnym oknem.
Tak bardzo chcę, żeby to wszystko się skończyło, żeby było jak dawniej, ale jeśli mam jakieś problemy to są coraz gorsze. Wiem, że zawsze po burzy jest słońce, ale to już chyba za długo trwa. Burza powinna trwać kilka godzin, a nie miesięcy.
Co ja mam zrobić? Podejść do Stiles'a i go tak normalnie przytulić? Po tym wszystkim co mi zrobił? Nie ma szans. Teraz on poczuje się, jak ja. Niech chociaż przez chwilę zobaczy jaki o ból jeśli mu dalej zależy.

 𝐌𝐲 𝐆𝐢𝐫𝐥 | 𝐒𝐭𝐢𝐥𝐞𝐬 𝐒𝐭𝐢𝐥𝐢𝐧𝐬𝐤𝐢 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz