Rozdział 20

2.9K 207 3
                                    

Wchodzę do szkoły i od razu przechodzą mnie nieprzyjemne dreszcze. Nie mam ochoty pisać tych egzaminów, a do tego jestem niewyspana, więc to jest pewne, że napiszę je źle.
Mam nadzieję, że pomoc Brett'a jakoś się przyda i chociaż zdobędę te dwa czy trzy punkty, żebym mogła się cieszyć.
Przygryzam dolną wargę na myśl, że pomoc Stiles'a w nauce bardzo by mi się przydała. Chłopak bardzo dobrze umie wszystko wytłumaczyć i jeszcze będąc z nim dostawałam bardzo dobre oceny, dzięki jego pomocy.
W kolejce do klasy widzę Scott'a, Malie i Kire, którzy zawzięcie o czymś rozmawiają, bo nawet mnie nie zauważyli.

— Was też miło widzieć — przewracam oczami.

— Lily? Kiedy ty tu przyszłaś? — dziwi się Scott — I czemu jesteś całą czerwona?

— Nie jestem czerwona — zakrywam się włosami — O czym rozmawialiście? — pytam, zmieniając temat.

— Tłumaczyliśmy Malii algebrę.

— Zrozumiałaby bardziej gdybyście to pokazali — unoszę brwi.

— Nie mamy jak — Scott opiera się o szafki.

— Widziałaś gdzieś Stiles'a? — pyta mnie Malia.

— Nie jechaliście z nim? — dziwię się.

— Nie, Scott jechał na motorze, a ja wzięłam ze sobą Malie — uniosła brwi ciemnowłosa — Pytałam się go czy chce też jechać, a on nie.

— Rozumiem — odwracam głowę w stronę drzwi i widzę Stiles'a, który idzie w naszą stronę.

Dlaczego mnie okłamał? Może najpierw chciał się mnie spytać... Ale mi mówił, że jadą z nim, więc to jest dziwne.

— Jak tam samopoczucie przed egzaminem? — pyta brunet ze sztucznym uśmiechem.

Skąd wiem, że sztuczny? Za mocno się uśmiecha i to wygląda bardziej jak grymas. Teraz ani razu na mnie nie spojrzał, na żadnego z nas tylko patrzy gdzieś dalej, jakby kogoś szukał. Może to stres, każdy reaguje inaczej na egzaminy.
Malia wygląda jakby nie wiedziała co tu robi i chciała uciec.
Kira udaje, że jest dobrze, ale serce bije jej o wiele za szybko, a Scott bawi się swoimi guzikami od koszuli, które wyglądają jakby miały zaraz odpaść.
Ja nie wiem, jak wyglądam, ale jestem bardzo zestresowana tym wszystkim i cały czas myślę o tym śnie, a nie powinnam w ogóle, bo to tylko zwykły sen, który nic nie znaczy.

— Lily, możemy porozmawiać? — pyta Scott.

— Jasne — idziemy parę metrów dalej — O co chodzi?

— Miałem ci tego nie mówić, ale mamy trochę kasy od Peter'a — szepta.

— Co? Skąd? — dziwię się.

— Znaleźliśmy w szafce...

— Pani Hale, Panie McCall — za sobą słyszymy głos mężczyzny — Proszę wejść do klasy, każdy już na was czeka.

Scott łapie mnie za rękę i bez słowa ciągnie w stronę klasy. Patrzę ostatni raz na mężczyznę i stwierdzam, że nigdy go tu jeszcze nie widziałam i nie mam pojęcia skąd zna moje i Scott'a nazwisko.
Zaczyna coś mi tu nie grać i czuję mocny niepokój, co wiązało się z tym, że coś się stanie.

— Scott — patrzę na Scott'a, ale przede mną stał ten mężczyzna z jakąś kopertą — Przepraszam, myślałam, że to mój przyjaciel — uśmiecham się.

— Proszę schować tu telefon — robię to co kazał — I zająć miejsce, za chwilę wszystko się zacznie.

Posłusznie siadam na ostatnie wolne miejsce, czyli obok Stiles'a. Dzisiaj mam wielkie szczęście i wątpię, że będę umiała się skupić.
Łapie za wodę, którą położył mi ten mężczyzna na stole i biorę kilka dużych łyków, lekko się krzywię czując dziwny posmak w buzi.
Rozglądam się po klasie i widzę, jak każdy ze skupieniem słucha co mówią nauczyciele, ale ja nie umiem się skupić. Przygryzam wargę, kiedy lekko kręci mi się w głowie i biorę głęboki wdech zamykając oczy.

— Lily — słyszę głos Stiles'a i na niego patrzę — Możemy już pisać.

— No tak... — otwieram arkusz i zaczynam czytać pytania.

Szybko na nie odpowiadam, bo wydają się łatwe, ale znając moje szczęście wszystko będzie źle, a ja będę mogła pożegnać się ze studiami.
Nagle zaczyna drętwieć mi prawa ręka, przerażona próbuję poruszyć palcami, ale jest to niemożliwe, więc żeby nikogo nie martwić zabieram ołówek do drugiej ręki.
Rozgląda m się po klasie i widzę upadającą na ziemię Sydney, chcę do niej podejść, ale szybsza jest mama od Lydii, która pomoga jej wstać.

— Od dawna to masz? — łapie jej nadgarstek, na którym były jakieś czerwone ślady.

— Nie mam pojęcia — sama się dziwi widząc ślad.

— Mam przerwać egzamin? — pyta facet przy biurku.

— Nie trzeba, jest dobrze.

Sydney siada z powrotem, a pani Martin wychodzi szybko z sali. Przyglądam się dziewczynie i po zapachu stwierdzam, że jest przerażona, a mi się robi coraz bardziej słabo.
Jeśli tak zaczynam reagować na stres to nie wiem co będzie później.

— Nie wchodźcie tutaj! — słyszymy krzyk pani Martin — Wychodzić! Już!

Wstaję szybko z ławki i wybiegam z klasy, a wszyscy od razu za mną. Mam bardzo złe przeczucia co do dzisiejszego dnia i na pewno nie skończy się dobrze.

— Na miejsca, już — rozkazuje i każdy wraca — Dzień dobry, poproszę z centrum epidemiologicznego — słyszę i od razu patrzę na Scott'a, który też to musiał usłyszeć.

— Coś jest nie tak — mówię.

— Co jeśli to kolejny morderca? — szepnlta mi, a ja przygryzam wargę.

— Nie wiem, ale mam nadzieję, że nie.

Podchodzę do ławki i zabieram kolejne kilka łyków wody, czując ten dziwny posmak. Patrzę przed siebie, gdzie stoi ten facet i dziwnie się w moją stronę uśmiecha, jakby na coś czekał. Unoszę brew i podchodzę do grupki przyjaciół, którzy zawzięcie o czymś rozmawiają , ale ja jestem skupiona na drzwiach, za którymi idą jacyś ludzie w kombinezonach.

— To jest napewno morderca — mówię — Musimy stąd wyjść jak najszybciej.

— Nie możecie wyjść — podchodzi do nas Martin — Każdy może być chory, a później możecie kogoś innego zarazić.

Opieram się o ścianę czując, jak przez całe ciało przechodzą mnie dreszcze. Patrz na Stiles'a, który mi się przygląda z uniesionymi brwiami. Przygryzam wargę i odwracam wzrok, łapiąc się za zdrętwiałą rękę.

Hejka! Mam nadzieje, że rozdział się spodobał ♡ kolejną część dodam jutro.

 𝐌𝐲 𝐆𝐢𝐫𝐥 | 𝐒𝐭𝐢𝐥𝐞𝐬 𝐒𝐭𝐢𝐥𝐢𝐧𝐬𝐤𝐢 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz