Lalka 1 Scena 7

171 18 3
                                    

Zbieranie poszlak i konsultowanie z hrabiną zajęło Aysel cały następny dzień. Po takim czasie wreszcie zdobyła kontakt z kimś kto opowiedział jej co nie co o spotkaniach i po "szczerej rozmowie" zagwarantował jej wstęp na tajemnicze spotkanie. Niestety rzeczy jakie dowiedziała się upadła anielica nie były niczym innym jak niejednoznacznymi dopowiedzeniami więc jej ciekawość jedynie rosła.

Według ostrożnego informatora na spotkaniach prezentowane są nowe dzieła Clover'a. Podobno można spotkać na nich niecodziennych gości a patronatem jest najcudowniejszy sługa Boga. Te zaszyfrowane informacje budziły niepokój w sercu Maribel i jej służącej.

       - Kiedy odbywa się spotkanie? - spytała hrabina.

       - W piątek tuż przed północą.

      - Musisz być ostrożna. Jeśli zbierzesz wystarczające dowody możesz stamtąd wyjść, ale nie rzucaj się w oczy. W dzień balu kiedy Clover będzie na sali chcę abyś również tam poszła - oznajmiła ciemnowłosa.

        - Rozumiem, hrabino - skinęła posłusznie głową. - Jednak jest hrabina pewna? Na balu w nieznanym dworze--

       - Nie martw się. Będzie tam ze mną Rupert - zapewniła przerywając jasnowłosej.

       - Och. W takim razie mogę powierzyć mu opiekę nad hrabiną - uśmiechnęła się pokojówka. Maribel prychnęła.

       - Nie mów o tym w taki sposób. Nie lubię bali a zwłaszcza na dworach innych niż mój - wysapała przez zęby. Aysel zaśmiała się pod nosem cicho. - Tak czy inaczej musisz się spieszyć. Spotkanie już jutro a ty musisz się do niego przygotować.

        - Zgadza się, hrabino. Muszę udać się do miasta po odpowiedni strój.

W tym samym czasie w mieście na skrzyżowaniu ulic sklep z wyrobami woskowymi gościł pewnego mężczyznę. Był nim Peter Johansen. Doktor z ciekawością i lekkim podziwem obserwował wyroby na wystawach wewnątrz sklepu. Było tutaj czysto i schludnie. Świece wydobywały z siebie przyjemny zapach kwiatów jakie zmieszał z nimi w wosku twórca i właściciel tego miejsca. Wielorakie kształty i wzory na wyrobach budziły podziw kunsztu twórcy

Ale nawet takie uroki nie były w stanie przegryźć zniesmaczenia faktem, że człowiek stojący za ladą odpowiadać może za zniknięcia dzieci. Johansen starał się nie okazywać tej wrogości. Jest tutaj z polecenie Maribel, nie może dać się opanować swoim uczuciom.

       - To na prawdę cudowne wyroby, panie Clover - pochwalił mężczyznę z pogodnym uśmiechem. Właściciel sklepu odwzajemnił gest dziękując wdzięcznie za komplement.

        - Zapewne trudno panu wybrać skoro tak długo pan przenosi wzrok z jednej świecy na drugą - zauważył skromnym tonem sklepikarz.

       - Zgadza się. To trudny wybór. Nie wiem która świeca pasowałaby na pogrzeb mojego bratanka - westchnął Peter. To prawda. Jeśli chłopiec nie znajdzie się do jutra to oficjalne, że został uznany za martwego. Dzieciom a zwłaszcza z bogatych rodzin trudno jest przeżyć w tym świecie bez służby w starciu ze złodziejami, mordercami i... Porywaczami.

       - Jest powód dla którego dodaje do świec olejki z kwiatów. W języku tych roślin każdy gatunek ma swoje znaczenie - Clover wyszedł zza lady i podszedł bliżej Johansena. - Jeśli mogę wiedzieć, jaki był pański bratanek? - spytał rzucając okiem na doktora.

       - Był zawsze szczęśliwy - odpowiedział Peter, zgodnie z prawdą.

      - W takim razie świeca z zapachem dzwonów irlandzkich będzie idealna - sprzedawca podszedł do zestawu świec z zielonymi wstążkami. - Te rośliny oznaczają właśnie szczęście.

Lalkarz KrólowejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz