Lalka 2 Scena 22

78 14 0
                                    

Hrabina w śnie siedziała na wygodnym, bujanym krześle. Na jej kolanach siedział chłopiec a obok stał drugi trzymając ją za rękę. 

       -Matko chrzestna? - spytał chłopiec na kolanach. - Jak bardzo nas kochasz? - kobieta uśmiechnęła się i zaśmiała na niewinne ale słodkie pytanie dziecka.

       - Tak mocno, że słowa nie są wystarczające aby na to pytanie odpowiedzieć.

       - A jak mocno będziesz nas kochać kiedy będziemy dorośli? - spytał drugi z braci bliźniaków ściskając jej rękę.

       - Tak samo mocno jak teraz - pogłaskała kciukiem jego drobniejszą dłoń. Chłopcy uśmiechnęli się i przytulili swoją matkę chrzestną. Oblało ją pełne miłości ciepło. Bez zawahania odwzajemniła gest obejmując rękami dwójkę dzieci. Nie chciała stracić tego ciepła i miłości.

       - Ty szmato! - doszedł do jej uszu krzyk wściekłej przewodniczki kultu. Nie wiedziała skąd dobiega jej głos, ale wyczuwając niebezpieczeństwo chciała ochronić bliźnięta. Coś jednak pokrzyżowało jej plany. Ich ciała zaczęły płonąć. Krzyczeli wijąc się z bólu. Płomienie nie przychodziły na kobietę. Chciała uratować swoich kochanych chrześniaków, ale jej próby były daremne. Była tylko ślepą kobietą.

Gdy się obudziła wstrzymała powietrze aby nie krzyczeć. Jak zazwyczaj po ciężkich snach miała atak szoku, który dość szybko ustawał. Zniknął gdy poczuła ciężar na nogach. Ostrożnie przejechała dłonią po kołdrze aby znaleźć przyczynę tego ciężaru. Tak jak podejrzewała ktoś zasnął przy nie na krześle. Po ostrożnym zbadaniu wyglądu osoby poznała, że to doktor Johansen. Oparł się zapewne na łóżku zbyt znużony zmęczeniem. Dopiero teraz zdała sobie sprawę jak wycieńczony musiał być. Nie zamierzała go zbudzić więc wołanie służby nie wchodzi w rachubę.

Czuła się... Lepiej niż wcześniej. Dalej dokuczało jej lekkie pieczenie i swędzenie oczu, ale przynajmniej nie tak jak wcześniej. Nie oznaczało to, że nie jest chora. Dopadło ją typowe przeziębienie z powodu całej przygody w sierocińcu oraz była bardzo zmęczona. Niemniej postanowiła, że wydostanie się z pokoju, aby znaleźć służbę i postawić ich na nogi.

Ostrożnie wysuwała swoje dolne kończyny spod głowy i rąk doktora. Kiedy jej się to wreszcie udało najciszej jak tylko mogła wstała z łóżka znajdując laskę obok szafki nocnej. Powstrzymywała atak kaszlu i jak najmniej oddychała przez zapchany nos. Trudne do wykonania w tym stanie. Osłabione nogi potrzebowały siły by nieść hrabinę do celu jej pierwszej podróży od trzech dni. Gdy doszła do fotela przy oknie znalazła na nim ciepły, gruby koc którym okryła się szczelnie ruszając do drzwi. Przekręciła klamkę i cicho wyszła na zewnątrz. A przynajmniej tak chciała.

        - Moja hrabino--! - na zewnątrz pokoju stał Rupert. Był zaskoczony widokiem swojej pani która do tej pory spała jak zabita. Uciszyła go raptownie nie chcąc aby obudził swoim głosem Peter'a. Dopiero gdy zamknęła drzwi swojej sypialni wyjaśniła kamerdynerów sytuację.

       - Rupercie, jestem głodna. Nie mogłam przywołać służby do pokoju, bo pan Johansen zasnął. Na pewno musiał być wykończony - powiedziała słabym głosem z chrypką.

       - Hrabino, proszę wracać do łóżka. Jest hrabina chora--

       - Wiem, Rupercie wiem. Jednak najpierw chcę iść do kuchni i coś zjeść. Wszystko mnie boli od leżenia - posłała mu słaby uśmiech. Jej lokaj niepewnie badał jej sylwetkę. Faktycznie wyglądała na osłabioną i głodną. Na pewno reszta służby po usłyszeniu że Maribel się obudziła zaczną być głośni i obudzą pana Johansena. Skoro hrabina chce tego uniknąć bezpieczniej będzie zejść do kuchni samodzielnie.

Lalkarz KrólowejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz