05

954 49 10
                                        

Zaproponowałem jej coś do picia, wahała się ale w końcu poprosiła o sok pomarańczowy. Miałem go zawsze w lodówce bo to jej ulubiony. Gdzieś w potylicy miałem nadzieje, że jeszcze kiedyś będziemy razem w tym mieszkaniu, poza tym przypominał  o Ava i jej ustach, które często właśnie tak smakowały. Kurwa mać nadal nie mogę uwierzyć, że ona jest zaraz obok, na wyciągnięcie ręki mógłbym ją pocałować, albo znów przytulić. Mówię żeby usiadła w salonie, a ja zaraz przyjdę. Wyjmuję szklankę i wlewam do niego sok pomarańczowy, pogoda za oknem jest słoneczna, wiatr jest delikatny i ciepły. Zastanawiam się nad tym czy nie zaprosić jej na ogród z tyłu domu, ale dochodzę do wniosku, że jest w chujowym opłakanym stanie.  Biorę szklane naczynie w dłoń i wchodzę do salonu, a ona stoi przy ścianie ze zdjęciami i wpatruje się w nie. Nie widzę żadnych emocji na jej twarzy i kurwa strasznie mnie to wkurwia kiedy nie wiem co teraz dzieje się w jej głowie. Kiedy siadam na fotelu, odkładam szklankę na stół jednak Ava dalej nie rusza się z miejsca.

-Dobrze, że wszystko tak się potoczyło. - pociera dłońmi ramiona, później zakłada włosy za ucho. Jej głos, a raczej szept jest pełen ulgi, a mnie ściska w sercu kiedy dociera do mnie co powiedziała. Odwracam od niej wzrok bo nie mogę znieść jej słów, ranią mnie jak ostrza.

-Żałujesz wszystkiego co było? - mam zbyt ostry ton, ale nie mogę tego powstrzymać bo w środku mnie jest jebane tornado. Słyszę jak podchodzi, siada obok na sofie i unosi szklankę z sokiem. Nadal nie jestem w stanie na nią patrzeć bo resztkami sił staram się powstrzymać przed wybuchem.

-Nie, wszystkiego nie po prostu kilku sytuacji wolałabym wtedy uniknąć. - wzdycha, cisza sprawia, że słyszę nawet jak upija sok i jej żuchwa pracuje podczas tego czynu. -Chociaż sama nie wiem, gdyby nie to nie byłabym w miejscu gdzie jestem teraz. Pozbyłam się z życia ludzi, którzy byli dla mnie toksyczni, dużo pracowałam nad sobą i wiem do czego dążę w życiu. Najtrudniejsze było znów pokochać swoje ciało i się go nie wstydzić, nadal jestem w drodze do otworzenia się na ludzi i świat. Jest bliżej niż dalej. - dodaje, a ja muszę na nią spojrzeć żeby wyczytać cokolwiek z jej twarzy. Ma lekki uśmiech, a oczy trochę błyszczą kiedy opowiada o sobie. Kurwa jak tak krucha kobieta może być tak silna? Przeszła przeze mnie przez jebane piekło, a teraz widzę ją i nie mogę uwierzyć, że to wszystko przetrwała. -Długo zastanawiałam się nad tym czy powinnam ci pozwolić się zbliżyć do mnie bo obiecałam sobie, że będę trzymać się od przeszłości jak najdalej...tylko nie wiem sama czy mogę zaliczyć cię do tamtego etapu w moim życiu.

Nie umiem nic jej odpowiedzieć bo mam gulę w gardle. Nie jestem w stanie nawet przełknąć śliny bo jej słowa trafiają do mnie kiedy przestaje mówić i patrzy na szklankę, którą obraca placami w dłoniach. Jest kurwa taka spokojna, delikatna i sposób w jaki się wypowiada, kurwa mać ja nie poznaję tej kobiety. Nie przeklina, nie ripostuje jest zajebiście grzeczna i to jeszcze bardziej mnie podnieca i niepokoi. Kiedy mówi, że nie jestem jej przeszłością jestem zajebiście szczęśliwy i mam wrażenie, że wszystko idzie szybciej niż się spodziewałem.

-Wiesz, że cię kocham Ava i zrobię dla ciebie wszystko tylko musisz mi zaufać. Nigdy więcej nie zrobię ci krzywdy i kurwa, tak strasznie cię przepraszam za każdy policzek, za każdy krzyk i wszystko na co cię naraziłem. Gdybym tylko mógł cofnąć czas nie włożyłbym w tą sukę kutasa.. - nie pozwala mi mówić dalej tylko mnie ucisza gestem ręki.

-Zayn to jest przeszłość, jeśli tak bardzo pragniesz kontaktu ze mną patrz na to co tu i teraz. Nie rozpamiętuj tego co było i przestań się za to karać, nie myśl o przyszłości bo tego nie jesteś w stanie przewidzieć. Mamy to co jest teraz. - znów się do mnie uśmiecha i zdaje sobie sprawę, że ta kobieta jest dla mnie zbyt idealna. Boję się że znów ją zniszczę bo to właśnie potrafię, nie umiem budować tylko demolować. -Jeśli chcesz żebym ci zaufała musisz być zawsze ze mną szczery, nawet jeśli prawda boli, nie chcę słyszeć kłamstwa bo zbyt dużo doświadczyłam go w życiu. Nie chcę też żadnych pytań o przeszłość, nie chcę wspominać nawet tych dobrych chwil tylko tworzyć nowe.

Musi widzieć w moich oczach żal i smutek bo chwilę się waha, ale kładzie dłoń na mojej, która spoczywa na kolanie. Ściska swoimi kościstymi, malutkimi palcami moje dodając mi otuchy. Czuję jej ciepło, czuję jak rozprowadza się po całym ciele docierając do zmarzniętego serca. Topie je, a ja czuję, że znów mogę oddychać. Łaknę jej dotyku nawet tak małego, chcę móc ją kochać tak jak na to zawsze zasługiwała. Dam jej wszystko, cały świat i jeszcze więcej. Cofa dłoń i wypija sok do końca, a później wstaje i podchodzi do dużych szklanych, balkonowych drzwi. Podchodzę zatrzymując się na bezpieczną odległość bo nie chcę jej speszyć, już i tak jednego dnia pozwoliła się dotknąć dwa razy, a ja myślę, że jak dla Ava to bardzo dużo.

-Strasznie go zaniedbałeś. - karci mnie, głos ma lekko oskarżycielski jednak nadal delikatny. Tak dużo w niej delikatności, że nie wiem czy jestem w stanie to pojąć.

-No. - drapię się po karku i patrzę na gówniane pole przed moimi oczami. Widzę jak siłuje się z otwarciem drzwi dlatego mówię jej, że ja to zrobię. Odsuwa się kilka kroków w tył, a ja mocno szarpię kilka razy, aż w końcu zamek ustępuje. Wskazuje gestem ręki żeby weszła pierwsza za co cicho dziękuje, otacza się ramionami i podchodzi bliżej końca małego tarasu. Opieram się o framugę krzyżując ręce na klatce piersiowej i patrzę tylko na nią. Jest taka drobna, malutka i urocza.

-Zawsze go lubiłam. Jeśli chcesz mogę ci pomóc w uporządkowaniu tego bałaganu. - odwraca się w moją stronę, oczy błyszczą ekscytacją, a ja mam ochotę odpowiedzieć, że zrobi to jakiś gówniany ogrodnik, którego zatrudnię jednak myśl, że będę mógł spędzać całe dnie z Ava doprowadza mnie do szaleństwa. Cały czas przy mnie, będę mieć ją na oku żeby ten dupomyj mi jej nie zabrał.

-Jasne. - uśmiecham się do niej, a jej policzki robią się różowe. Kurwa ona się zawstydziła i to najpiękniejszy widok jaki mogłem dzisiaj widzieć. Nigdy nie udało mi się wywołać na niej takiej reakcji. Zajebiście mi się podoba nowa Ava Green. Odwraca się i schodzi na trawnik, który wygląda jak jebana leśna polana. Trawa sięga jej do połowy ud, jest niesamowicie zielona i gdzieniegdzie widać żółte albo fioletowe kwiatki.

-Ty zabierz się za koszenie, a ja poszukam jakiegoś worka i grabi żeby zaraz sprzątnąć trawę.

-Co? Tak teraz?

-Jasne im szybciej tym lepiej. - znów się uśmiecha i znika gdzieś za domem, a ja nie mogę uwierzyć, że będę kosić jebaną trawę. Nigdy tego nie robiłem bo miałem ludzi od takiej gównianej roboty. Przechodzę przez salon, zabieram pilot od garażu i wychodzę przed dom. Naciskam odpowiedni przycisk, a masywne drzwi podnoszą się w górę. Wchodzę do środka i szukam kosy spalinowej, w końcu znajduję ją przywaloną różnymi wiaderkami i zimowymi oponami od samochodu. -Myślę, że pierwsze powinieneś założyć coś bardziej wygodnego. - trzymając kosiarkę w dłoniach odwracam się do niej. Jestem zaskoczony kiedy widzę grabie w jej rękach bo nawet kurwa nie wiedziałem, że mam coś takiego w jebanym domu.

-W tym jest mi wygodnie. - marszczę brwi patrząc na swoją skórzaną kurtkę.

-Skoro tak mówisz. - uśmiecha się i idzie na tyły mojego domu, a ja idę tuż za nią trzymając jednak bezpieczną dla niej odległość. Nie mogę napatrzeć się na to jaka drobna jest, musi ważyć tyle co piórko. Włosy lekko podskakują i lśnią w słońcu, aż mam dziwną ochotę je dotknąć. Zatrzymuje się, a ja zaraz obok niej. Patrzy przed siebie. -Następnym razem zabiorę ze sobą Zayna, będzie miał tutaj mnóstwo miejsca do biegania. - dopiero po chwili zdaję sobie sprawę, ze chodzi o tego głupiego kundla.

Darkface2: love me againOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz