Lalka 2 Scena 20

70 12 0
                                    

Nawet gromka ulewa z czarnego, rozgniewanego nieba nie pomagała w gaszeniu pożaru pochłaniającego sierociniec z góry do dołu. Wieża runęła osuwając się na słabych belkach i umocnieniach w dół po ścianie budynku na dziedziniec niegdyś pełen dzieci. Ruiny te kompletnie zablokowały wyjście główne którym wszyscy ze środka mogli uciec. Okna pękały od żaru na kolejnych piętrach, podłogi załamywały się posyłając kolejne korytarze i pokoje w ogniste płomienie.

Jasna, dymiąca ruina. To spotkał Peter gdy przybył na miejsce ze Scotland Yardem. Niektórzy z nich stracili nadzieję na to, że w środku tliło się życie. Niektórzy byli tak zszokowani że nie mogli się ruszyć. Inni, a właściwie doktor i komendant główny zauważyli w oknie dzieci. Biły pięściami w szybę z zapłakanymi oczami. To mężczyzn wreszcie ocknęło.

        - Są tam dzieci! Trzeba je wydostać! - rozkazał komendant do swoich ludzi. W siarczystym deszczu Johansen zauważył jak wielki słup dymu unosi się nad korony drzew.

        - Dym jest wielki, może zauważyli go strażacy w mieście! - skomentował zdobywając uwagę mundurowych.

       - Miejmy nadzieję - zgodził się mężczyzna. - Wchodzenie do środka nie wchodzi w grę. Jeśli znajdziemy coś miękkiego w co dzieci mogłyby spaść z tego piętra ocalimy je. Tylko czy mogą otworzyć okno? - zastanawiał się policjant.

W głowie Peter'a krążyło teraz wiele pytań. Między innymi czy tam znajduje się też Maribel. Czy jest cała i zdrowa? Czy wyciągnął ją żywą czy... Martwą?

W nieznośnym, gorącym powietrzu od ognia błądził Undertaker. Przejścia ku niezbadanych przez niego korytarzy i pokoi zostały zablokowane. Nie miał pojęcia gdzie jest hrabina. Rozglądał się szukając dalej. Nawoływał ale ani jednej odpowiedzi od kobiety. Może Markus zdołał ją znaleźć i jest już na zewnątrz?

        - Pomocy! Prosimy! - zatrzymał się w miejscu słysząc krzyki i płacz. Podszedł do pokoju bez drzwi. W środku zebrane były dzieci. Stały przy oknie uderzając w nie desperacko.

        - To pan z wcześniej! - zauważyła go dziewczynka z którą rozmawiał całkiem niedawno z hrabiną. - Na zewnątrz są policjanci, uratują nas! -rozejrzał się po korytarzu. Drogą, którą przyszedł kończyła się tutaj, bo dalej była ruina. Mógł jeszcze się wrócić i poszukać hrabiny w innym skrzydle, jednak nie ma pewności że tam będzie. Zrobił krok ku korytarzu, ale w tym samym momencie sufit zaczął pękać. W ostatniej chwili wszedł do pokoju z dziećmi zanim wszystko zawaliło korytarz i został uwięziony w pokoju z sierotami. 

      - To okno nie chce ruszyć! - starsi i silniejsi od innych dzieci chłopcy starali się otworzyć ostatnią i jedyną drogę ucieczki. Undertaker'owi nie zostało nic innego jak wyjść z nimi. Oby hrabina była cała i bezpieczna. 

Gdy był zajęty otwieraniem okna kątem oka zauważył nowe osoby zbliżające się do sierocińca. Białe stroje, przy pasie szable. Och, czyżby to byli kamerdynerzy Królowej? Na to wygląda. Zaśmiał się na myśl, że hrabina wolałaby spłonąć tutaj niż dać się uratować Charles'owi. Niemniej on i jego dwójka towarzyszy okazała się przydatna. Przybyli razem ze strażakami a tym samym ze sprzętem ratowniczym. Okno nie dawało się otworzyć, więc używając siły wybito szybę, która od ciepła stała się bardziej podatna na wybicie. 

       - Undertaker, jest tam hrabina?! - spytał Peter gdy pomagał innym rozkładać prowizoryczną płachtę w którą muszą skoczyć dzieciaki.

       - Nie ma po niej śladu! - odpowiedział grabarz pomagając pierwszym dzieciom wyjść na zewnątrz.

       - Jak to?! - nerwy buzowały w ciele doktora.

Lalkarz KrólowejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz