Następnego dnia hrabina i jej rutyna na dworze wróciła niemal do normy. Dzień jednak był wolny i dość męczący dla większości. Maribel podyktowała Aysel treść listu do królowej w którym wyjaśniała swoje śledztwo w sprawie zniknięć chłopców. Potwierdziła również, że dopilnowała, aby dwadzieścia jeden ciał chłopców zostało godnie pochowanych. Potem razem z Aysel czytały listy, jakie zostały jej przesłane.
W południe zjawiła się u niej rodzina Johansenów. Ubrani na czarno na znak swojej żałoby po utracie członka rodziny.
- Przyjmijcie moje najszczersze przeprosiny - powiedziała kłaniając się ze skruchą przed swoimi gośćmi. Bracia patrzyli na nią z szokiem a kobieta wstrzymała oddech, aby nie zająkać płacząc. - Nie byłam w stanie uratować życia Alberta. Jedyne co mogłam mu zwrócić to godny spoczynek - żona starszego z braci podeszła bliżej do hrabiny i łapiąc jej ramiona wyprostowała ją. Łkając cicho objęła ją ostrożnie uwalniając kilka słów zanim rozpłakała się na nowo.
- Dziękuję. Dziękuję, Maribel - ciemnowłosa hrabina chwilę trwała w bezruchu zanim również objęła kobietę pozwalając jej ukryć łzy w swoim ramieniu. Dwójka braci nie była w stanie skutecznie ukryć swojej rozpaczy na ten widok. Nawet sama hrabina była smutna.
Po rozmowie i kondolencjach Lalkarz Królowej został zaproszony na pogrzeb. Hrabina nie odmówiła, nie była w stanie. Jeszcze raz przeprosiła i podziękowała za zaproszenie. Gdy trójka gości wyszła chwilę stała przy drzwiach trzymając się za przedramiona. Była zamyślona, nieswoja.
- Hrabino? - podeszła do niej Aysel. Wzdrygnęła się na jej głos.
- T-tak?
- Przyszedł list od pana Undertaker'a - Lynx odwróciła się do pokojówki z zainteresowaniem. Westchnęła głęboko zanim jej odpowiedziała.
- W takim razie przeczytaj go dla mnie - zażądała pewnie.
W liście od Żniwiarza była zawarta prośba o odwiedzenie jego sklepu. Podobno jest to coś związanego z ostatnim spotkaniem w ogrodzie jaki mieli. Wtedy, jeśli hrabina się nie myli rozmawiali o odwiedzinach gdy w sklepie pojawi się jakieś dziecko. Napisał również, aby przybyła do sklepu sama. Zaintrygowało ją to. Postanowiła odwiedzić go tuż po obiedzie.
Po wydaniu, jak zawsze przepysznego posiłku kamerdyner czuwał z Aysel przy hrabinie gdy delektowała się jedzeniem. Umilali jej czas w wielkim dworze w który nie mieszkało wiele ludzi. Podobnie jak jej chrześniak nie miała wiele osób, które jej służyły.
Następnie przebrała się w bardziej wychodny strój i udała się do Undertaker'a. Była niesamowicie ciekawa co takiego ma z nią do przedyskutowania jej wspólnik.
Maribel zgodnie ze słowami Undertakera wyszła z karocy samotnie. Właściciel zakładu pogrzebowego już czekał na nią z parasolem przed wejściem. Aysel i woźnica zostali na swoich miejscach czekając cierpliwie na swoją panią. Wiedzieli bowiem, że ten nietypowy arystokrata obok niej z parasolem jest jednym z nielicznych, którym mogą powierzyć swoją hrabinę bez obaw.
Po wejściu do środka Undertaker poprowadził hrabinę w kierunku trumny na której usiadła. Przejechała po drewnie na którym siedziała dłońmi. Nie czuła dobrze tekstury przez rękawiczki, ale nie przejmowała się tym.
- Mam nadzieję, że nie siedzę na zajętej już przez kogoś trumnie - rzuciła na co Żniwiarz zaśmiał się.
- Zapewniam, że nic z niej nie wyskoczy, hrabino. Nie miałby na to siły - zażartował ostrożnie kopiąc trumnę na której spoczęła. Jego słowa odrobinę ją zaniepokoiły, ale znała go. Lubił takie żarty. - Odstawie parasol i zaparzę herbaty, abyśmy sobie w miłej atmosferze porozmawiali, co ty na to, hrabino? - dodał wlepiając w nią swój wzrok. Otworzyła usta, ale zawahała się. Jakby coś przyszło jej do głowy, ale zrezygnowała z tej myśli.
CZYTASZ
Lalkarz Królowej
Fiksi Penggemar"Jestem wszędzie i nigdzie. Widzę wszystko i nic. Wiem o tobie dużo i mało. Pociągam za sznurki przy twoich nadgarstkach a ty nic nie widzisz i nie czujesz. Nazywasz mnie ślepym człowiekiem a mimo to to ty nie widzisz sznurków. Nie widzisz mimo...