Jeszcze tego samego dnia hrabina zapowiedziała swojemu chrześniakowi wizytę gdy tylko ksiądz opuścił jej dwór. List został wysłany, powiadomiono ją o kolejnym ciele dziecka, które zostało wcześniej znalezione przez Markusa. Razem z Aysel zajęły się kolejnymi listami aż uzmysłowiły sobie jak późno jest. Po kolacji Maribel udała się do kapliczki, gdzie jak zawsze pomodliła się za Aysel i swoje powodzenie misji. Oddała się chwilowej kontemplacji po czym opuściła pomieszczenie przywitana przez swojego starszego kamerdynera.
- Dostarczono list od pana Johansena - oznajmił podając hrabinie kopertę. Przyjęła ją z podziękowaniami.
- Jak się czujesz, Rupercie? - spytała zanim odprawiła go na odpoczynek. Siwy mężczyzna uśmiechnął się wdzięcznie i zapewnił, że czuje się coraz lepiej. - Zbieraj siły, Rupercie - posłała mu lekki uśmiech po czym kiwnięciem głowami udali się w swoje strony.
Hrabina weszła do swojego pokoju przywitana słodkim zapachem olejków przygotowanych do kąpieli. Zamknęła za sobą drzwi zdobywając uwagę Aysel w łazience. Pokojówka dokończyła przygotowywanie kąpieli i pojawiła się w sypialni na przeciwko swojej pani.
- Johansen przysłał list - oznajmiła ciemnowłosa pokazując kopertę. Jasnowłosa odebrała list od hrabiny i ostrożnie go otworzyła.
- Ma hrabina jakieś podejrzenia co do morderstw w lesie? - spytała łagodnie, ale pewnie służąca.
- Oczywiście. Nieustannie myślę, co z moich pomysłów jest prawdziwe i ma szanse takie być - odparła czekając, aż upadła anielica odczyta zawartość listu.
W liście znajdował się raport z odwiedzin sierocińca. Doktor opisał jak najlepiej potrafił to, co usłyszał, zobaczył i podejrzewa. Nie zapomniał wspomnieć o legendzie w której pojawia się wzmianka o demonach i aniołach. Hrabina przyznała, że wychowywała się na tej plotce. Od tego jej ojciec zaczął nauczać ją o długowiecznych istotach żyjących między zwykłymi śmiertelnikami. Na samo wspomnienie uśmiechała się nostalgicznie. Jednak plotka o demonach w lesie zostanie fikcją w rzeczywistości. Nigdy nie było tutaj żadnej aktywności podziemnych duchów i to na pewno nie one zabijają dzieci. A przynajmniej nie z własnej woli.
- ... Hmm - mruknęła cicho ciemnowłosa w zamyśleniu. Aysel rzuciła na nią okiem. Skupienie na twarzy lalkarza królowej było niebywałe. Coś przyszło je najwyraźniej do głowy. Służąca cierpliwie czekała na kolejne słowa swojej pani. - Chciałabym odwiedzić sierociniec nieszczęsnych zakonnic. Ale na razie poczekam z tym planem. Chcę najpierw usłyszeć co cię trapi na dworze Ciel'a - odparła postanawiając zostawić swoje myśli tymczasowo tylko i wyłącznie dla siebie. Posłuszna jasnowłosa nie protestowała i z gracją ruszyła do łazienki z hrabiną, aby Maribel wreszcie zażyła kąpieli.
Jak zawsze po przyjemnej kąpieli i rozmowie ze swoją służącą hrabina udała się na spoczynek. Zmęczenie ostatnimi dniami i nowym zadaniem zdecydowanie skumulowało się dzięki czemu błyskawicznie usnęła pod ciepłą kołdrą. Tym razem nawiedza ją kompletnie inny sen...
Stała w jakimś pomieszczeniu. Głos mężczyzny odbijał się echem o ściany. Trzymała coś w dłoni. Głośny i groźnie brzmiący głos mężczyzny powodował, że jej serce biło prawie trzy razy szybciej niż normalnie ze strachu i obaw. Znała to uczucie bezwładnego strachu który napędza najdziksze instynkty człowieka.
Była dzieckiem. Sobą, kilkanaście lat do tyłu. Głos, który tak ją niepokoił należał do ojca, byłej głowy rodziny Lynx'ów. Człowieka o lodowatym sercu, żelaznej dłoni i braku skrupułów. Człowieka, który był na wojnach częściej i dłużej niż jakikolwiek mężczyzna w jego wieku.
CZYTASZ
Lalkarz Królowej
Fanfic"Jestem wszędzie i nigdzie. Widzę wszystko i nic. Wiem o tobie dużo i mało. Pociągam za sznurki przy twoich nadgarstkach a ty nic nie widzisz i nie czujesz. Nazywasz mnie ślepym człowiekiem a mimo to to ty nie widzisz sznurków. Nie widzisz mimo...